Delikatna kobieta
We wrześniu do klasy przyszła nowa dziewczynka, Jadzia. Była tak szczupła i krucha, iż zdawało się, iż silniejszy podmuch wiatru może ją złamać. Zawsze nosiła ciepły sweter, spod którego wystawały ostre, chude ramiona. Rzadkie, jasne włosy splecione w cienkie warkoczyki zdobiły duże, różowe kokardy. Wielkie oczy na bladym, trójkątnym licu patrzyły smutno i zdziwione.
Wysokiemu, wysportowanemu Krzysztofowi wydała się baśniową księżniczką, którą trzeba chronić — co też z zapałem czynił. Dziewczyny natychmiast ją znienawidziły.
— Na co patrzeć, a tu się wywyższa… Ledwo trzyma się na nogach, a już… Najprzystojniejszego chłopaka sobie przywłaszczyła — szeptały złośliwie na przerwie.
W szkole Jadzia nie chodziła do stołówki. Od szkolnych obiadów od razu robiło się jej niedobrze. Każdego dnia przynosiła duże jabłko. Odgryzała malutkie kawałki i żuła tak wolno, iż nie potrafiła zjeść całego owocu choćby podczas długiej przerwy. Dziewczyny prychały, widząc w koszu niedojedzoną pestkę. Krzysztof połykał obiad w pośpiechu i biegł do Jadzi, by ją pilnować.
Odprowadzał ją do domu i niósł jej tornister. Żaden z chłopaków nie śmiał się z niego. Kosztowałoby go to wiele, bo Krzysztof słynął z siły. niedługo wszyscy przywykli, iż zawsze widywano ich razem.
Krzysztof stoczył ciężką walkę z rodzicami i po ukończeniu szkoły nie wyjechał do wojewódzkiego miasta na studia. Było mu wszystko jedno, gdzie się uczyć, byle tylko nie rozstawać się z Jadzią. Zdał do technikum w swoim miasteczku. Rodzice Jadzi uwielbiali Krzysztofa i bez obaw powierzali mu córkę. Uczyła się dobrze, ale egzaminy zdawała z trudem — podczas każdego prawie mdlała. O dalszej nauce nie było mowy.
Jadzia była późnym dzieckiem, rodzice trzęśli się nad nią, byle tylko nie zachorowała, nie stresowała się. Choć, szczerze mówiąc, nie chorowała tak często.
Na rodzinnym zebraniu zdecydowano, iż dla dziewczyny ważniejsze od wykształcenia jest dobre zamążpójście. A tu wszystko układało się idealnie. Krzysztof — idealny kandydat. Matka Jadzi, pracująca jako lekarka, załatwiła córce posadę sekretarki u głównego lekarza w przychodni. I tak Jadzia siedziała w recepcji, stukając w maszynę i odbierając telefony.
Tylko rodzicom Krzysztofa Jadzia się nie podobała. Nie o takiej synowej marzyli. Namawiali go do opamiętania, mówiąc, iż nie rozumie jeszcze, na co skazuje swoje życie. Nie będzie dla niego oparciem, może choćby nie urodzi…
Lecz Krzysztof o takich rzeczach nie myślał. Po prostu lubił opiekować się delikatną dziewczyną. Sam wydawał się sobie jeszcze silniejszy przy niej. Podobało mu się, iż nie jest jak inne, i to, jak patrzyła na niego swoimi ogromnymi szarymi oczami. Ale rodzice tak zmęczyli go i siebie rozmowami o małżeństwie, iż w końcu oświadczył się Jadzi.
Jej rodzice cieszyli się, iż córka dostała tak dobrego męża. Teraz mogą umrzeć spokojnie, wiedząc, iż nie zginie. Co prawda, Jadzia nie przywykła do gospodarowania. Postanowili więc, iż młodzi po ślubie zamieszkają u nich, póki nie przyzwyczają się do wspólnego życia, a oni pomogą, gdy zajdzie potrzeba. Mieli większe mieszkanie.
Rodzice Krzysztofa też się na to zgodzili. Syn przynajmniej będzie najedzony.
Młodzi żyli spokojnie i zgodnie. Nie mieli choćby o co się kłócić. Gdy Jadzia zaszła w ciążę, rodzice początkowo nie wierzyli. Brzuch choćby pod koniec był malutki. Nikt też nie zauważał między nimi namiętności. Kładli się spać, a z pokoju nie dochodził ani jęk, ani szelest.
Jadzi nie pozwalano podnosić niczego cięższego od książki, by donosiła dziecko. Rodzice zabronili im choćby spać razem. Na ten cel kupili drugą kanapę, na którą przeniósł się Krzysztof.
Nie podobało mu się spanie z dala od żony, zaczął nocować u rodziców. I znów wszyscy byli zadowoleni. Tylko jego rodzice wciąż gderali, iż niepotrzebnie związał się z tą chucherkiem, będzie jej służył do końca życia. Denerwował się na nich i uciekał do kolegów.
Podczas jednego z takich wieczorów poznał Kasię — krępą, kształtną i wyzywająco seksowną brunetką. Zdrowych, młodych ludzi pociągnęło do siebie z niezwykłą siPełen wyrzutów sumienia wrócił do domu, gdzie czekała na niego wierna Jadzia, która do końca swych dni pozostała tą samą delikatną dziewczynką, jaką pamiętał z lat szkolnych.