Dla mnie rodzina. Wiesz, iż nie mogę mieć dzieci…

twojacena.pl 2 dni temu

**Dla mnie urodź. Przecież wiesz, iż ja nie mogę mieć dzieci…**

Pierwszy dzień zajęć na uczelni zaczął się od wykładu. Magda długo błądziła po korytarzach, zanim trafiła do adekwatnej sali. Ledwo zdążyła usiąść w pierwszym rzędzie, gdy wszedł wykładowca. Przedstawił się i zaczął opowiadać, czym będą się zajmować przez rok. Mówił, iż pytania na egzaminach będą z wykładów, a nie z podręczników. Radził, żeby teraz chodzić na zajęcia, zamiast przed sesją szukać odpowiedzi w internecie.

Wtedy otworzyły się drzwi i do sali wpadła olśniewająco jaskrawa dziewczyna. W auli rozległy się chichoty. Wykładowca natychmiast się do niej odwrócił.

— Na wykład? Jak się nazywasz? — spytał surowo.

— Katarzyna Nowak — odparła bez zmrużenia oka.

— No cóż, tym razem wybaczam, Katarzyno. Następnym razem postaraj się nie spóźniać. Spóźnialskich nie wpuszczam. — Spojrzał na zamilkłą salę. — Dotyczy to wszystkich! Nie będę powtarzał, o czym mówiliśmy. Siadaj. I tak…

Dziewczyna przemknęła do pierwszego rzędu, starając się nie stukać wysokimi obcasami. Magda przesunęła się, robiąc jej miejsce.

— Cześć. Co tu gadał? Straszył? — szepnęła kolorowa jak paw studentka.

— Cicho, wyrzuci cię — syknęła Magda.

Na przerwie się poznały. Kasia okazała się być z podwarszawskiego Pruszkowa, dojeżdżała codziennie pociągiem. Nie obliczyła czasu i się spóźniła. Magda przyjechała z Lublina, mieszkała w akademiku.

Kasia była żywiołowa, wesoła, do nauki podchodziła z lekkim przymrużeniem oka. Dziwiła się, jak Magda potrafi całe dnie ślęczeć nad książkami.

— Jaka różnica, czy dyplom będzie czerwony, czy niebieski. Ważne, żeby dobrze wyjść za mąż — mawiała.

— Obiecałam mamie, iż się postaram. Wychowała mnie sama. Też zaczęła studia, zakochała się, zaszła w ciążę. A ten, mój ojciec, obiecał ślub, ale się wycofał. Mama rzuciła studia. Boi się, iż powtórzę jej los. Wiem, jak ciężko jej było. Chcę, żeby była ze mnie dumna.

— No i co? Zaschniesz nad książkami. A kiedy żyć? — nie ustępowała Kasia.

— Jak skończę studia, wtedy zacznę — śmiała się Magda.

Mimo różnych podejść do nauki, zaprzyjaźniły się. Magda chodziła na wszystkie wykłady, pożyczała notatki Kasi. Pomagała jej w nauce, przykrywała nieobecności. A Kasia biegała na tańce, spotykała się z chłopakami. Wielu próbowało Magdzie otworzyć oczy, iż „przyjaciółka” ją wykorzystuje.

— No i co? Przyjaźń rzadko jest bezinteresowna. Zawsze jeden drugiego w czymś używa — odpowiadała.

Na czwartym roku Kasia zakochała się i zupełnie rzuciła naukę. Gdyby nie Magda, wyleciałaby z uczelni. Na początku ostatniego roku Kasia „zaszła w ciążę”.

— Chciałam cicho zrobić aborcję, ale Tomek się dowiedział i się wściekł. Więc wychodzę za mąż. Będziesz świadkiem na ślubie. I nie protestuj.

Przed Nowym Rokiem wyprawili huczne wesele, a przed egzaminami Kasia urodziła chłopca. Na zaliczenia przychodziła z płaczliwym językiem. Wykładowcy z litości stawiali trójki.

Magda dostała czerwony dyplom i chciała wracać do Lublina.

— Oszalałaś? Z takim dyplomem w Warszawie wszystkie drzwi stoją otworem! A ja jak bez ciebie? Pogadam z Tomkiem. Jego ojciec ma firmę, weźmie cię do pracy.

— Mama czeka… — próbowała się wymigać.

— Twoja mama się nie rozpłynie. Będzie szczęśliwa. Zarobisz, zdobędziesz doświadczenie. Po Warszawie wszyscy cię będą chciPrzez kolejne lata Magda i Kasia, choć żyły w różnych światach, zawsze znajdowały drogę do siebie, ucząc się, iż prawdziwa przyjaźń — mimo burz i dziwnych zawirowań losu — potrafi przetrwać choćby najtrudniejsze decyzje.

Idź do oryginalnego materiału