Netflix na wrzesień 2025: „Małe kobietki”
Kiedy Greta Gerwig wzięła na warsztat powieść Louisy May Alcott, wielu obawiało się muzealnej ramoty. Tymczasem otrzymaliśmy opowieść o siostrzeństwie, które brzmi jak współczesny manifest. Saoirse Ronan jako Jo March rzuca wyzwanie epoce, Florence Pugh nadaje Amy nową siłę, a ekran pachnie nostalgią i rewolucją jednocześnie.
1 września Netflix oddaje „Małe kobietki” w ręce widzów ponownie, przypominając, iż historie kobiet nie starzeją się, a wręcz nabierają mocy wraz z upływem czasu. To seans, który może być zarówno powrotem do emocji sprzed kilku lat, jak i pierwszym spotkaniem z ekranowym arcydziełem.
fot. materiały prasowe
Co oglądać we wrześniu na platformach streamingowych? „Buntownik z wyboru”
„Buntownik z wyboru” to jeden z tych filmów, które zamiast się starzeć, stają się tylko bardziej aktualne. Historia geniusza z Bostonu, który woli rozwiązywać zadania na korytarzowej tablicy niż mierzyć się z własnymi traumami, od lat działa jak seans terapeutyczny. Robin Williams w roli psychologa, nagrodzonej Oscarem , wypowiada słynne „To nie twoja wina”, a widzowie wciąż mają dreszcze.
1 września 2025 film powraca na Netflix i od razu przypomina, iż czasem najtrudniejsze równanie to własne życie. Dla jednych będzie to sentymentalna podróż, dla innych odkrycie kina, które ma w sobie więcej prawdy niż niejedna współczesna premiera.
fot. materiały dystrybutora
Dobry film na jesienny wieczór na Netflixie: „Moneyball”
Baseball, arkusz kalkulacyjny i Brad Pitt – brzmi jak ryzykowne połączenie, a jednak stało się jednym z najbardziej fascynujących filmów sportowych dekady. „Moneyball” opowiada historię Billy’ego Beane’a, który postanowił, iż komputer wie lepiej niż doświadczeni skauci. To rewolucja ubrana w garnitur, pachnąca kawą i danymi. Jonah Hill dodaje tej historii nerwowej energii, a całość ogląda się dziś jak proroctwo epoki big data. Od 1 września Netflix przypomina, iż bunt nie zawsze wygląda jak koncert punkrockowy – czasem to po prostu ktoś, kto wierzy bardziej w liczby niż w tradycję.
fot. materiały prasowe
Seria, która trzyma w napięciu: „Szybcy i wściekli”
Niewiele jest cykli filmowych, które przeszły taką drogę – od historii o nielegalnych wyścigach w Los Angeles do globalnych blockbusterów, gdzie samochody szybują między wieżowcami w Dubaju, a bohaterowie ratują świat niczym współcześni superbohaterowie. Saga „Szybkich i wściekłych” 2 września wraca na Netflix w całości, co oznacza jedno: maraton, w którym benzyna pachnie bardziej intensywnie niż popcorn.
Vin Diesel od lat powtarza, iż „rodzina” jest sercem serii, i choć stało się to internetowym memem, w tym właśnie tkwi fenomen. Kino akcji, które wcale nie wstydzi się być melodramatem o lojalności. Ponad 7 miliardów dolarów w box office mówi swoje – ale to emocjonalna więź fanów sprawiła, iż te filmy żyją własnym życiem.
fot. materiały prasowe
„Czarne bractwo. BlacKkKlansman”
Spike Lee nigdy nie owijał w bawełnę, ale „Czarne bractwo. BlacKkKlansman” jest jednym z jego najbardziej błyskotliwych ciosów. Historia policjanta, który przeniknął do Ku Klux Klanu, brzmi jak absurdalna komedia, a jednak jest oparta na faktach. Lee zgrabnie miesza groteskę z autentycznym lękiem – widz śmieje się, by zaraz potem poczuć gęsią skórkę.
Adam Driver i John David Washington tworzą duet, który działa jak ostrzeżenie: śmiech nie zawsze chroni przed rzeczywistością. Film kończy się obrazami z marszów w Charlottesville z 2017 roku – moment, w którym widz uświadamia sobie, iż ta historia wcale się nie skończyła. To właśnie siła Spike’a Lee: umiejętność opowiedzenia poważnych spraw tak, by rezonowały głośniej niż podręczniki historii. Tej widzowie będą mogli doświadczyć już od 18 września.
fot. materiały prasowe
Oscarowa propozycja od września na Netflixie: „Oppenheimer”
Christopher Nolan nie zna słowa „półśrodki”. „Oppenheimer” jest tego dowodem – filmem, który ogląda się jak wielkie widowisko, a jednocześnie jak intymne wyznanie człowieka, który stworzył coś, czego świat nie był gotów unieść. Cillian Murphy, z oczami płonącymi od wewnętrznego żaru, wciela się w J. Roberta Oppenheimera tak, iż trudno uwierzyć, iż poza planem aktor istnieje naprawdę.
21 września 2025 Netflix doda do swojej biblioteki obraz, który zdobył siedem Oscarów i rozgrzał kinowe dyskusje na całym świecie. Dla tych, którzy nie widzieli go na dużym ekranie, to okazja do zmierzenia się z historią, która wciąż rezonuje.
fot. materiały prasowe
Netflix na wrzesień 2025: „Jak stracić chłopaka w 10 dni”
Wśród poważnych dramatów i epickich sag dobrze jest mieć coś, co pozwoli odetchnąć. „Jak stracić chłopaka w 10 dni” to rom-com, który zamiast być przewidywalną bajką, stał się jednym z niekwestionowanych symboli gatunku. Kate Hudson w słynnej żółtej sukni i Matthew McConaughey w roli faceta, którego nic nie rusza, stworzyli duet z iskrą, jakiej nie da się kupić scenariuszem.
To jedna z tych historii, które można oglądać w nieskończoność, bo schemat wcale nie przeszkadza, gdy chemia między aktorami działa jak prąd. Wrzesień 2025 zamyka się więc z uśmiechem – bo po mafijnych tragediach 25 września dobrze jest przypomnieć sobie, iż kino potrafi też flirtować i bawić.