DIE FOR MY SINS - Scream (2024)

powermetal-warrior.blogspot.com 3 godzin temu

Czas na skrzyżowanie niemieckiego Roba Halforda, czyli Ralfa Sheepersa, który sieje zniszczenie w Primal Fear, a swoje pierwsze kroki stawiał w Tyran Pace czy Gamma Ray włoską stylistyką Heimdall. Brzmi jak świetny przepis na sukces. Die For My Sins to jest właśnie to czego trzeba fanom heavy/power metalu. Kapela powstała w 2022r przez braci Fabio i Nicolasa Calluori, których znamy z Heimdall. Jako muzyk sesyjny wystąpił Ralf Sheepers, który zaśpiewał na 8 kawałkach. Jest również Ian Parry, który śpiewa na jednym utworze, ponadto gościnnie pojawia się Carmelo Claps i Luca Sellitto. Debiutancki album zatytułowany "Scream" ukaże się 22 listopada roku 2024. Fani heavy/power metalu nie powinni przegapić tej daty.

Wielkie nazwiska i muzyka również na wysokim poziomie. Znając twórczość tych muzyków, można łatwo sobie wyobrazić zawartość i stylistykę Die For My sins. To duża dawka power metalu w stylu gamma ray, primal fear, czy właśnie heimdall, jest też gdzieś nutka judas priest. Band postawił na proste, chwytliwe melodie, na dynamikę i heavy metalowy pazur. Łatwo i przebojowe refreny sprawiają, iż kompozycje gwałtownie wpadają w ucho. Do tego dopracowane, zadziorne brzmienie i całość prezentuje się bardzo dobrze. Oczywiście największą uwagę przyciąga wokal Ralfa, który przypomina nieco czasy Gamma ray. Wokal tej klasy nigdy nie zawodzi i tutaj jest mocnym motorem napędowym. Fabio to też utalentowany gitarzysty, który potrafi wykreować pomysłowe melodie i pełne finezji solówki. Panowie tworzą zgrany duet.

Na płycie mamy 9 kawałków i jest kilka killerów, które wyrywa z kapci i od razu robi nadzieje, iż szykuje się płyta idealna. Tak właśnie poczułem się, kiedy usłyszałem "Scream". Niezwykle radosny, przebojowy kawałek, który przypomniał mi stare dobre czasy Primal Fear, ale najbardziej Gamma ray. Co za przebój i to bez wątpienia jeden z takich największych hitów 2024. Podobne emocje wywołuje "time", który również czerpie garściami z czasów Ralfa w Gamma ray. Prosty schemat, niezwykle chwytliwa melodia i do tego ten łatwo wpadający w ucho refren. Ten utwór ma wszystko, żeby zachwycić fanów heavy/power metalu. Trzeci killer to następny w kolejce "Still Alive" i znów taki pozytywny klimat, łatwo przyswajalna melodia i prosty refren. Niby nic odkrywczego, a dostarcza tyle frajdy.Troszkę słabszy jest "Waiting for your hero" i to przede wszystkim ze względu na refren, który nie sieje takiego zniszczenia jak te z początku płyty. Partie gitarowe Fabio na szczęście są bez zarzutu i są mocną stroną tego utworu. Taki stonowany "In the sign of the Cross" to taki nieco mroczniejszy utwór, który można śmiało określić taki heavy metalowym hymnem. Ian Perry śpiewa w bardziej hard rockowym "Shades Of Grey" i to znów bardzo dobry kawałek, który słucha się bardzo przyjemnie. Jednak brakuje troszkę do pełnej ekscytacji. Końcówka płyty to toporniejszy "Dark Symphony" i zadziorny "Perfect Land" i przesiąknięty Primal fear "Kingdom Rise".

Dużo dałbym, iż cały album miał wydźwięk jak pierwsze 3 kawałki. Znakomite, pełne energii i przebojowości killery, które przypomina stare dobre czasy Primal Fear i Gamma ray. Dalsza cześć płyty już ma nieco niższy poziom, troszkę wkraczamy w bardziej stonowane dźwięki. Całość jest pomysłowa, bardzo przemyślana i dostarcza sporo frajdy. Nie brakuje hitów, mocnych riffów, chwytliwych refrenów i wszystkiego to co najlepsze w mieszance heavy/power metalu. Znakomity Fabio i Ralf tworzą zgrany duet. Ta płyta jest tego znakomitym dowodem. Mam nadzieję, iż Ralf zostanie tam już na stałe.

Ocena: 8/10
Idź do oryginalnego materiału