W swoim arcydzielnym opowiadaniu Biblioteka Babel Jorge Louis Borges, argentyński pisarz i bez wątpienia jeden z najważniejszych pisarzy XX wieku, tworzy metaforę nieskończonego archiwum – przestrzeni, w której przechowywane są wszystkie księgi: zarówno te już wydane, jak i te, które dopiero zostaną napisane. Umożliwia to matematyka, a precyzyjniej: kombinatoryka. Archiwum Borgesa nie jest bynajmniej miejscem porządku, ale chaosem – labiryntem, w którym trudno odróżnić sensowne teksty od przypadkowych zapisów złożonych z ciągu liter. Ta metafora doskonale oddaje współczesne wyzwania związane z przechowywaniem pamięci w erze cyfrowej. Internet, podobnie jak biblioteka Borgesa, jest przestrzenią niemal nieskończonej ilości danych – od wielkich dzieł literatury po miliony, memów, postów i stories.

Jorge Luis Borges „The Library od Babel”, Penguin Books Ltd (UK)
Między literacką wizją archiwum u J.L. Borgesa, a ulotnością instastory pojawia się nowa przestrzeń – cyfrowa pamięć, która redefiniuje sposób, w jaki deponujemy, przechowujemy i odczytujemy ślady przeszłości.
I gdyby podążyć za tym tropem, współczesne archiwum nie przypomina już tradycyjnych instytucji – jest zdecentralizowane, dynamiczne, a przede wszystkim ulotne. Platformy takie jak Instagram czy TikTok zdecydowanie robią coś z pojęciem pamięci. Chociaż mówi się, iż w internecie nic nie ginie, a świadkowie głupoty zbierają kwity, by użyć ich jako argumentów w dyskusji, media te wprowadzają koncept deponowania chwil w formie efemerycznych zapisów. W przeciwieństwie do tradycyjnych archiwów, które miały za zadanie utrwalać i gromadzić, instastory zaprojektowane są przecież z myślą o znikaniu.
A co z literaturą?
Współczesny bułgarski pisarz Georgi Gospodinow w swojej powieści Schron przeciwczasowy snuje wizję świata, w którym ludzkość zwraca się ku przeszłości jako jedynemu punktowi odniesienia w obliczu kryzysu tego, co tu i teraz. Główny bohater-wynalazca, Gaustyn, zakłada kliniki przeszłości – miejsca, w których pacjenci chorzy na Alzheimera mogą zanurzyć się w pomieszczeniach z minionych dekad. Przeszłość, podobnie jak u Borgesa, okazuje się labiryntem, ale jest też azylem, ratunkiem przed fragmentaryzacją współczesnego świata.

Georgi Gospodinow „Schron przeciwczasowy”, Wydawnictwo Literackie
Gospodinow stawia przy tym pytanie: co dzieje się, gdy teraźniejszość staje się tak nietrwała, iż jedynym bezpiecznym miejscem jest przeszłość? W kontekście mediatyzacji odpowiedź wydaje się ironiczna: nasze ślady wspomnień w mediach społecznościowych, choć przechowywane w chmurze danych, są jak chwilowy rozbłysk.
Instastory znika po 24 godzinach, TikTok przyciąga tyle czasu, ile dyktuje to trend, a archiwa cyfrowe, choćby jeżeli trwałe, bywają chaotyczne i pozbawione kontekstu.
W ostatnich latach, szczególnie w ramach literaturoznawstwa i studiów kulturowych, obserwujemy zwrot archiwalny – intensywne zainteresowanie archiwami jako przestrzeniami pamięci, ale także dynamicznymi narzędziami interpretacji: to bowiem nie tylko miejsca składowania dokumentów, ale także pole negocjowania znaczeń. Samo archiwum zamienia się przy tym w aktywnego gracza, pośrednicząc między ludźmi, tekstami i ideami. Co to oznacza? Że historia nie jest wcale linearną narracją, a tym bardziej nie daje się okiełznać w tak lubianych w edukacji osiach czasu. Współczesne badania nad archiwami koncentrują się zwłaszcza na fragmentaryczności i selektywności takich wysypisk pamięci – na tym, co pozostaje zapisane, jak i tym, co pominięto.
Przeszłość w czasach algorytmów
Dehumanizowane i często przeceniane algorytmy zmieniają sposób, w jaki odczytujemy pamięć kulturową. Personalizacja treści na Instagramie czy Facebooku sprawia, iż nasze wspomnienia są selektywnie przypominane przez platformy. Każdy, kto doświadczył mechanizmu „Tego dnia X lat temu” na Facebooku, wie, iż pamięć staje się w ten sposób kontrolowana przez zewnętrzne mechanizmy. Skąd dobór (zazwyczaj zupełnie przestrzelony, umówmy się) chwil? Co więcej, selektywność ta każe raczej pytać o wszystko inne, ruszać w poszukiwania straconego czasu.

Winfried Georg Sebald „Pierścienie Saturna”, Ossolineum
Emblematycznym przykładem tego rodzaju konfliktów jest twórczość W.G. Sebalda, który w swoich wybitnych esejach, na przykład Pierścieniach Saturna, eksploruje sposoby, w jakie pamięć może być zdeformowana przez czas i narrację. Sebaldowskie połączenie narracji i fotograficznych fragmentów przypomina nieco dzisiejsze scrollingowe doświadczenie – pokawałkowane, niespójne, ale zarazem budzące wrażenie organicznej całości.
W literaturze i sztuce od dawna istniało napięcie między słowem a obrazem jako nośnikami pamięci. Dziś te dwie przestrzenie coraz częściej zlewają się ze sobą. Instagramowe podpisy pod zdjęciami mogą przypominać mikroeseje, a opowieści w formacie wideo – krótkie filmy dokumentalne.
Z zawahaniem sięgam do Barthesowskiego pojęcia punctum – momentu w obrazie, który wywołuje głębokie, intuicyjne poruszenie. Barthes w swojej pracy Światość obrazu opisuje punctum jako element fotograficznego kadru, który niespodziewanie wkracza w świadomość odbiorcy, prowokując emocje i osobistą refleksję. To nie jest jedynie efekt estetyczny, ale niemal cielesne doświadczenie, jak ukłucie, które wybija z rytmu codziennego postrzegania. Barthesowski koncept pozwala na nowo przyjrzeć się temu, co algorytmy w mediach społecznościowych usiłują symulować poprzez świadomie konstruowane narracje wizualne. W świecie online punctum może stać się czymś mechanicznie wywołanym przez algorytmy: smutną muzyką podłożoną pod wspomnienia na TikToku, nagłym i niespodziewanym przypomnieniem dawnej relacji przez aplikację, a w końcu: wiralem.
Co dalej z pamięcią?
Media społecznościowe z jednej strony dają nam nowe narzędzia do utrwalania wspomnień, z drugiej redukują je do konsumpcyjnych praktyk. Czy wszystko, co chwilowe musi być zapamiętane? Ulotność stała się towarem, produktem scrollowania. Każde instastory to potencjalne archiwum – nie przez jego trwałość, ale przez liczbę interakcji, które wywołuje. Tworzymy ślady, które mają być natychmiast konsumowane, a nie kontemplowane. Archiwum zostaje podporządkowane teraźniejszości, a efemeryczność nie jest już brakiem, ale wartością.

Roland Bartes „Światło obrazu. Uwagi o fotografii”, Aletheia
Literatura, od Borgesa po Gospodinowa, przypomina o potrzebie ciągłego wołania sprawdzam. Co przechowujemy? Dlaczego to robimy? I komu oddajemy nasze dane w prezencie? W czasach, gdy wspomnienia są towarem, pytanie o to, co warto zachować, a co pozwolić zniknąć, nabiera nowego znaczenia.
Być może największym wyzwaniem współczesnej pamięci kulturowej nie jest samo jej zachowanie, ale umiejętność oddzielania tego, co istotne, od nadmiaru, który nigdy nie był tak przytłaczający. Między archiwum a instastory otwiera się więc przestrzeń, w której pamięć jest nie tyle narzędziem, co polem walki między ulotnością a trwałością, komercjalizacją a kontemplacją. Borges pisał o nieskończoności biblioteki, ale zapomniał dodać, iż my, jej użytkownicy, jesteśmy zarazem jej kustoszami i zapominającymi gośćmi.