Zero kompromisów i zero zbędnych ozdobników – to jest czysty, surowy strzał. Chłopaki pokazują pełnię formy, co u nich w sumie nie dziwi.
"Malign Apotheosis" zapowiada się jak walec, który nie bierze jeńców. Kocham ten rodzaj intensywności, a
Gene Palubicki kręci riffy z taką naturalną mocą, iż ciężko go nie nazwać absolutnym królem swojego fachu.
iframe
Statystyki: autor: Szajtan — 14 min. temu