Cztery dni przed śmiercią Kołaczkowskiej stało się to. Siostra aktorki przerwała milczenie

pomponik.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: pomponik.pl


Joanna Kołaczkowska, znana artystka kabaretowa, odeszła w połowie lipca tego roku. Kilka tygodni po śmierci, najbliżsi z jej otoczenia udzielili wywiadu, w którym podzielili się wspomnieniami dotyczącymi ostatnich chwil aktorki.


To już ponad dwa miesiące, odkąd nie ma wśród nas Joanny Kołączkowskiej. Artystka odeszła 17 lipca, pozostawiając wielki żal i pustkę na polskiej scenie kabaretowej. Bliscy artystki - siostra Agnieszka Kamys, szwagier Dariusz Kamys, przyjaciele Jacek i Małgorzata Olejarzowie - udzieli wywiadu na łamach magazynu "Pani", w którym opowiedzieli o swoich wspomnieniach związanych z Kołaczkowską.

Bliscy Joanny Kołaczkowskiej o ostatnich tygodniach aktorki


Siostra Joanny Kołaczkowskiej wróciła pamięcią do momentu, w którym aktorka dowiedziała się o diagnozie. Mimo trudnej sytuacji starała się zachować jak największy spokój.Reklama


"Kiedy zadzwoniła i powiedziała, iż zna wyniki, jej głos nie miał w sobie ani krztyny dramatyzmu. Mówiła spokojnie, jakby opowiadała o czymś codziennym, zwyczajnym. Zadawała rzeczowe pytania, a potem powtarzała je nam, jakby chodziło o usuwanie pieprzyka (...). To było porażające, bo przecież diagnoza była wyrokiem śmierci. A jednak mówiła o tym tonem, w którym było więcej łagodności niż strachu" - wyznała Agnieszka Kamys.
Przyjaciółka Kołaczkowskiej wspomniała, iż paradoksalnie aktorka zniosła wiadomość o diagnozie najlepiej ze wszystkich z jej otoczenia.
"Dla mnie to było niepojęte. Lekarz powiedział jej otwarcie, iż rokowania są bardzo złe, a ona przyjęła to bez łez, bez buntu. Kiedy ja drżałam, jak to przeżyję, ona powtarzała z czułością i troską: 'Nie martw się, Gosiu, wszystko będzie dobrze'. I mówiła to tak lekko, iż chwilami miałam wrażenie, iż to ona opiekuje się nami, a nie my nią" - powiedziała Małgorzata Olejarz.





Siostra Joanny Kołaczkowskiej przejmująco o ostatnich dniach aktorki


Ostatnie tygodnie życia Kołaczkowska starała się spędzić w gronie najbliższych przyjaciół. Jej dom stał się miejscem spotkań, w którym każdego dnia przewijały się kolejne bliskie osoby.
"W jej odchodzeniu nie było smutku, płaczu ani rozpaczy. Było coś innego: śmiech, ciepło, rozmowy, wygłupy. Jej dom stał się miejscem, w którym nagle zrobiło się gwarno. Ktoś coś gotował, ktoś żartował... I w tym wszystkim Asia - obecna, spokojna, uśmiechnięta. Była szczęśliwa, kiedy widziała nas razem - żartujących, gadających głupoty, wspominających dawne czasy. I iż nikt się nie spieszy, iż kawa stoi na stole, iż pachnie rosół, iż ktoś coś gotuje, ktoś inny wpada, załatwia, iż cały dom tętni obecnością. To było jak powrót do dawnych lat - taki mały akademik pełen życia. Gotowałem Asi m.in. rosoły mocy - tak je nazwaliśmy - czyli długo gotowany rosół, który miał dawać siłę i energię" - wyjawiła Jacek Olejarz.
Siostra Kołaczkowskiej przytoczyła zdarzenie, do którego doszło na cztery dni przed śmiercią aktorki.
"Na cztery dni przed jej odejściem wydarzyło się coś, czego nie potrafię nazwać inaczej niż spotkaniem na granicy światów. Trzymałam ją za rękę, zamknęłam oczy i poprosiłam: 'Asia, jeżeli chcesz, mów do mnie'. I wtedy w sercu usłyszałam jej głos - spokojny, pewny. Powiedziała, iż nic ją nie boli i jest spokojna. A kiedy spytałam, gdzie jest, odpowiedziała: 'Stoję przed bramą'. Widziałam tę bramę. Ogromną, ciężką, nowoczesną, zbudowaną z dwóch monumentalnych płyt w kolorze écru. Przez otwarte wrota widać było światło i ludzi, którzy wchodzili tam powoli, w swoim tempie. Powiedziałam jej: 'Asia, dalej już nie pójdę, musisz iść sama'. I ona poszła. (...)" - wspomina Agnieszka Kamys.
Czytaj także:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Doniesienia ws. Anny Muchy dotarły niespodziewanie
Anna Mucha ujawnia tajniki swojej diety: masełko, desery
2 miesiące po odejściu Kołaczkowskiej Kamys przerwał milczenie
Idź do oryginalnego materiału