Od lat lubię raz po raz powracać do tych peruwiańskich metalowców i ich debiutu
Demon Tales i za każdym razem przekonywać się jak świetna, mocno gitarowa jest to płyta. adekwatnie jest tu wszystko, czego można oczekiwać od takiego metalu: gęste riffowanie, zróżnicowane wokale i tajemniczy, mroczny klimat unoszący się nad tym wszystkim niczym atomowy grzyb nad Nagasaki i Hiroszimą. I właśnie ten klimat wyróżnia ten album na tle wielu innych, z pozoru, podobnych albumów z old schoolowym, skoncentrowanym wokół potęgi riffu łojeniem.
Daemonium Vobiscum i Unguy Maman, Mother of Disease to hity absolutne. Zwłaszcza przy tym pierwszym trudno pozbyć się ciar na ciele. Chyba nadeszła pora, by sprawdzić co nagrywali później.
Statystyki: autor: Blind — 9 min. temu