Czy dzieci mogą odwrócić się od ojca po rozwodzie? Moje dzieci nie chcą mnie znać, bo kiedyś odszedłem

newsempire24.com 2 dni temu

Czy dzieci mogą odwrócić się od ojca po rozwodzie? Moje już nie chcą mnie znać, bo kiedyś odszedłem.

Z Barbarą spędziliśmy razem dwanaście lat. Myślałem, iż nasze małżeństwo jest trwałe, aż zauważyłem, jak się od siebie oddalamy. Po urodzeniu córek — Zosi i Kingi — żona całkowicie oddała się macierzyństwu. Nie mam do niej o to pretensji, rozumiem, iż dzieci potrzebują uwagi. Ale zacząłem czuć się jak powietrze — jakbym miał przy sobie nie żonę, ale tylko matkę moich dzieci i nic więcej.

Prawie nie rozmawialiśmy. Lata sypialiśmy w osobnych pokojach. Brakowało mi ciepła, wsparcia, zwykłego spojrzenia, w którym byłbym ważny. Wtedy poznałem Katarzynę. Była młodsza, słuchała mnie, interesowała się tym, co robię, patrzyła na mnie tak, jak żona nie patrzyła od lat. Nie chciałem zdradzać. Wróciłem do domu i szczerze powiedziałem Barbarze: odchodzę.

Spodziewałem się krzyku, łez, scen. Ale Barbara zareagowała cicho. Tylko skinęła głową i rzekła, iż rozumie. Ani prośby, by zostać, ani wyrzutów. Rozwiedliśmy się. Ożeniłem się z Katarzyną. Z początku wszystko wydawało się nowe i jasne: wspierała mnie, dbała, była blisko. A potem znów przyszło niezrozumienie, chłód, obcość.

Starsza córka była wtedy nastolatką, młodsza chodziła do podstawówki. Barbara uznała, iż dzieci nie powinny się ze mną widywać. Mówiła, iż bez wstrząsów będzie im lepiej. Przez moją matkę wysyłałem prezenty i pieniądze — ona utrzymywała z Barbarą kontakt. Choć tak, to jednak byłem obecny — choćby przez cudze ręce.

Później urodził mi się syn — Marek. Z nim chciałem wszystko zrobić inaczej. Nosiłem go na rękach, uczyłem mówić, bawiłem się z nim każdego wieczoru. Ale i Katarzyna odeszła. Miał wtedy zaledwie cztery lata. Znalazła kogoś młodszego, bardziej zaradnego, jak się później dowiedziałem. Postawiła warunki: spotkania według grafiku, ścisły nadzór, pieniądze na każdą drobnostkę. Potem jej nowy mężczyzna oświadczył, iż nie ma dla mnie miejsca w ich życiu. Kontakt z synem urwał się.

Teraz mam sześćdziesiąt siedem lat. Moje córki mają swoje rodziny, swoje dzieci — wnuki, których nigdy nie trzymałem na kolanach. Mój syn jest już dorosły, ale nie wiem, gdzie jest, jak żyje, kim został. Nikt nie dzwoni. Nikt nie pisze. Jakbym przestał istnieć. Popełniłem błąd, odszedłem — to prawda. Ale czy za to należy mnie wymazać na zawsze?

Próbowałem być blisko. Pomagałem, jak mogłem. Ale każdy ma swoje granice. Nie usprawiedliwiam się, chcę tylko, by mnie usłyszano. Tak, odszedłem, ale nie przestałem być ojcem.

Teraz jestem sam. Bez rodziny, bez dzieci przy boku. Święta — puste. Telefon milczy. Czasem boję się, iż umrę — i nikt się nie dowie. Czasem myślę: może napisać list? Zadzwonić? Ale co powiedzieć? “Przepraszam, iż byłem słaby”? “Przepraszam, iż nie potrafiłem utrzymać rodziny”?

Czy nie zasługuję chociaż na jeden telefon? Czy nie mam prawa wiedzieć, jak się mają moje dzieci? Dlaczego ich milczenie czuję jak wyrok?

Czasem siadam na ławce pod domem i patrzę, jak inni dziadkowie spacerują z wnukami. Słucham, jak wołają: “Dziadku, chodź tu!” A mnie nikt tak nie nazwie.

Czas ucieka. Nie chcę umierać z poczuciem, iż byłem nikim dla tych, których kochałem nad życie. Może niedoskonały, może błądziłem. Ale czy miłość mierzy się tylko czynami?

Nie wiem, czy mi wybaczą. Ale wciąż mam nadzieję. Wciąż czekam…

Idź do oryginalnego materiału