Dlaczego warto chodzić do „Zorzy”? Bo to kino z duszą!

supernowosci24.pl 3 miesięcy temu
Znajdujący się nad wejściem do budynku neon „KINO ZORZA KINO” pochodzi z 1956 roku. (Fot. Wit Hadło)

Choć dziś trudno w to uwierzyć, w przeszłości w Rzeszowie działały aż 22 kina! Najstarszym, wciąż istniejącym jest „Zorza”, która od 68 lat przyciąga kinomanów. Swego czasu była ona jednym z najnowocześniejszych tego typu obiektów w kraju, a wyświetlane w niej seanse ściągały widzów z całej południowo-wschodniej Polski. W tym kinie po prostu wypadało i przez cały czas wypada być, co jednak w przeszłości… wcale nie było takie proste.

8 września 1956 roku… To właśnie wtedy w kinie „Zorza” wyświetlono pierwszy seans. Był to „Otello” dramat produkcji ZSRR, w reżyserii Sergeia Yutkevicha.

Plakat „Otella” – pierwszego filmu wyświetlonego w Zorzy. (Fot. Materiały prasowe)

Sala z 518 miejscami pękała w szwach, a zdobycie biletów graniczyło z cudem. Każdy chciał na własne oczy zobaczyć „wielkie kino”. Przez ponad sześć dekad swojej działalności „Zorza” na dobre wpisała się w krajobraz Rzeszowa, o czym świadczyć może choćby tytuł „najbardziej romantycznego miejsca”, przyznany jej przez jego mieszkańców w 2015 r. Zanim jednak kino zaczęło funkcjonować na dobre, moment ten poprzedziły miesiące przygotowań.

Skrzypiące krzesła, zimno i błoto

– Projektantem „Zorzy” był inżynier Dutkiewicz, a instalację elektryczną projektował inżynier Kirszensztein, ojciec znanej lekkoatletki Ireny Kirszensztein-Szewińskiej. Od początku, przez wszystkie lata „Zorza” była kinem najwyższej kategorii. Stawiano ją za wzór innym placówkom w kraju – wspomina Antoni Marszałek, wieloletni pracownik i technik rzeszowskiego kina.

Już w 1955 r. ogłoszono konkurs na jego nazwę, która wg wytycznych miała zawierać lokalny akcent.

Z 230 nadesłanych propozycji, ostatecznie – z niewiadomych do dziś powodów – wybrano właśnie „Zorzę”. Ta w pokonanym polu pozostawiła chociażby Waltera, Wisłok, Pokój, Przyjaźń, Młodą Gwardię, Uciechę, Grenadę czy Ty i Ja.

Autorem zwycięskiej propozycji był Wincenty Styś z podrzeszowskiej Palikówki, a stosowny neon „KINO ZORZA KINO” wykonany w Stołecznych Zakładach Metalowych Przemysłu Terenowego zdobi wejście do budynku przy ul. 3 Maja po dziś dzień.

– Tak, rzeczywiście to jest oryginalny neon z 1956 r. – potwierdzała Katarzyna Kazanecka z działu marketingu „Zorzy”.

Zachwycało od samego początku

Serce Zorzy czyli sala projekcyjna (Fot. Wit Hadło)

Nowe kino zachwycało od samego początku ale nie obyło się też bez kilku niedociągnięć.

– Początkowo w „Zorzy” zainstalowano skrzypiące krzesła i zbyt mało kaloryferów, przez co w zimie temperatura w sali wynosiła zaledwie kilka stopni na plusie, a widzowie siedzieli w zimowych ubraniach. Ten stan nie przeszedł bez echa na forum publicznym. Żartowano, iż w nowym kinie powinna być wypożyczalnia koców i pledów, a przy tak niskich temperaturach w lokalu to chyba aż „zorza polarna świeci” – pisała Bernadeta Szarzyńska w artykule „Powstanie i działalność rzeszowskich kin…”.

Inną niedogodnością, z jaką musieli się zmagać widzowie było choćby samo dotarcie do kina. O ile bowiem budynek prezentował się znakomicie, o tyle jego sąsiedztwo pozostawiało sporo do życzenia.

W przypadku deszczowej aury, kinomaniacy musieli brnąć w błocie po kostki, gdyż z powodu braku funduszów, droga do budynku kina nie była niczym utwardzona. Nie odstraszało to jednak filmowych fanów, a z czasem do Rzeszowa zaczęli oni zjeżdżać z całej południowo-wschodniej Polski. Powód był oczywisty – nigdzie w okolicy nie było takiego kina,

Czy mury to wytrzymają?

Fenomen jak „Zorzy” tkwił m.in. w parametrach technicznych, które na ówczesne czasy były naprawdę znakomite.

– Sala kina ma kształt wycinka koła, który gwarantuje dobre rozprzestrzenianie się dźwięku. Dźwięk, który był odtwarzany po prostu był pochłaniany przez ściany, sufit i przez tył kabiny. Różnica między najgłośniejszym dźwiękiem wynosiła 10 decybeli. Dzięki temu widz niezależnie gdzie siedział, odbierał dźwięk o tym samym natężeniu – wspominał Antoni Marszałek w programie „Moje kino” wyemitowanym w 2010 r. przez TVP3 Rzeszów.

Nowe kino zachwycało od samego początku (Fot. Archiwum)

To wszystko sprawiało, iż „Zorza” w drugiej połowie XX w. należała do prawdziwej elity kin w Polsce. Dzięki temu do Rzeszowa trafiały najnowocześniejsze produkcje, zarówno krajowe, jak i zagraniczne.

Tak było chociażby w przypadku „Krzyżaków”, którzy pod koniec lat 50. ubiegłego wieku byli grani w Rzeszowie… 24 godziny na dobę oraz „Bitwy o Midway” z 1974 r.

Temu drugiemu filmowi towarzyszyły niezwykłe wręcz – jak na tamte czasy – efekty dźwiękowe.

– Przed projekcją sprawdzano wytrzymałość akustyczną murów oraz konsultowano się z laryngologami. Ówcześni studenci WSP na zamkniętym pokazie zażyczyli sobie pokazanie filmu z maksymalną mocą głośników i do dziś wielu z nich pamięta drżącą dębową boazerię sali kinowej – opisuje Antoni Marszałek.

Projekcję tego filmu doskonale pamięta Grażyna Deptuch.

– Jeszcze zanim zaczęłam tam pracę, mój szwagier, chirurg załatwił mi przez kasjerkę bilety na ten film. Wtedy poszłam z moją mamą, która uległa złudzeniu amerykańskiego bombardowania – wspomina prezes Regionalnej Fundacji Filmowej, która dziś prowadzi „Zorzę”

Fot. Wit Hadło

Jak być starszym i oszukać bileterkę?

Popularność rzeszowskiego kina sprawiała, iż nieraz aby zdobyć bilet, trzeba było odstać swoje w długich kolejkach. Szczęśliwcy, którym udało się nabyć wejściówki, nie byli jednak pewni, iż zobaczą film. Bilety oprócz kasy kina dystrybuowane były z czasem także w Biurze Podróży Orbis i Rzeszowskiej Spółdzielni Fotografów. Stąd też dochodziło do sytuacji, w której sprzedano 3 sztuki na to samo miejsce.

Zdobycie biletu to jedno, ale zdobycie biletu i wejście na film, którego – przynajmniej wg prawa nie można było zobaczyć – to już zadanie o wiele większego kalibru. Filmy przeznaczone dla widzów dorosłych były szczególną pokusą dla młodzieży, która imała się różnych sposobów, byleby by tylko dostać się do sali kinowej.

– Gdy byłem w pierwszej klasie szkoły średniej wbiłem się na seans „Kids”. To był niszowy, obrazoburczy, amerykański film, który nie wiem jakim cudem był prezentowany w tym kinie. Produkcja była przeznaczona dla widzów dorosłych i bardzo skrupulatnie sprawdzano bilety, a ja po prostu przemknąłem się w grupie dorosłych kolegów. Mój ówczesny wygląd faktycznie mógł sprawiać, iż byłem postrzegany jako ten, który łączy subkulturę z rzeczywistością. Siedzące obok mnie starsze panie jakoś dziwnie spoglądały to na ekran to na mnie – wspomina Hubert Gotkowski, rzeszowski reżyser filmów niezależnych.

Autorka książki pt. „Kino, którego nie ma”, Katarzyna Hadała tak z kolei opisuje tego typu sytuacje.

– Rzeszowscy nastolatkowie nieraz musieli się nieźle nagimnastykować, chcąc dostać się na film dla dorosłych. Pożyczali ubrania od starszych braci lub kolegów, ubierali buty w większych rozmiarach, przyklejali do twarzy plastry (przecież już się golą!) i palili papierosy przed wejściem do kina, byleby tylko wyglądać na dorosłych. Czasem tylko dzięki temu udawało się oszukać bileterki i dostać na upragniony seans taki jak np. film „Dzieciaki” z 1995 roku (zdecydowanie nie dla dzieciaków!).

Zapach, który pozwoli przenieść się w czasie

Na swoim Facebooku autorka „Kina, którego nie ma” dzieli się też wspomnieniami pana Macieja Piekarskiego, który podczas jej prac nad publikacją, w niezwykłych słowach opisał klimat „Zorzy”

Sala widowiskowa kina Zorza ma 518 miejsc. (Fot. Materiały prasowe)

„Jeżeli pisze Pani o kinach w Rzeszowie, proszę napisać koniecznie o zapachu w kinie „Zorza”. Znawcy przedmiotu twierdzą, iż miasta można doświadczać wszystkimi zmysłami, a także, iż jest ono opowieścią o czasach minionych. Wnętrze dużej sali kina „Zorza” jest takim miejscem, w którym zapach trwa niezmiennie ten sam od kilkudziesięciu lat. Może Pani usiąść w fotelu, zamknąć oczy i wyobrażać sobie, iż przeniosła się Pani w czasie wstecz o np. 40 lat. Nie ma takiego drugiego miejsca w Rzeszowie. Przypominam sobie co najmniej dwa wnętrza, z zamkniętym w nich zapachem sprzed kilkuset lat. Oba znajdują się w Czechach: to biblioteka Klementinum w Pradze oraz teatr zamkowy w Czeskim Krumlowie. My nie mamy w Rzeszowie aż tak starych obiektów (…) Kino „Zorza”, przynajmniej dla mnie, jest właśnie miejscem, którego wyjątkowa klimatyczność jest powiązana z nieprzemijającym specyficznym zapachem boazerii na ścianach sali projekcyjnej”. I nie sposób się tą tezą nie zgodzić, bowiem „Zorza” to kino z duszą, a być może choćby i… duchem, który ponoć czuwa na tym miejsce i już nieraz pomógł mu przerwać ciężkie chwile”. A tych w historii kina nie brakowało.

Wiele zakrętów, ale najważniejszy happy end

Po raz pierwszy na poważnym zakręcie „Zorza” znalazła się na początku lat 90. poprzedniego wieku, kiedy w naszym kraju nastała era kaset wideo. Owładnięte nią społeczeństwo rezygnowało z chodzenia do kina na rzecz seansów domowych. Do czasu…

Co nowego w rzeszowskim kinie Zorza? Sprawdź najbliższe premiery i repertuar (24-30.05.)

Światowe produkcje, jak chociażby „Jurassic Park”, „Titanic” czy „Pasja” zapoczątkowały ponownie modę na kino. Na olbrzymich kinowych ekranach seanse te robiły po prostu zdecydowanie większe wrażenie, niż na kilkunasto- czy kilkudziesięciocalowych domowych telewizorach

Kolejne trudne momenty „Zorza” przeżywała na początku XX w., gdy do Rzeszowa zawitały multipleksy. Modernizacja „Zorzy”, utworzenie małej, kameralnej sali, a także coraz to szersza oferta dla widzów pozwoliły jej przetrwać także i ten trudny, ale nie ostatni okres.

Kilka lat temu gruchnęła bowiem wiadomość, iż właściciel kamienicy, w której znajduje się kultowe kino, chce ją sprzedać. Od razu nasuwało się pytanie: Co dalej z Zorzą?

Na szczęście i ta historia miała swój happy end – kamienicę ostatecznie kupiło miasto Rzeszów – i „Zorza”, tak jak przez ostatnich blisko 70 lat, przez cały czas przyciąga do swoich sal fanów kina…

Źródła: „Kino, którego nie ma” – Katarzyna Hadała, Facebook Kino którego nie ma, materiały Kina „Zorza”.

REPERTUAR KINA ZORZA ZNAJDĄ PAŃSTWO TUTAJ

Idź do oryginalnego materiału