Mateusz Damięcki upamiętnił tatę na Instagramie. Przemówili fani, którzy go poznali
W wieku 79 lat zmarł Maciej Damięcki. Smutne doniesienia potwierdziła najbliższa rodzina cenionego i lubianego aktora.
Artysta zagrał w wielu znanych filmach i serialach, m.in. w "Plebanii", "Pensjonacie pod Różą", "M jak miłość", "Chłopach" czy też "Bulionerach". Jesienią br. pojawiły się dwie duże produkcje z udziałem Damięckiego. Jedna z nich weszła do kin zaledwie tydzień przed jego śmiercią. Chodzi o film o "Uwierz w Mikołaja", świąteczną komedię.
Niedawno Damięcki grał również spektakl w Teatrze Capitol, o czym poinformował jego kolega Piotr Zelt. Artysta wystąpił w dramacie "O co biega". Aktora pożegnały w sieci dzieci, Mateusz oraz Matylda, koledzy i koleżanki z branży, oraz fani.
We wtorek (21 listopada) syn Damięckiego zamieścił nowy post, do którego załączył archiwalne zdjęcie taty. Pokazał kadr z filmu "Banda" z 1964 roku.
Mateusz Damięcki nie pokusił się jednak o żaden rozbudowany opis. Pod postem za to pojawiła się masa komentarzy. "Udało wam się stworzyć taką rodzinę, iż nie sposób was nie kochać" – napisała Anna Mucha. "Wspaniała energia płynie z tego zdjęcia" – podkreśliła Anita Sokołowska.
Pewien internauta przytoczył historię sprzed ponad 30 lat, związaną z Maciejem Damięckim. Zaznaczył, iż miał szansę osobiście spotkać aktora.
"Lata osiemdziesiąte, mały chłopak, Gliwice, kino Bajka. Wyszedł do nas, dzieciaków i ściskał każdemu dłoń. Myślę, iż dla wszystkich z nas to było przeżycie, które zawsze będzie pamiętał" – podkreślił.
Głos zabrała także inna internautka, która tatę Mateusza i Matyldy poznała jakiś czas temu. "Poznałam osobiście, całkiem niedawno, bo na planie filmu 'Uwierz w Mikołaja'. Niesamowity człowiek i aktor. Aż nie chce się wierzyć, iż tak gwałtownie odszedł. Ogromne wyrazy współczucia" – napisała w komentarzu.
Damięcki przemówił po śmierci taty. "Nie ma stawki większej niż życie"
W niedzielę (19 listopada) na InstaStories Mateusz zaprezentował się z krótkim, ciemnym wąsem. Jest to część większej inicjatywy. Jak sam wyjaśnił, nagrał filmik, by zachęcić do przeprowadzania badań, angażując się w kampanię "movember". Noszenie wąsów w listopadzie symbolizuje podnoszenie świadomości na temat problemów zdrowotnych mężczyzn, zwłaszcza raka prostaty.
– Movember to listopad przez M. Dlaczego M? Ponieważ jest to pierwsza litera angielskiego słowa "moustache", czyli "wąsy". Wąsy w tym przypadku są atrybutem męskości, a nie ma większego i lepszego dowodu na męskość niż odpowiedzialność. W tym wypadku odpowiedzialność to zdrowe życie nie tylko dla siebie, ale również dla swojego otoczenia – podkreślił.
– Żeby być zdrowym, musimy się badać. Panowie, apeluję: "Badajcie się". Movember to taki miesiąc, w którym możemy poświęcić ten czas na zadbanie o siebie. Bo pamiętajcie, nie ma stawki większej niż życie – skwitował Damięcki, nawiązując do tytułu kultowego serialu, w którym wystąpił jego ojciec.
Nie podano oficjalnie przyczyny zgonu znanego aktora, a Mateusz Damięcki w swoim ostatnim materiale również nie wspomniał bezpośrednio o swoim ojcu. Wiadomo jednak, iż aktor w przeszłości zmagał się z chorobą nowotworową.
Jak pisaliśmy w naTemat, Maciej Damięcki zadebiutował, mając zaledwie 12 lat. Jego kariera bardzo gwałtownie nabrała tempa i równie gwałtownie zwolniła przez szokującą diagnozę. U początkującego wówczas aktora zdiagnozowano raka tarczycy.
– Miałem grać Felka. Umowa była już podpisana i ktoś z produkcji zauważył, iż zamiast dołka mam górkę na szyi. Skierowano mnie do lekarza i okazało się, iż to nowotwór, do tego złośliwy. Natychmiast wysłano mnie do Szwecji na operację. Gdyby nie to, iż produkcja filmu pomogła w wyjeździe, pewnie już bym nie żył. W Polsce medycyna nie była jeszcze na takim poziomie, a moich rodziców nie byłoby stać na wysłanie mnie na leczenie za granicę. Dlatego często powtarzam, iż aktorstwo uratowało mi życie – podkreślił w wywiadzie dla Plejady.
Po wielu latach u Damięckiego zdiagnozowano raka prostaty. – Stwierdziłem, iż jak już jednego raka pokonałem, to i z drugim sobie poradzę. A wszystko to dzięki mojej żonie. Czułem się dobrze, miałem pewne problemy, ale myślałem, iż to po prostu takie niezręczności dojrzałego wieku. Ale żona kazała mi pójść do lekarza. Więc poszedłem. Okazało się, iż mam raka, ale na szczęście w takim stadium, iż bez większych problemów lekarze sobie z nim poradzili – zdradził w rozmowie.