DISTANT PAST - Solaris (2024)

powermetal-warrior.blogspot.com 1 miesiąc temu

Szwajcarski Distant Past raz miewa wzloty, a raz upadki. Nie potrafią złapać stabilnego poziomu. "Rise of the fallen" z 2016r to bardzo udany miks melodyjnego heavy metalu z nutką power metalu. Następny album zatytułowany "The Final Stage" rozczarował mnie i pokazał słabsze oblicze zespołu. Brakowało dopracowania i ciekawych utworów, które by na dłużej zostały z słuchaczem. Teraz po 3 latach przychodzi czas na nowe dzieło zatytułowane "Polaris". Płyta miała premierę 8 listopada za sprawą Art gates Records. To już ich 5 album w karierze i znów słychać powrót do ciekawszego grania, ale do ideału sporo zabrakło.

Minus tej płyty, to bez wątpienia troszkę brak konsekwencji i nieco nierówny materiał. Kiedy jest heavy metalowo i dynamicznie, to jest ciekawie i wpadają interesujące melodie. Kiedy wkracza komercyjność, nieco rockowe elementy, to trochę zaczyna wiać nudą. Jvo Julmy jako wokalista sprawdza się idealnie w takim graniu. Dobre szkolenie i miła dla ucha barwa sprawiają, iż dobrze się go słucha w takiej stylizacji. Nie ma może drapieżności czy ognia, ale nie zawsze wszystko można mieć. Dobrze spisuje się duet gitarowy, aczkolwiek Sollberger czy Laderach mogli pokusić się o nieco mocniejsze, bardziej wyraziste partie gitarowe. Troszkę to wszystko takie bezpieczne i oklepane. Jest kilka godnych uwagi kompozycji. Jedną z nich jest przebojowy "no way Out". Dalej mamy rozpędzony "Warriors of Wasteland", który jest banalny w swojej konstrukcji, ale jest solidny i dostarcza sporo frajdy. Dobre emocje wzbudza zadziorny i bardziej dynamiczny "Sacrifice". Oczywiście też nic oryginalnego i pomysłowego nie dostajemy. Distant Past stać na więcej. Troszkę hard rocka dostajemy w "Rise Above Fear", trochę mroczniejszego klimatu w "Fugitive of Tommorow", czy troszkę w klimatach iron maiden "speed dealer". Całość wieńczy lekki, przebojowy "Fire and Ice" i znów gdzieś tam echa żelaznej dziewicy można uświadczyć, ale też nieco hard rocka. Niby nic nadzwyczajnego, a dostarcza sporo euforii w odsłuchu.

Jest spora poprawa względem "The Final Stage", ale to jeszcze nie jest ten poziom na jaki stać ten zespół. Płyta, które niestety jest nie równa i nie dopracowana nie ma szans podpić serc fanów melodyjnego metalu. Jest kilka ciekawych momentów i udanych utworów, ale to za mało. Pewnie wielu z was posłucha i potem zapomni o tym wydawnictwie. Niestety taki los "Polaris".

Ocena 5.5/10
Idź do oryginalnego materiału