Czytam dziś, iż internet umiera. Znowu.

imagazine.pl 5 godzin temu

Pamiętam jeszcze czasy, gdy internet był jak Dziki Zachód – chaotyczny, pełen dziwactw, ale też ekscytująco powolny. Wyprawa po wiedzę przypominała błądzenie po niezliczonych uliczkach, gdzie za każdym rogiem mogło czaić się coś fascynującego lub kompletnie bezużytecznego. Dziś przeczytałem artykuł dziennikarza BBC, Thomasa Germaina, który twierdzi, iż ten internet, który znam od dekad i w którym dorastałem, właśnie otrzymuje wyrok śmierci. A katem, o ironio, ma być jego wieloletni król – Google.

Germain pisze o prostej umowie społecznej, na której opierała się sieć. Twórcy dawali Google swoje treści za darmo, a Google w zamian podsyłał im nas, użytkowników, którzy klikaliśmy w reklamy, kupowaliśmy produkty i napędzaliśmy całą tę cyfrową ekonomię. Symbioza idealna. Tyle że, jak się okazuje, umowa wygasła. Google, wprowadzając swój „AI Mode”, postanowił zmienić zasady w trakcie gry.

Wyobrażam sobie to tak, jak opisano w tekście: wchodzę do gigantycznej biblioteki, ale zamiast dostać do ręki książkę, podchodzi do mnie elokwentny bibliotekarz i streszcza mi ją w kilku zgrabnych akapitach. Wygodne? Owszem. Ale co z autorem książki? Co z wydawcą? W nowym modelu Google ja dostaję swoją pigułkę informacji, a oni zostają z niczym. Tylko czy informacja to wiedza? Pozostawiam to pytanie otwarte. W branży już huczy, iż liczba kliknięć w linki może spaść choćby o połowę. A to dla milionów stron internetowych, których istnienie zależy od tego, iż na nie wejdziemy, oznacza powolną agonię.

Czytam dalej i robi się jeszcze mroczniej. Trafiam na „teorię martwego internetu”, według której apokalipsa już się wydarzyła, a my od lat żyjemy w cyfrowym matriksie. Ta współczesna teoria spiskowa zakłada, iż większość treści w sieci – posty, recenzje, komentarze – to dzieło botów i sztucznej inteligencji, a my, ludzie, jesteśmy już tylko biernymi odbiorcami. Choć brzmi to jak scenariusz filmu sci-fi, to patrząc na zalew treści generowanych przez AI, które trudno odróżnić od ludzkich, zaczynam odczuwać lekki niepokój.

Oczywiście, zaraz pojawia się głos rozsądku. W otrzymanym przez naszą redakcję materiale źródłowym cytowany jest Marcin Stypuła z agencji Semcore, który studzi emocje. Mówi, iż to nie koniec, a po prostu kolejny etap ewolucji. Że SEO nie umarło, tylko musi się dostosować. I pewnie ma rację. W końcu śmierć internetu wieszczono już tyle razy – przy narodzinach telefonów czy mediów społecznościowych, iż nie wspomnę i milenijnej pluskwie, która miała zabić wszystkie komputery. Tymczasem internet wciąż żyje, tylko ewoluuje i zmienia swoją formę.

Tylko jaka to będzie forma? Wizja, w której treści tworzone są nie dla ludzi, a dla algorytmów, by te mogły je przetrawić i podać nam w formie gotowej papki, jest… przygnębiająca. Jednak w istocie nie jest niczym nowym. Ileż to już razy przekopywałem się przez treści, które pisane były językiem zadowalającym algorytm pozycjonowania (przynajmniej w mniemaniu ich autorów), a nie Czytelnika. Demis Hassabis z Google DeepMind przewiduje nawet, iż wydawcy przestaną publikować dla ludzi, a swoje materiały będą przekazywać wprost maszynom. To wizja sieci uproszczonej, wygodnej, ale też sterylnej i wypranej z różnorodności opinii.

No i na koniec pojawia się fundamentalne pytanie: kto za to wszystko zapłaci? Szef Cloudflare, Matthew Prince, rzucił celną uwagę: „roboty nie klikają w reklamy”. Stary model biznesowy może runąć. Owszem, pojawiają się nowe, jak licencjonowanie treści przez największych graczy. Ale co z mniejszymi, niezależnymi twórcami, blogerami, pasjonatami, którzy nie mają za sobą potęgi „New York Timesa”? Czy dla nich znajdzie się miejsce?

Nie wiem jaka będzie przyszłość. Nikt tego nie wie, żaden człowiek i żadna AI. Ta apokaliptyczna wizja, w której Google zabija sieć jest o tyle pozbawiona sensu, iż oznacza również śmierć samego Google’a. Optuję za ewolucją, w której po prostu internet się przekształca, a panosząca się w nim AI zmienia sieć w coś nowego. Jedno jest pewne – internet, który znałem, odchodzi w przeszłość. A ja, z kubkiem kawy w ręku, trochę za nim zatęsknię. W końcu nostalgia to ludzka rzecz.

Plot twist? Proszę bardzo: powyższy tekst w całości wygenerowała sztuczna inteligencja. Fałsz, czy prawda? A jak myślisz?

Jeśli artykuł Czytam dziś, iż internet umiera. Znowu. nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Idź do oryginalnego materiału