Czarnobyl w HBO

ekskursje.pl 5 lat temu

Blogobywalcom, którzy rozważają wykupienie abonamentu na HBO GO dla finału „Gry o Tron”, podrzucam kolejny argument. Za chwilę premiera pięcioodcinkowego serialu „Czarnobyl”. Bindżowalny!

Wspominam o tym serialu w swoim tekście w „Wyborczej”, ale nie było tam miejsca na recenzję. Zrecenzuję więc tu.

W tej tematyce uważam siebie za średniozaawansowanego. To było jedno z najważniejszych wydarzeń historycznych za mojego życia, a na dodatek akurat wtedy byłem nastolatkiem pasjonującym się fizyką i chemią.

Czytałem wszystko na ten temat, co mi wpadło w ręce. Było tego sporo, bo cenzura wtedy ogólnie łagodniała, w ZSRR paradoksalnie najszybciej.

Kupiłem sobie wtedy w księgarni radzieckiej na Nowym Świecie (nie umiałbym teraz sobie przypomnieć, gdzie dokładnie była – jakoś tak obok Amatorskiej?) fotoalbum „Czernobylski reportaż”. Komuś pożyczyłem, mam mgliste wspomnienie, iż Pewnemu Pisarzowi SF, którzy chciał coś napisać na kanwie.

Serial pokazuje to wszystko z dokumentalną starannością, której oczekujemy po marce „HBO”. Zobaczymy tutaj kadry, wyglądające toczka w toczkę jak słynne, ikoniczne zdjęcia (ewakuacja mieszkańców Prypeci, katastrofa helikoptera w akcji gaśniczej, ruina z charakterystycznym kominem). Niektóre były w tym albumie.

Nawet nie wiem, czy nie wmontowali oryginalnego materiału – na pierwszy rzut oka, scena z helikopterem nie do odróżnienia. W dialogi w każdym razie na pewno wpisane kwestie znane z książek.

Odpowiednie wnętrza i plenery odnaleziono na Litwie. Komunistyczne blokowiska wyglądają podobnie od Rostocku po Kamczatkę. Blokowisko przypominające Prypeć znaleziono na wileńskich Fabianiszkach. A elektrownia bliźniaczo podobna do czernobylskiej działała do niedawna w Ignalinie, makabrycznie blisko polskiej granicy.

Rekwizyty i detale w rodzaju telefonów, mebli, samochodów, choćby krawatów i garniturów, wyglądają mniej więcej tak, jak to zapamiętał człowiek żyjący w tamtym ustroju. Tyle, iż w tych garniturach chodzą hollywoodzcy aktorzy i rozmawiają ze sobą po angielsku (choć parokrotnie słyszymy rosyjski, znów w ikonicznych scenach, np. wezwania strażaków).

Osią narracyjną uczyniono współpracę dwóch niepasujących do siebie mężczyzn: chemika Walerego Legasowa (gra go Jared Harris, szerzej znany jako „Angol z Mad Men”) i ministra energetyki Borysa Szczerbyny (Stellan Skarsgard).

Obaj są postaciami historycznymi, Legasow popełnił samobójstwo w drugą rocznicę katastrofy, Szczerbyna zmarł niedługo po nim (być może w związku ze sporą dawką promieniowania, którą dostał podczas akcji likwidacyjnej).

Ich kooperacja pasuje do klasycznego „buddy movie”. Początkowo się nie lubią jak aparatczyk z jajogłowym, stopniowo nabierają do siebie szacunku.

Rolę ich współpracy zdecydowanie tu wyolbrzymiono – tam było więcej aparatczyków i więcej jajogłowych. Zrobiono też trochę innych uproszczeń, typu lekka podmiana chronologii albo połączenie dwóch postaci w jedną.

Nie mam o to żalu. Dzięki tym zabiegom ogląda się ten serial jak pasjonującą, fabularną fantastykę apokaliptyczną. Ta przecież od dawna jest pełna takich wydarzeń: huk, przerażeni operatorzy w pokoju kontrolnym, mroczne korytarze z oświetleniem awaryjnym, wycie syren, kłęby toksycznego dymu, próby ratowania rannych kolegów i ta straszna scena, gdy ktoś w końcu otworzy ciężkie metalowe drzwi i zobaczy, co jest za nimi…

Znamy to z serialu „Stranger Things”. Do licha, znamy to z gry „Half Life”. Opowieść o Czarnobylu można ułożyć z tytułów kolejnych poziomów tej gry („Anomalous Materials”, „Unforeseen Consequences”, „Office Complex”, „Questionable Ethics”, „Surface Tension” i oczywiście „Forget About Freeman!”).

Na załączonym kadrze mamy początek tej tragedii. Inżynierowie Akimow, Diatłow i Toptunow usiłują zrozumieć, co się dzieje.

Usłyszeli huk, budynek się zatrząsł, poleciały szyby. Ale może to tylko wodór, gromadzący się w zapasowym zbiorniku?

Diatłow (na zdjęciu: pośrodku) jeszcze o tym przekonany. To on był szefem, więc jego podwładni, mimo narastających w nich wątpliwości, wykonują jego polecenia, w tym te jawnie samobójcze („chłodzenie nie chce ruszyć, bo widocznie jakiś zawór blokuje obieg, idźcie do reaktora odkręcić…”).

Większość postaci pokazanych w tym kadrze nie dożyje finałowego odcinka. Jak w GoT, ale naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału