Czasem życie serwuje nam niespodziewane prezenty. Moja historia zaczęła się nocą, gdy spałem, a moja dobra przyjaciółka zadawała mi pytania, na które odpowiadałem przez sen.

twojacena.pl 10 godzin temu

Dzisiaj znów myślałem o tym, jak życie potrafi zaskoczyć. Moja historia zaczęła się pewnej nocy, gdy spałem, a moja dobra przyjaciółka, Zosia Nowak, zadawała mi pytania, na które odpowiadałem przez sen.

Raz spytała: Co byś wolał Maserati czy inny luksusowy samochód?. Ja tylko mruknąłem: Saksofon. Rano opowiedziała mi o tym, i ta z pozoru błaha nocna rozmowa zmieniła moje życie na zawsze.

Zawsze uwielbiałem muzykę od młodości słuchałem zespołów takich jak Dżem czy Perfect. Rock był moją pasją, ale gitara nigdy nie wydawała mi się moja. Muzyka była ważna, ale potrzebowałem instrumentu, który naprawdę wyrazi moje emocje. Wtedy pomyślałem: A może saksofon?. To było niespodziewane, ale czułem, iż to adekwatny wybór.

Od tamtej chwili wszystko się zmieniło. Zacząłem grać, chodziłem na warsztaty, uczyłem się w szkole muzycznej. Muzyka stała się moim powołaniem. W trakcie kariery miałem zaszczyt występować z artystami jak Jan Ptaszyn Wróblewski czy Tomasz Stańko. Te spotkania nauczyły mnie, iż muzyka to nie tylko technika to język, który rozumie każdy.

Ostatnie lata spędzam jednak na ulicach Warszawy, grając dla przechodniów. Dziś jestem jednym z nielicznych ulicznych muzyków w Polsce. Kiedyś ludzie zatrzymywali się, słuchali, zostawiali kilka złotych. Teraz większość idzie dalej, jakbym był niewidzialny. Ale to mnie nie złamie. Gram dalej, bo muzyka to samo życie.

Mam 72 lata, a wciąż wychodzę na ulicę z saksofonem, choćby gdy temperatura spada do zera. Wydaje się trudne, ale czuję harmonię muzyka daje mi siłę, a ci nieliczni, którzy przystaną, dodają otuchy. Każdy dźwięk to cząstka mojej duszy, którą daję światu, choćby jeżeli nikt tego nie widzi.

Muzyka nauczyła mnie cierpliwości, dyscypliny i szczerości. Na ulicy nie ma sceny, świateł jest tylko instrument i miejski gwar. W tej prostocie jest piękno: prawdziwe spotkanie z ludźmi, czyste i autentyczne. To przypomina, iż sens muzyki nie leży w oklaskach, ale w dotknięciu serc, w zatrzymaniu codziennego biegu choć na chwilę.

Często wracam myślą do tamtej nocy, gdy wyśniłem saksofon. Kto by pomyślał, iż jedno słowo zmieni wszystko? Dało mi nową drogę, uczyniło muzykiem, przyniosło euforia i spotkania z niezwykłymi ludźmi.

Może w życiu nie liczy się to, co masz, ale co robisz. Czasem odpowiedź przychodzi niespodziewanie przez sen, przez znak, przez ludzi, którzy rozumieją. Moja historia to opowieść o pasji, wytrwałości i o tym, iż nigdy nie jest za późno, by iść za głosem serca.

Świat się zmienia, ludzie mniej słuchają, ale muzyka trwa. Łączy, leczy, inspiruje. Jestem szczęśliwy, iż wciąż gram, iż mogę wyjść na ulicę, choćby gdy jest zimno, i widzieć, jak magia dźwięków dotyka przechodniów. Bo muzyka to życie i dopóki mogę wydobywać z saksofonu nuty, czuję, iż żyję naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału