Peter Sullivan spędził za kratami 38 długich lat za zbrodnię, której nigdy nie popełnił. Dziś ma 68 lat. Trafił do więzienia jako młody, 30-letni mężczyzna i wyszedł jako starzec – zniszczony przez system, ale wreszcie oczyszczony z zarzutów. Sprawiedliwość nadeszła późno. Zbyt późno.
Był 1 sierpnia 1986 roku. 21-letnia Diane Sindall, właścicielka kwiaciarni i barmanka, wracała z pracy do domu w miejscowości Bebington. Nigdy do niego nie dotarła. Została napadnięta, brutalnie zgwałcona i zamordowana. Wstrząśnięta społeczność żądała szybkiego ujęcia sprawcy.
Padło na Petera Sullivana – bezrobotnego robotnika z sąsiedniego Birkenhead. Prasa ochrzciła go „bestią” i „wilkołakiem”. Nikt nie słuchał jego zapewnień o niewinności. Mimo iż miał alibi – wieczór spędzał w pubie, grając w rzutki – skazano go na dożywocie.
Mijały lata. Sullivan pisał odwołania, błagał o wznowienie śledztwa. Bezskutecznie. Dopiero w 2023 roku jego sprawą ponownie zajęła się brytyjska Komisja ds. Przeglądu Spraw Karnych (CCRC). Nowoczesna technologia umożliwiła powtórne badanie materiału DNA pobranego z miejsca zbrodni. Wynik był jednoznaczny: Peter Sullivan nie miał żadnego związku z tą sprawą.
– Nie mamy wątpliwości, iż przyjęcie nowych dowodów DNA jest konieczne w interesie wymiaru sprawiedliwości – orzekł sędzia Timothy Holroyde podczas posiedzenia sądu apelacyjnego w Londynie.
Wyrok z 1987 roku został uchylony.
Peter Sullivan wysłuchał słów sędziego za pośrednictwem łącza wideo z więzienia w Wakefield. Gdy usłyszał, iż zostaje uniewinniony – rozpłakał się. Nie ze strachu, nie z bólu – z ulgi. Po 38 latach mógł wreszcie odzyskać wolność. Ale jak odzyskać czas?
To nie tylko brytyjski dramat. Historia Petera przypomina los Tomasza Komendy – niesłusznie skazanego w Polsce. W obu przypadkach zawiódł system, zawiodły organy ścigania i sądy. Zabrano im młodość, odebrano godność i imię.
Czy państwo przeprosi? Czy można w ogóle przeprosić za coś takiego?
Peter Sullivan wyszedł z więzienia jako wolny człowiek – ale nigdy nie będzie tym samym człowiekiem, który wszedł tam w 1986 roku. Zniszczono mu życie, rodzinę, przyszłość. Teraz pozostaje pytanie: kto odpowie za tę pomyłkę? I czy jakiekolwiek odszkodowanie wystarczy, by naprawić tak głęboką niesprawiedliwość?