Cobra Kai 6A – Netflix uderza bardzo mocno… bez litości! [RECENZJA]

strefamusicart.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: cobra-kai-sezon-6-czesc-2-kiedy-premiera-czolo-1200×600


Pierwsze 5 odcinków szóstego sezonu Cobra Kai rozpoczyna się w momencie, gdy Cobra Kai zniknęli z miasta, a bohaterowie stają przed dylematem, czy i jak rywalizować w turnieju karate – Sekai Taikai, który odbędzie się w Barcelonie. Daniel LaRusso (Ralph Macchio) i Johnny Lawrence (William Zabka) stają na czele połączonego i zjednanego dojo, podczas gdy ich uczniowie, w tym Miguel Diaz (Xolo Maridueña), Robby Keene (Tanner Buchanan), Samantha LaRusso (Mary Mouser) i Eli „Hawk” Moskowitz (Jacob Bertrand), muszą zdecydować, jakie są ich cele i ambicje.

Serial Cobra Kai od momentu, gdy przeszedł pod skrzydła Netflixa, niestety coraz bardziej traci na jakości. Pierwsze dwa sezony były prawdziwym powiewem świeżości, pełnym ciekawych pomysłów oraz dobrze złożonych bohaterów. Jednak od trzeciego sezonu widać wyraźny spadek. Bohaterowie stanęli w miejscu, ich rozwój został zahamowany, a fabuła zaczęła się powtarzać. Johnny, zamiast czerpać z doświadczeń zdobytych dzięki znajomości z Danielem, staje się coraz bardziej nieracjonalny i nierozsądny. Daniel, jako jeden z nielicznych, stara się trzymać wszystko w ryzach, ale scenariusz nie daje mu na to szans.

Alicia Hannah-Kim jako Sensei Kim Dae-Un i Martin Kove jako John Kreese / fot. Netflix

Każdy kolejny sezon to kalka poprzedniego, brak w nich nowych pomysłów i zaskakujących zwrotów akcji. Nie wspominając o choreografiach walk, które w tym sezonie wyglądają wyjątkowo sztucznie, co wcześniej zwykle wyglądało zjawiskowo. Pojawienie się Johna Kreese’a (Martin Kove) i jego nowych towarzyszy nie wnosi nic nowego, a wręcz przeciwnie — powoduje jedynie frustrację. Twórcy zdają się myśleć, iż kolejne cliffhangery będą przyciągać widzów, ale w rzeczywistości dostarczają jedynie naiwnych i dziwnych wątków.

Sezon 6A jest gwoździem do trumny tej serii. Jest nudny, przewidywalny, a jego finał to czysta kpina. Najbardziej boli jednak całkowite zaniedbanie postaci Robbiego. Miguel, choć irytujący i płaski, jest wiecznie faworyzowany, co odbija się na prawdziwym synu Johnny’ego, który został całkowicie zapomniany. To przerażające, zwłaszcza gdy pomyśli się, iż pierwsze sezony były tak ekscytujące głównie dzięki chemii pomiędzy Macchio a Buchananem.

W dużym skrócie, wątek Tory (Peyton List) nie porusza, a próby zaprzyjaźnienia czwórki ludzi, którzy powinni się nienawidzić, czyli właśnie Tory, Robbiego, Miguela i Sam, są żałosne. Postacie drugoplanowe, takie jak Kenny Payne (Dallas Dupree Young) i Devon Lee (Oona O’Brien), są irytujące, a ich motywacje są bez sensowne i słabo rozpisane. Macchio zdaje się, iż nie chce tam być, Zabka robi z Johnny’ego idiotę, a Kreese, który do tej pory trzymał wysoki poziom, wydaje się być zmęczony powtarzaniem tych samych schematów. Jedynie Chozen (Yuji Okumoto) wnosi odrobinę uśmiechu w tym ponurym świecie Miyagi-do.

Drogi Netflixie, dlaczego zniszczyłeś coś, co zaczęło się tak pięknie? Wygląda na to, iż wziąłeś sobie do serca motto Cobra Kai i nie masz dla widzów litości.

Khalil Everage jako Chris, Nathaniel Oh jako Nate, Griffin Santopeitro jako Anthony Larusso, Owen Morgan jako Bert, Mary Mouser jako Samantha LaRusso, Aedin Mincks jako Mitch, Gianni DeCenzo jako Demetri, Xolo Maridueña jako Miguel Diaz, Jacob Bertrand jako Eli ‘Hawk’ Moskowitz, Tanner Buchanan jako Robby Keene, Peyton List jako Tory Nichols / fot. Netflix

Autor: Joanna Tulo

Idź do oryginalnego materiału