Jako twórca miał pecha, pojawił się za późno, żeby wyrobić sobie markę. Trafił w jeden z okresów najgorszych dla autorów polskiej fantastyki – i jeszcze zaczął od wydawnictwa 3,49, które dziś mało kto pamięta, a które choćby wtedy czytelnicy słabo kojarzyli. Do nagród też nie miał szczęścia, bo choćby gdy dwa razy dostał nominacje do Zajdla, to za konkurencję miał Kresa, Dukaja i Sapkowskiego. To w sumie aż dziwne, iż mimo dosyć kiepskich czasów jako czytelnicy dostawaliśmy świetne książki.