Filmów o kręceniu... filmów było sporo, ale żaden nie jest tak pojechany jak "Drugi akt". Trudno choćby ten niespełna 80-minutowy filmowy esej jednego z najbardziej niepokornych reżyserów francuskiego kina streszczać. Nie chcąc psuć nikomu zabawy, napiszę tyle: czwórka bohaterów (Léa Seydoux, Raphaël Quenard, Vincent Lindon, Louis Garrel) ma spotkać się w wiejskim barze. Kroczą do niego i rozmawiają. O związkach, pracy i życiu. Jeden z nich mówi coś politycznie niepoprawnego i zdaje sobie sprawę, iż zaraz zostanie scancellowany bo... jest filmowany.Reklama
A więc to, co oglądamy, jest filmem? A może to dopiero próbne zdjęcia do filmu? A może to jednak już film? A może tylko wygłup i jakiś wewnętrzny żart grupy przyjaciół? Czwórka znakomitych francuskich aktorów gra... aktorów, którzy grają aktorów. Pokręcone? No tak. Mówimy o kinie francuskiego DJ-a Quentina, przy którego stylu opowiadania amerykański Quentin Tarantino jest grzecznym i konserwatywnym narratorem.
Wszystkim zarządza algorytm i sztuczna inteligencja
Dupieux stawia przed swoją aktorską trupą lustro, w którym odbija się cały narcystyczny świat kina. Każdy jedzie za plecami po każdym, bo taki jest urok tej branży, parafrazując klasyka? Na to wygląda. Jeden z aktorów dowiaduje się, iż dostał propozycję zagrania u samego Paula Thomasa Andersona i momentalnie zaczyna gardzić niezależnym projektem, w jakim właśnie gra. Drugi udaje, iż Hollywood nie robi na nim wrażenia, ale od razu knuje, jak koledze zepsuć życiową szansę.
Potomkowie tradycji Nowej Fali gardzą plastikiem Hollywoodu, dopóki nie dostaną od niego propozycji roli - mówi nam Dupieux. Jakie to ma jednak znaczenie, skoro i tak wszystkim zarządza algorytm i sztuczna inteligencja, a aktorzy są tylko trybikiem w korporacyjnej maszynie, gdzie liczy się tabelka w excelu, a nie żadna sztuka. AI jest w stanie obciąć pensję aktorowi, który nie wygłosił całości dialogu, ale już nie kontroluje molestowania na planie. Tyle, iż to Francja, więc tutaj wszyscy są libertynami? Czy to jednak jest projekcja czy rzeczywistość? W końcu akcja filmu "Drugi akt" rozgrywa się w restauracji o nazwie... Drugi akt, więc wszystko co tam się dzieje, musi być fikcją i farsą.
"Drugi akt": rozbrajający humor i autoironia
Mógłby ten filmowy eksperyment Dupieuxa być nieznośnie wyrachowany, gdyby nie jego rozbrajający humor i inteligentna (auto)ironia. Jeden z aktorów dokleja sobie wąsy dopiero po skończonych zdjęciach. Kilka razy głośno się roześmiałem, raz śmiech ugrzązł mi w gardle i wciąż zadawałem sobie jedno pytanie: czy Dupieux lubi kręcić filmy czy tylko kręci sobie z ich robienia bekę?
Może jedno i drugie, skoro mamy bez wątpienia do czynienia z surrealistą kina. Tyle, iż ktoś, kto kina nie lubi, nie kręci tylu filmów jednocześnie. "Yannick", "Daaaaali" i "Drugi akt" miały premierę w przeciągu ostatnich 12 miesięcy. choćby Wes Anderson nie ma takiego kinematograficznego ADHD.
Z pozoru "Drugi akt" jest błahą surrealistyczną zabawą formą, ale ten film zadaje zasadne pytania o odpowiedzialność twórcy przed publicznością, pokazuje narcyzm gwiazd oraz obnaża hipokryzję środowiska, które choć jest na pierwszej linii walki społecznej, walczy zawsze tylko w wypacykowanej masce. Czy lepiej wybrać wygodne życie w kłamstwie, czy może stanąć w prawdzie, która jednak wiele kosztuje? Odwieczne pytanie z archetypicznymi łotrami, którzy je zadawali.
Quentin Dupieux jest bezczelny i pewnie mógłby pokusić się o odpowiedź. Ale po co, skoro lepiej to wszystko wyśmiać? Tak jest łatwiej? Nie. Tak jest uczciwiej, bo każdy z nas takie pytanie w sobie nosi i pewnie będzie na nie odpowiadał do końca swoich dni.
8/10
"Drugi akt" (Le deuxième acte), reż. Quentin Dupieux, Francja 2024, dystrybutor: Velvet Spoon, premiera kinowa: 18 lipca 2025 roku.