Po wielu latach czekania fani Diablo doczekali się kolejnej, zupełnie nowej, pełnoprawnej gry z uniwersum. Wszyscy zainteresowani siedzieli jak na szpilkach i niecierpliwie wyczekiwali sądnego dnia premiery — piekielnego 6 czerwca. Diablo IV jest od tego czasu (i pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie) na ustach wszystkich. Czy słusznie?
Za siedmioma góra, za siedmioma lasami żyła… nasza postać. Prosta istota wybranej klasy uwikłana w… odwieczny konflikt w Sanktuarium. No właśnie… Odwieczny Konflikt — on nigdy nie da o sobie zapomnieć. Lata temu zniszczeniu uległ potężny artefakt zwany Czarnym Kamieniem Dusz. Najwyższe Zło zostało pokonane, a mieszkańcy Sanktuarium… wciąż nie są bezpieczni. Od wydarzeń przedstawionych w „trójce” mija pół wieku. Teraz do głosu ponownie dochodzi potężna kobieta, a adekwatnie demonica — Lilit. Od dłuższego czasu wiadome było kto będzie nowym głównym „złolem” w grze Diablo IV. Machina promocyjna uruchomiana została wiele miesięcy temu i kręciła się jak słynne koło z drugiej części Piratów z Karaibów. Na nim znajdowali się pracownicy Blizzard Entertainment, który walczyli o uwagę graczy na wszelkie możliwe sposoby.
fot. kadr z gry Diablo IV (zbiory autorki)
Do reklamy gry zatrudniono, chociażby Megan Fox, której zadaniem było roastowanie śmierci graczy. Do stworzenia hymnu promującego tytuł zaangażowano Halsey. Wykorzystano w tym celu jej utwór Lilith, który nagrała ponownie z raperem o pseudonimie SUGA, znanym z zespołu BTS. W Kościele Jezuitów w miejscowości Cambrai we Francji namalowano freski nawiązujące do wydarzeń z gry. Mają rozmach... Czy Diablo IV trzyma poziom i czy posiada charakterystyczny styl i mrok pierwszych dwóch gier, czy może też powtórzy „błędy” „trójki” i przykryje wszystko warstwą lukru?
Historia kołem się toczy, czyli akt dla tych, którzy grają w gry dla fabuły
Trwa era mroku i nieszczęścia. Brutalny akt przeprowadzony przez Lilit w obronie nefalemów oraz jej wygnanie przez Inariusa spowodowały, iż stała się śmiertelnym wrogiem swojego niegdysiejszego ukochanego. Konflikt między Królestwem Niebios a Płonącymi Piekłami, może ponownie rozgorzeć i przynieść zagładę ludzkości. Nefalemowie są dziełem dwóch naprawdę potężnych istot. Obawiano się o ich los, co prawdopodobnie skłoniło Lilit do brutalnego aktu. Jednak teraz, gdy powróciła, jej zamiary mogą być bardziej destrukcyjne niż kiedykolwiek wcześniej. Konflikt między Inariusem a Lilit może prowadzić do ogromnego chaosu i zniszczenia.
fot. materiały promujące grę Diablo IV
Ludzkość może zostać wciągnięta w tę walkę, stając się pionkami w rozgrywkach potężnych istot. Jednak istnieje nadzieja — grupa bohaterów (czytaj Ty i twoi przyjaciele), którzy mogą stawić czoła temu zagrożeniu i będą walczyć o przetrwanie ludzkości. Ostateczny los zależy od przebiegu kluczowych wydarzeń i decyzji, które zostaną podjęte w obliczu powrotu Lilit. Czy uda się powstrzymać jej destrukcyjne zamiary i zapewnić przetrwanie ludzkości? Czy też Sanktuarium pogrąży się na dobre w ciemności i nieszczęściu? To pytania, na które odpowiedź poznać można… grając w Diablo IV.
Gdzie Diablo nie może… tam Lilit pośle!
Pojawienie się Lilit nie jest niczym nowym. Córa Nienawiści miała już swoje 5 minut w serii. Najpierw pojawiła się w Diablo II jako jeden z wielu bossów, chociaż nie każdy mógł mieć tę przyjemność ją spotkać, ponieważ dotarcie do niej wymagało wielu godzin walk i samozaparcia. W dodatku do gry Diablo III — Reaper of Souls, twórcy ukryli informacje na jej temat. Teraz latorośl Mefista dostała po prostu więcej… czasu ekranowego. I to był strzał w dziesiątkę.
fot. materiały promujące grę Diablo IV
Śmiałek z Sanktuarium
Kiedyś wybór postaci sprowadzał się do jednego kliknięcia myszą. Teraz… mamy customizacje. Sprawia ona, iż gra może zacząć się z opóźnieniem (i to nie przez problemy z serwerami). W Diablo IV gracze dostali pełną swobodę i możliwość wyboru spośród ogromnej liczby (twórcy mówią o ponad 8 trylionach) kombinacji wyglądu. Każda klasa posiada unikalne elementy, które są dostępne wyłącznie dla niej. To właśnie gracze decydują o najdrobniejszych detalach wyglądu swojej postaci, takich jak: tatuaże, biżuteria czy fryzura. Pamiętajcie — w grze będziecie mogli oglądać swoją postać w pełnej krasie w przerywnikach filmowych, także czasem warto się postarać. Na ten moment mamy do wyboru 5 klas postaci: silnych barbarzyńców, zmiennokształtnych druidów, potężnych nekromantów, przebiegłych łotrów i (moich ulubionych) wszechstronnie utalentowanych czarodziejów. Każda klasa ma do wyboru dwie płcie (rodzaje budowy ciała/głosy postaci).
fot. kadr z gry Diablo IV (zbiory autorki)
W trakcie swoich przygód można standardowo znaleźć różnorodne przedmioty i łupy. Twórcy dali graczom możliwość eksperymentowania z nimi, aby dostosować je do preferowanego stylu rozgrywki. Można zachować ich pierwotny stan i wykorzystać je zgodnie z ich podstawowymi adekwatnościami lub też wprowadzać modyfikacje, które dodają dodatkowe korzyści w walce. Ta elastyczność pozwala na dość kreatywne podejście do rozwoju postaci i dopasowanie ich do swoich preferencji. A w tej odsłonie jest przy czym „grzebać”, itemy nie są tak oczywiste, jak dawniej.
Rozwój osobisty
W miarę awansowania na kolejne poziomy można wybierać umiejętności z różnych kategorii w drzewku umiejętności, aby wzmocnić swoją postać. Do wyboru dostaliśmy ulepszenia: umiejętności pasywnych, ofensywnych, defensywnych czy mocy żywiołów. Można także wzmocnić istniejące zdolności. Koncentrowanie się na określonej części drzewka umiejętności i łączenie różnych specjalności tworzy unikalny styl gry.
fot. materiały promujące grę Diablo IV
W późniejszych etapach rozgrywki można kontynuować rozwijanie i modyfikowanie konfiguracji oraz umiejętności swojego bohatera dzięki tablicy poziomów mistrzowskich. Ten system umożliwia zwiększanie statystyk postaci lub wzmacnianie mocy efektów, którymi dysponuje przedstawiciel danej klasy. Do przemyślenia jest wiele różnych strategii. Od graczy zależy, jaką konfigurację umiejętności wybiorą i która będzie odpowiadać wybranemu stylowi gry. Niewątpliwie może Wam się przydać w takim celu… Excel.
Wielkie otwarcie
Sanktuarium jest wyjątkowo rozległe, różnorodne i wypełnione po brzegi członkami potężnej armii Płonących Piekieł. W tej części twórcy postanowili stworzyć świat, który… zawsze będzie wyglądać tak samo i w którym będzie się liczyć jedno słowo — reputacja. Zrezygnowano z generowania proceduralnego — to pozostało tylko w lochach. Mapa jest jednak ogromna i przez połowę gry, trzeba przemierzać ją „z buta”. Po trzecim akcie możemy wejść w posiadanie konia. Warto zaznaczyć, iż na mapie zawsze może wam ktoś towarzyszyć, bo ta gra nie ma (i pewnie mieć nie będzie) trybu offline. Za to ma wyczekiwany przez wielu crossplay i cross progression.
fot. materiały promujące grę Diablo IV
Gra składa się z sześciu aktów, prologu i epilogu. Akty możemy przechodzić w dowolnej kolejności. W grze na start dostajemy dwa poziomy trudności, a potwory będą dostosowywały swój poziom trudności pod obecny poziom danej postaci (poprzez tzw. level scaling).
Zrobili nas w konia
Z oceną tej gry chciałam się trochę wstrzymać — poeksplorować świat, wybić w pień hordy mobków, wyrobić sobie własne zdanie. Wypadałoby zacząć od początku. Tę grę przechodziłam na PlayStation 5. o ile jesteście konsolowcami, którzy chcą pograć sobie w Diablo IV z przyjaciółmi to… wyciągajcie jeszcze kilka stówek z portfela na zakup abonamentu, w tym przypadku, PS Plus. No, chyba iż chcecie grać w kooperacji na kanapie — proszę bardzo. Nic nie stoi wam na przeszkodzie (no, chyba iż posiadanie peceta zamiast konsoli).
fot. kadr z gry Diablo IV (zbiory autorki)
Wcześniej w gry z serii Diablo grałam na komputerze (z wyjątkiem Diablo Immortal, które ukończyłam na telefonie), na moim PC testowałam też betę kilka miesięcy temu. Ale coś mnie podkusiło, żeby tym razem zagrać na konsoli, bo w kilka „diabołów” grałam już na padzie zamiast na klawiaturze i z użyciem myszki. I tak jak prawie nigdy nie doświadczam błędów w grach (takie mam szczęście, iż glitche trafiają mi się niezwykle rzadko), tak tym razem… miałam ich dość sporo. „Wywalało” mnie z serwera i nie mogłam zacząć kolejnej sesji. Przerywało mi rozgrywkę, a świat momentalnie pustoszał. Cofało mnie i teleportowało kilka metrów dalej. Dziwne rzeczy działy się w Sanktuarium.
Wyznaj mi swoje grzechy
Stworzyłam moją czarodziejkę i razem z Sonią eksplorowałam świat na (momentami za niskim) poziomie weterana. Od czasu do czasu zmieniałam poziom trudności na chwilę, żeby porównać doświadczenia i mam wrażenie, iż te tryby dostępne na start kilka się od siebie różnią. Tak — widziałam procenty i wiem „z czym się to je”. I tak — jestem też casualem, bo pomimo spędzenia wielu godzin w Diablo II, Diablo III, Diablo II: Resurrected, Diablo Immortal i liźnięciu klasycznego Diablo nie uważam się za eksperta, ani za wielkiego fana gatunku. Ten eksperyment ze zmianą poziomów sprawił, iż zauważyłam, iż dochodziło u mnie czasem do absurdalnych sytuacji — na niższym poziomie trudności szybciej się wykrwawiałam. Wtedy pomyślałam sobie „a co o ile twórcy stworzyli poziom dla weteranów tylko po to by trochę połechtać ego graczy?”. No nie widzę specjalnej różnicy z napojem czy bez…
fot. materiały promujące grę Diablo IV
Poziom trudności w tym świecie jest naprawdę osobliwy. Czasem gracz na niższym levelu może szybciej „ubić” tego samego bossa, z którym aktualnie walczycie. Ma to oczywiście swoje przełożenie w statystykach postaci, ale bywa frustrujące. Frustrujące bywały także podróże konne — mogli nauczyć naszego wierzchowca wspinaczki. Niech się uczy od najlepszych i zapisze na korepetycje z bycia koniem do Płotki.
Co do samego głównego wątku fabularnego — tak jak na początku byłam zaangażowana to z upływem czasu… wiele rzeczy odciągało mnie od poznawania tej historii. A to przez zadania poboczne i wydarzenia w świecie gry. Do samego tytułu mnie przyciągały, ale potem zauważyłam, iż jestem daleko w lesie z głównym wątkiem. A jestem z tych, którzy kochają grać w gry dla fabuły. Pod koniec trochę zmuszałam się do dokończenia gry, bo ciągle miałam wrażenie, iż jakieś wydarzenie zakończy naszą przygodę. Gdy już ukończyłam Diablo IV i zobaczyłam napisy końcowe (po mało satysfakcjonującym starciu finałowym) — poczułam się lekko rozczarowana. Pograłam jeszcze chwilę, zobaczyłam ten wyczekiwany przez wszystkich endgame i na razie ja i Diablo mam przerwę (swoją drogą zalecaną choćby przez twórców).
Rozgrzeszam Cię *puk, puk*
Żeby jednak nie było, iż tylko narzekam. Ogólnie rzecz biorąc Diablo IV to naprawdę dobra gra. Sama historia Lilit, Inariusa i ich syna Rathmy jest wyjątkowo ciekawa. Lilit jako villain sprawdza się doskonale. Jej projekt postaci robi wrażenie. Jest to chyba najlepiej zaprojektowana postać w całej grze. Całości dopełnia głos Danuty Stenki.
Zaproponowany przez twórców polski dubbing jest wyjątkowo dobrze zrealizowana. Myślę, iż pod tym względem ta gra z perspektywy czasu może być uznawana za kultową, a teksty z niej mogą trafić na memy. Grając Czarodziejką codziennie słuchałam głosu Pauliny Holtz (jej głos powinniście kojarzyć z twarzą Gamory). Ale przyznam, iż chętnie usłyszałabym w przyszłości jakieś głosowe smaczki jak np. głos Doroty Choteckiej-Pazury, która w Diablo II wcieliła się w kilka postaci, w tym przedstawicielki dwóch klas — Amazonkę i Czarodziejkę.
fot. materiały promujące grę Diablo IV
Na ten moment twórcy uraczyli nas smaczkami w postaci dopasowywania aktorów w pewne pary. Fani Cyberpunk 2077 mogą wcielić się w Łotrów, których dubbingują Kamil Kula i Lidia Sadowa (męski i żeński głos V). Ci, którzy znają filmy z serii Shrek na pamięć, docenią obecność Nekromantów — Agnieszki Kunikowskiej i Wojciecha Malajkata (głosów Fiony i Kota w butach). Narratorem naszych przygód jest Piotr Fronczewski, który wielokrotnie pełnił już taką rolę w grach komputerowych. Jego „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” jest tekstem absolutnie kultowym i cieszę się, iż zaprosili go do kolejnego dużego, growego projektu.
Oprawa audiowizualna w „czwórce” jest zrealizowana na dość wysokim poziomie. Niektóre lokacje potrafią zaprzeć dech w piersi (czytajcie kościoły ze złoconymi obrazami). Cut scenki mogłyby być momentami bardziej dopracowane, ale i tak prezentują się dobrze na tle całości. Muzyka jest doskonale dobrana do lokacji i przyjemnie się jej słucha. Ścieżka dźwiękowa naprawdę się twórcom udała i lubię do niej wracać poza grą.
The End
Czy przysiądę do tego tytułu i będę grała w czasie sezonów? Na pewno chociaż raz spróbuję. Sprawdzę jak ten tytuł będzie się wtedy zachowywał. Zaraz nadarzy się ku temu okazja, ponieważ 20 lipca o godzinie 19:00 czasu polskiego rozpocznie się 1 sezon — Sezon Plugawców. Na ten moment nie czuję jednak potrzeby przechodzenia tej gry ponownie. Czegoś mi w Diablo IV brakuje. Najprawdopodobniej chodzi tutaj o jakiś cel, tę marchewkę na kiju.
Mam nadzieję, iż twórcy potrafią czytać w myślach graczy i sami zdają sobie sprawy z ewentualnych wad towarzyszących temu tytułowi. Nie każda gra na premierę jest idealna. Coś wiemy na ten temat, lata doświadczenia w branży robią swoje. Nie znaczy to jednak, iż ta gra nie stanie się jakąś perełką w przyszłości — mniej lub bardziej odległej. Każdy fan Diablo musi w tę grę zagrać, a fani hack’and’slashy powinni ją sprawdzić.
Ilustracja wprowadzenia i zdjęcia: materiały prasowe.