Lider Megadeth nie przepada z nowoczesną odmianą ciężkich brzmień
Portal LifeMinute przygotował reportaż, którego bohaterem jest Dave Mustaine oraz jego rodzina. Wszystko zostało zorganizowane na okoliczność inauguracji nowego biznesu nazwanego „House of Mustaine”, który zajmować się będzie produkcją wina.
Podczas rozmowy Dave odniósł się do tego jak postrzega współczesną muzykę metalową.
– Dzisiejszy nowoczesny metal z tymi wszystkimi facetami, którzy po prostu krzyczą jest dla mnie zrozumiały, ponieważ oni po prostu nie potrafią śpiewać, więc robią co mogą – zaczął zaczepnie Mustaine. – Na początku lat dwutysięcznych powstawały zespoły określające się jako „nu-metal”. Nie grały żadnych solówek. Dlaczego? Bo nie mogli. Dzięki Bogu ten gatunek odszedł w zapomnienie. W końcu ludzie zaczęli się uczyć jak grać. Sądzę, iż przeciętny gitarzysta zespołu nu-metalowego miałby ogromny problem żeby zagrać utwór „Johnny B. Goode” Chucka Berry’ego. Dobrze, iż moda na to przeminęła – dodaje lider Megadeth.
Dave został następnie zapytany czy lubi jakieś współczesne zespoły.
– Lubię starszą muzykę. Kiedy zaczynałem, ponad czterdzieści lat temu, na scenie muzycznej nie było milionów dzieciaków, które siedzą w domu, grają riffy na swoich komputerach i publikują je w Internecie. Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Dziś, kiedy widzę te wszystkie płyty z nieskazitelną produkcją, na których członkowie zespołu choćby nie grali, to jest to dla mnie oszustwo. Lubię zespoły, które naprawdę grają to, co grają – twierdzi artysta. – Jednym z moich ulubionych gitarzystów jest David Gilmour. To jeden z najbardziej prostolinijnych facetów na świecie. Potrafi zrobić więcej z jedną nutą, niż wszyscy współcześni gitarzyści z dwunastoma. I to jest najważniejsza kwestia: kwestia wyczucia.
Megadeth pracuje w tej chwili nad nowym albumem studyjnym. Zespół zagra w Polsce w październiku w krakowskiej Tauron Arenie jako gość specjalny grupy Disturbed.
