Dawno temu nazwałabym siebie wielką fanką "Harry'ego Pottera", ale czasy te minęły, człowiek dorósł. Dziś nie zgadzam się z tym, co J.K. Rowling wypisuje o transpłciowych osobach na Twitterze (ups, portalu X), a książki po ponownym przeczytaniu wydają mi się – tak jak ujęła to wspaniała Ursula K. Le Guin – "dobrą lekturą dla swojej grupy wiekowej, ale stylistycznie przeciętną, pomysłowo wtórną i etycznie dość podłą".
To oni zagrają Harry'ego Rona i Hermionę w serialu "Harry Potter"
Ciepło wspominam za to filmową serię o "chłopcu, który przeżył" i przez cały czas uważam, iż nie potrzebujemy rebootu "Harry'ego Pottera", tym bardziej iż premiera drugiej części "Insygniów Śmierci" odbyła się w 2011 roku. Niby trochę lat minęło, ale w branży kinowej i telewizyjnej czas płynie nieco wolniej. W każdym razie stało się, dostaniemy serialową adaptację magicznych powieści Rowling i koniec, kropka.
Wiemy już, kto tym razem wcieli się w wielką trójcę, czyli Harry'ego Pottera, Rona Weasleya i Hermionę Granger. Młodego czarodzieja z blizną na czole zagra Dominic McLaughlin, w roli jego rudego przyjaciela obsadzono Alastaira Stouta, a pilną uczennicę i mózg każdej podejmowanej przez trio operacji została Arabella Stanton, która z nich wszystkich ma największe doświadczenie w aktorstwie (występowała na West Endzie, londyńskim odpowiedniku Broadwayu).
HBO pochwaliło się zdjęciem, na którym widzimy kucające na trawniku uśmiechnięte od ucha do ucha dzieciaki. Na oko mają 11 lat. Podobną fotografię wykonano w 2000 roku Danielowi Radcliffe'owi ("Człowiek-scyzoryk"), Rupertowi Grintowi ("Servant") i Emmie Watson ("Małe kobietki").
Dzieciaki niczym nie zawiniły, ale to nie powstrzymuje hejtu
Każdy, kto czytał siedmiotomową serię Rowling, wie, jak mniej więcej wyglądały główne postaci. Z McLaughlina – jeżeli założymy mu na nos okrągłe okulary i namalujemy na czole błyskawicę – wyjdzie wykapany Harry. Stout też pasuje na Rona, a Stanton to idealna Hermiona. Burza brązowych włosów, większe niż przeciętnie zęby i błysk w oku podobny do tego, jaki na początku kariery miała Watson.
Zgodnie z przewidywaniami internet podzielił się na dwa obozy – na tych, którzy stają w obronie młodych aktorów, i tych, którzy nie widzą problemu w dręczeniu dzieci rasistowskimi tekstami. Koloru skóry Hermiony nie sprecyzowano na papierze, a już tłum "tolerancyjnych" fanów "Harry'ego Pottera" rzucił się na jej nową odtwórczynię, bo nie jest tak biała, jak sobie wyobrażali.
Pomijając sam rasizm, który wypływa za każdym razem, gdy aktor lub aktorka ma karnację ciemniejszą od oliwkowej, zastanawiająca jest znieczulica, jaka panuje w społeczeństwie. Nie trzeba lubić "Harry'ego Pottera", by zobaczyć, jak przewidywalne i przykre jest adresowanie do dzieci nienawistnych komentarzy.
Radcliffe, Grint i Watson mieli ciężko. W tak młodym wieku zostali wrzuceni w sam środek rosnącego z roku na rok (jak balon) fenomenu; osaczani ze wszystkich stron przez prasę i poddawani wiecznym ocenom. Teraz postawmy się na miejscu McLaughlina, Stouta i Stanton – nie dość, iż do końca serialu będą porównywani do poprzedniej trójcy, to na dodatek dorosną na oczach całego świata w dobie internetu, który nie zapomina i nie zna granic.