CIEŃ. Zaskakujący thriller, który nie stroni od brutalności

film.org.pl 8 miesięcy temu

Tekst z archiwum Film.org.pl (2016)

Można nazwać Cień art-house’owym thrillerem, ale taki opis wprowadzi w błąd zarówno wielbicieli kina ambitnego i wymagającego, jak i fanów gatunkowej zabawy. Nie dlatego, iż dzieło Alice Winocour nie próbuje połączyć tych dwóch różnych filmowych światów. Rzeczywiście, sensacyjna fabuła ma nietypową oprawę, a i narracyjnie wychodzi poza utarte schematy. Ale to, co jest w nim najbardziej interesujące, znajduje się niejako na obrzeżach formy i treści. Całość może zatem zaskoczyć zarówno tych szukających w kinie mocnych wrażeń, jak i tych nastawionych na oryginalność przekazu.

Żołnierz Vincent między kolejnymi misjami pracuje jako ochroniarz do wynajęcia. Zatrudniwszy się u libańskiego biznesmena, mającego polityczne powiązania z francuskim rządem, główny bohater ma za zadanie strzec jego rodziny, żony i kilkuletniego syna, pod nieobecność zleceniodawcy. niedługo Vincent zauważa, iż jego klientom może grozić niebezpieczeństwo, choć zarówno ochraniana kobieta, jak i widzowie mają wątpliwości, czy mogą zaufać osądowi mężczyzny. Być może ma on rację i rzeczywiście ktoś ich śledzi, ale równie prawdopodobne jest to, iż oglądamy urojenia człowieka, który żyjąc w ciągłym stresie i napięciu nie odróżnia już rzeczywistości od halucynacji.

Vincenta gra Belg Matthias Schoenaerts, potrafiący w przekonujący sposób ukazać swojego bohatera jako niezbyt lotnego, milczącego osiłka, ograniczonego do roli tytułowego cienia pani domu (Diane Kruger), osobę psychicznie niestabilną ze słabym słuchem i zszarganymi nerwami, ale też człowieka wykazującego chęć udowodnienia otoczeniu, iż jest kimś więcej niż górą mięśni. Zwłaszcza sekwencja przyjęcia z początku filmu, podczas którego Vincent wyłuskuje informacje na temat politycznego tła intrygi, ma za zadanie ukazać bohatera jako inteligentną bestię, mającą własny rozum. Ale reżyser wyraźnie manipuluje w ten sposób naszym nastawieniem do tej postaci – chce, żebyśmy mu zaufali i podziwiali jego ukryte zdolności, choć ostatecznie mogą one wydawać się nieistotne, gdy zacznie nim rządzić paranoja.

Napięcie Winocour buduje na kilku płaszczyznach. Istnienie skutków stresu pourazowego nie pozwala nam do końca zaufać głównemu bohaterowi, czyniąc z niego przede wszystkim zagrożenie dla siebie i otoczenia. Jego ewidentne zainteresowanie piękną żoną zleceniodawcy również rodzi niepokój za każdym razem, gdy ta dwójka wchodzi ze sobą w interakcje. Kruger jest dobra w swojej roli, bo potrafi samym spojrzeniem wyrazić strach przed swoim ochroniarzem. Przypomina też zimną, hitchcockowską blondynkę, mogącą wprawiać Vincenta w zakłopotanie, gdy ten znajduje się w jej towarzystwie. Trochę szkoda, iż reżyser nie wykorzystuje ukrytego w opowieści erotycznego nerwu. Jest tu wątek romantyczny, ale podany w sposób mało przekonujący, a później też zagłuszony sensacyjnością fabuły.

Na tym polu zresztą Cień zaskakuje najbardziej. Francuska pani reżyser nie boi się brutalności, ma również dryg do realizacji scen akcji.

Gdy w filmie pojawia się pierwszy taki moment, zadziwia swoją gwałtownością, ale też stwarza okazję, aby ukazać Vincenta w nowym świetle, jako człowieka, który może stanąć na wysokości zadania. Zwrot ten jest raczej spodziewany, powitany wręcz z niekłamaną satysfakcją, ale jednocześnie nieco niweluje napięcie biorące się z dystansu do bohatera, zastępując je innym, opartym na zewnętrznym niebezpieczeństwu. Coś za coś.

Thriller psychologiczny zamienia się w thriller akcji, choć nie do końca. Postaci Schoenaertsa wyjątkowo trudno zaufać, a zamknięcie bohaterów w jednym miejscu, willi Maryland, służy podkręceniu atmosfery zagrożenia. Również tempo filmu utrzymuje swój powolny, choć intensywny rytm, podkreślany elektroniczną muzyką. Cień już do finału pozostaje klimatycznym i kameralnym dreszczowcem, wyjątkowo niechętnym odkryciu kto i dlaczego stoi za atakiem na rodzinę nieobecnego biznesmena. Winocour bierze tylko te elementy kina gatunkowego, które służą nie tyle historii, ile portretowi głównego bohatera. O Vincencie dowiadujemy się dostatecznie dużo, aby móc sobie dopowiedzieć pewne niejasności fabularne, a ostatnią scenę odczytać w sposób dosłowny, bądź bardziej podejrzliwy. Od tego w dużej mierze zależy, czy z kina wyjdziemy zadowoleni, czy rozczarowani.

Idź do oryginalnego materiału