Czego chcesz, diable?

filmweb.pl 11 miesięcy temu
Dwie trzynastolatki – Angela (Lidya Jewett) i Katherine (Olivia O’Neill) – zaginęły na trzy dni. Zamiast wspólnego odrabiania lekcji - wycieczka w głąb w lasu. Zamiast umówionego z rodzicami powrotu na kolację - spirytystyczny seans w okrytej cieniem norze i próba wzywania zmarłych. Jedna z dziewczyn pragnie usłyszeć głos matki i tak naprawdę wreszcie ją poznać. Nieszczęśliwy, ale nie aż tak odosobniony, przypadek. Angela przyszła na świat, ale w trakcie porodu jej matka musiała go opuścić.

"Egzorcysta: Wyznawca" to tyleż tzw. "legacy sequel", co w zasadzie całkowicie anonimowy, satanistyczny horror XYZ na jesienno-zimowy okres. Z filmu Williama Friedkina reżyser David Gordon Green pożycza przede wszystkim czcionkę tytułu. Do tego kilka ujęć – zaciekle walczących ze sobą psów, ponurych zbliżeń na wizerunki matki boskiej – sugeruje w jakim uniwersum się znajdujemy. Aha, zapomniałbym, pozostało Chris MacNeil (Ellen Burstyn), ani to w wiodącej roli, ani jako szczególnie istotny punkt odniesienia na trzecim planie. Dla producentów jest przede wszystkim marketingową przynętą, która zarazem ma legitymizować ten pokraczny projekt swoją obecnością.

  • Universal Pictures
  • Eli Joshua Adé


David Gordon Green wie, iż w filmowej narracji "niewiedza bywa błogosławieństwem", ale w jego "Egzorcyście: Wyznawcy" tajemnica jest niczym więcej jak pustym polem w scenariuszu. Może to autoironia, ale jeszcze w pierwszym akcie dostaniemy emblematyczną dla całego filmu scenę. W trakcie szeroko zakrojonej akcji poszukiwawczej dochodzi do spotkania między Victorem (Leslie Odom Jr), ojcem samotnie wychowującym Angelę a rodzicami Katherine. Wyładowując swoją frustrację, Miranda (Jennifer Nettles) wykrzykuje: „My się nie znaliśmy, nie wiem, kim jesteś, nie wiedzieliśmy, iż nasze córki się znały, nic o sobie nie wiemy!”. Trudno nie kiwać wówczas twierdząco głową. My też ciągle nic o nich nie wiemy.

Niepisana zasada sequela mówi, iż ma być większy, głośniejszy i ambitniejszy od poprzednika(ów). Nie zliczymy spełnionych filmowych realizacji tego założenia. David Gordon Green w "Egzorcyście: Wyznawcy” chce się wpisać w ten trend, ale jedynym pomysłem na to jest koncept podwójnego opętania. Demon nawiedzający dwie dusze ma być przeciwnikiem groźniejszym, trudniejszym do pokonania i gwarantującym więcej ekranowego czasu horrorowej jatce (okropnym konwulsjom, egzekucjom, wypalającym się bliznom, bluźnierczym wiązankom i demonicznym spojrzeniom). Proste? Cholernie proste.

  • Universal Pictures
  • Eli Joshua Adé


Miałoby to ręce i nogi, ale nie ma. David Gordon Green poświęca więcej uwagi relacji Angela – Victor. Ma ona pewne pokłady dramaturgii, łączy ich bliska więź, ale oddala kilka nieprzegadanych tematów i nieprzetrawiona tragedia z przeszłości. Niestety przy tym trudno fabularnie uzasadnić obecność Katherine i jej rodziców. Przyjacielska więź czy wspólne sekrety między dziewczynkami nie mają dla scenarzystów żadnego znaczenia. Może ważna ma być światopoglądowa formacja obu rodzin? Z jednej strony - niewierzący, przytomnie obojętny i cyniczny wobec nadprzyrodzonych zjawisk Victor. Z drugiej - bogobojni rodzice Katherine, religijni fundamentaliści, ufni i dosłownie traktujący zapisy Pisma Świętego. W "Egzorcyście: Wyznawcy" nie chodzi jednak o konfrontację tych dwóch postaw. To jedynie przypadkowe, czarno-białe zestawienie. Bez celu i bez sensu.

Pierwsza połowa filmu jest więc zmarnowana. Mdła i nieczytelna w portretowaniu postaci, niezdarnie rysująca między nimi linie konfliktów i wspólnych/sprzecznych motywacji, ślamazarnie budująca aurę zagrożenia i niestety całkowicie na tym skupiona. Finał to z kolei ocierające się o parodię egzorcyzmy (od krucyfiksu i wody święconej po szamańskie kadzidełka i naszyjniki) przy inscenizacyjno-realizacyjnym zestawie minimum: montażowe ciach, ciach, ciach, wywijanie jęzorem, sufit pokryty krwią, ciach, ciach, ciach, wykręcone palce, wyrwane paznokcie, ciach ciach ciach, smolista ciecz wyciekająca z bluzgających ust demona. Pomnikowy "Egzorcysta" został sprowadzony do horrorowej telenoweli. jeżeli słyszycie dochodzący z oddali łomot - to William Friedkin przewracający się w grobie.
Idź do oryginalnego materiału