Gieniu z ziomkami kolejny raz wysmażył pyszniutkiego skurwysyna, jednego z lepszych albumów Perdition Temple. Jego niezaprzeczalny talent do zgrabnego składania riffów w całość kolejny raz poskutkował, jak zawsze miodnymi w odsłuchu, morbidangelowymi szlagami na japę w liczbie osiem. Ani grama odkrywczości i oryginalności, za to kolejna należyta porcja tego, czym jeden z mistrzów gatunku raczy słuchaczy od 30 lat, wyrafinowanej, diabelskiej co równie przebojowej death metalowej nawałnicy. Bardzo podoba mi się tu produkcja, nieco stonowana barwa gitar i jak zawsze wirtuozerski warsztat.
Cóż, wierzę, iż Morbid Angel nie wyzionął ducha i doczekamy się jeszcze jakiegoś nagrania, ale będąc świadkiem współczesnych premier płyt takich jak Malign Apotheosis, pozostaje rzec jedynie 'You have no power here, Trey Azagthoth'.
Statystyki: autor: Jakub — 57 min. temu