No i tak trwałem obramąż (bo przecież nie obrażona hohoho hihihi) aż w końcu parę lat temu stwierdziłem, iż posłucham debiutanckiego The Dying Truth (z okładką ukradzioną Funeral Mist hohoho hihihi). No i oczywiście wyszło, iż z zespołem trzeba się przeprosić, pogodzić i zacząć słuchać więcej. Dzisiaj też jakoś tak postawiłem sobie odświeżyć i leci sobie pierwsza i druga płyta i zaprawdę powiadam Wam, sztosik pierwszorzędny. Doskonała pucha po farbie na debiucie zastępująca werbel, świetne, prymitywne, obskurne, riffowanie, wolne, ciągnące się kawałki (z okazjonalnym rozpędem, ale bez piwkogranka dla brudasów). Drugi album to samo, obydwa bardzo dobre ciosy walcowatego, dusznego death/doomu.
A i jakoś z biegu puściłem sobie ten nieszczęsny trzeci album i ja nie wiem co tam się stanęło. To znaczy wiem, nie chcieli pewnie nagrać znowu tego samego, ale kierunek w jakim poszli, zatracenie klimatu i ogólnie odejście od topornego doomowego death metalowania na niby-ponury, a tak naprawdę radosny defik to dla mnie absolutny minus. No nic, ważne, iż Jedynka i Dwójka dowożą na pełnej.
Statystyki: autor: DiabelskiDom — 14 min. temu













