Zmiana jest jednym z najtrudniejszych wyzwań w życiu. – odpowiada Sylwia Sitkowska, psycholożka, współautorka książki „Kobiety, które pragną zmiany”. Od klientów często słyszę, iż sama myśl o zmianie wywołuje u nich uczucie przytłoczenia, jakby ciężar odpowiedzialności za przyszłość nagle przygniatał ich serce i zaciskał się w brzuchu. Zresztą chyba te emocje rozumie każdy, kto stanął w obliczu konieczności porzucenia tego, co znane.
Nawet jeżeli to, co jest, to piekiełko?
Porównam to z sytuacją, w której ktoś próbuje uporządkować pokój pełen rzeczy z przeszłości. Każda z tych rzeczy
symbolizuje jakieś wspomnienie, uczucie lub niezałatwioną sprawę. Samo patrzenie na ten bałagan przytłacza i wywołuje natychmiastową potrzebę ucieczki. W mojej praktyce wielokrotnie spotykałam osoby, które opisywały swoje życie właśnie jako ciągłe przymykanie oczu na bałagan wokół siebie. Nie chodziło tylko o dosłowny nieporządek w domu, ale także o emocjonalny chaos, który przejął kontrolę nad ich życiem. „Jeśli nie widzę problemu, to może on zniknie” – mówiła moja klientka. Przez lata była przekonana, iż ignorowanie trudności sprawi, iż one same się rozwiążą. Jednak ten mechanizm wyparcia nie tylko nie pomaga, ale wręcz przeciwnie – pogłębia uczucie przytłoczenia. Ucisk w sercu i brzuchu, który ludzie odczuwają, jest reakcją na lęk przed nieznanym. Zmiana oznacza porzucenie starego, ale znanego schematu – choćby jeżeli jest on dysfunkcyjny – na rzecz czegoś, co wymaga odwagi i wysiłku.
Dlatego wolimy „pomyśleć o tym jutro”?
Prokrastynacja jest mechanizmem obronnym, sposobem na uniknięcie konfrontacji. Tylko, jak już mówiłam, to błędne koło. Im dłużej odwlekamy działanie, tym większy staje się lęk przed zmianą, a skoro czujemy lęk, tym bardziej nic nie robimy. Jesteśmy zamrożeni. Zrozumienie tego mechanizmu to pierwszy krok do naszej transformacji. Zaakceptujmy uczucie przytłoczenia – to naturalna reakcja na wyzwania. Kluczem jest stopniowe wprowadzanie zmian, z pełną świadomością emocji, które nam towarzyszą. Zamiast próbować zapanować nad całym bałaganem naraz, zacznijmy od drobiazgów, które pomogą nam odzyskać kontrolę i poczucie bezpieczeństwa. Pamiętajmy przy tym, iż zmiana jest wartością. Dzięki niej zyskujemy szansę na rozwój i poprawę jakości naszego życia. Najważniejsze to dać sobie czas i wsparcie.
Myślałam, iż ta niemoc, paraliż wykonawczy dotyczy tylko ludzi z ADHD.
Nie. W gabinecie słyszę podobne historie od klientów, którzy nie mają ADHD. Wiedzą, iż muszą coś zrobić – zadbać
o zdrowie, zmienić coś w relacji – ale z każdym dniem, kiedy tego nie robią, jest im trudniej. To jest tak, jak z narastającym bałaganem w domu. Nie sprzątniesz jednej rzeczy, niby nic takiego. Kilka ubrań na krześle, kilka naczyń w zlewie. Ale z każdym dniem jest ich więcej. To już nie jest kilka rzeczy, ale dużo rzeczy. Im dłużej odkładamy działanie, tym większy staje się problem i tym bardziej czujemy się bezradni wobec niego. Podobnie jest z nadmiernymi kilogramami. Na początku mogą to być dwa dodatkowe kilogramy, które chcemy zrzucić, ale z czasem, jeżeli nie podejmiemy działania, kilogramów jest coraz
więcej i rośnie poczucie przytłoczenia. Każda myśl o podjęciu diety czy ćwiczeń wywołuje lęk, bo w głowie rozrasta się
przekonanie, iż to zadanie jest zbyt trudne, iż sobie nie poradzimy. To uczucie blokuje nas przed podjęciem jakiejkolwiek próby, tworząc swoistą spiralę niemocy. W relacjach, które już dawno przekroczyły nasze granice, dzieje się podobnie. Na początku możemy przymykać oczy na drobne przekroczenia, ale z czasem te drobne sprawy kumulują się, aż w końcu zaczynają nas dusić. W miarę jak problemy narastają, rośnie też strach przed konfrontacją, przed działaniem.
Jak więc pracować nad tym uczuciem, aby nas nie blokowało?
To uczucie nie pojawia się znikąd. Jest reakcją na realne wyzwania i lęki, które mogą być w nas zakorzenione od dawna. Zwykle towarzyszą temu przekonania, które wynieśliśmy z dzieciństwa – iż zmiana jest trudna, iż nie zasługujemy na lepsze, iż sobie nie poradzimy, bo nie mamy takiej siły, kompetencji. Praca nad tym wymaga czasu i cierpliwości, ale jest możliwa. Tak jak mówiłam wcześniej, ale powtórzę, bo to naprawdę ważne – jednym z kluczowych narzędzi jest rozbicie problemu na mniejsze części. Zamiast myśleć o całym bałaganie w domu, skup się na jednym pokoju, a choćby na jednej półce. Zamiast myśleć o całym procesie odchudzania, podejmij jedną zdrową decyzję dziennie – co do jednego posiłku, jednego spaceru.
W relacjach – zamiast próbować rozwiązać wszystkie problemy naraz, zacznij od jednej rozmowy, jednego małego kroku w kierunku zmiany. Tej japońskiej filozofii kaizen poświęciłam cały rozdział w książce „Przytul swoje wewnętrzne dziecko”.
W psychoterapii zachęcam klientów do pracy nad akceptacją siebie i swoich ograniczeń. Zrozumienie, iż każdy z nas ma prawo do trudności, iż nie musimy być doskonali, może odciążyć nasze myśli i pozwolić na bardziej realistyczne podejście do problemów. Dla osób z ADHD szczególnie ważne może być wprowadzenie rutyny i struktur, które pomagają w organizacji życia. choćby proste listy zadań, codzienne rytuały mogą pomóc w zapanowaniu nad chaosem, który tak łatwo przeradza się w uczucie przytłoczenia. Najważniejsze jest jednak to, iż nie musimy radzić sobie z tym sami. Szukanie pomocy wśród bliskich, w terapii czy choćby w grupach wsparcia może być bardzo wzmacniające. Wspólne mierzenie się z wyzwaniami, dzielenie się doświadczeniami pomaga przełamać spiralę niemocy. Ważne jest, aby pamiętać, iż każde, choćby najmniejsze działanie to krok naprzód, który przybliża nas do celu. I choć droga może być długa, to każdy krok ma znaczenie i nie warto się
zniechęcać.
Fragment rozmowy Katarzyny Troszczyńskiej, z Sylwią Sitkowską, pochodzi z książki „Kobiety, które pragną zmiany”, wyd. Rebis
