Czy da się nakręcić film o zombie nadawany na żywo? Wystarczy ambitny reżyser, który zrobi to szybko, tanio i przyzwoicie. A przynajmniej tak się wydaje. Cięcie! jest francuskim remakiem japońskiej produkcji Jednym cięciem z 2017 roku. Przyznam szczerze, iż nie widziałam pierwowzoru, ale na remake’u bawiłam się przednio i zdecydowanie jeszcze nie raz do Cięcia! wrócę.
Zacznę od tego, iż po raz pierwszy oglądałam Cięcie! na festiwalu filmowym w Cannes w 2022 roku. Produkcja była otwierała wydarzenie i już na wstępie wywołała wiele kontrowersji. Oryginalny tytuł – Z! w związku z agresją Rosji na Ukrainę kojarzył się jednoznacznie, więc w ostatnim momencie został zmieniony na Coupez! (z fr. Cięcie!). Poza tym był to remake i to całkiem świeżego japońskiego filmu z 2017 roku. W obsadzie pojawiła się sama śmietanka francuskich aktorów, a reżyserem został nie kto inny jak Michel Hazanavicius. Jego film z 2011 roku, Artysta, został obsypany Oscarami (w tym za najlepszy film oraz najlepszą reżyserię). Sam twórca kocha kino i chętnie z nim eksperymentuje, czego przykładem może być właśnie Cięcie!.
Nie widziałam oryginalnej japońskiej produkcji, więc może właśnie dlatego tak świetnie bawiłam się na Cięciu!. Fabuła była dla mnie z tej racji całkowitą niewiadomą. Dzięki temu zmiana punktu widzenia, która odbywa się w drugiej części filmu zarówno mnie zaskoczyła, jak i całkowicie rozwaliła. Prawie płacząc ze śmiechu oraz mając na swoim koncie doświadczenie z branżą filmową, kiwałam ze zrozumieniem głową. Produkcja jest przede wszystkim ogromnym hołdem w stronę całej ekipy, która pracuje nad filmem. Nie ma tu osób mniej lub bardziej ważnych. Hazanavicius, zwłaszcza w pięknym symbolicznym zakończeniu, podkreśla, iż aby stworzyć film potrzebna jest praca wielu osób. Nie zawsze wszystko na planie układa się idealnie, ale wspólnymi siłami da się osiągnąć sukces. Pod tym względem Cięcie! jest laurką dla całej ekipy – naprawdę uroczą i szczerą.
Cięcie! przedstawia historię reżysera Rémi’ego, który otrzymał propozycję wyreżyserowania filmu o zombie dla japońskich producentów. Produkcja ma być remake’m popularnego w Azji tytułu. Największym problemem okazuje się jednak to, iż całość ma być zrealizowana jednym ujęciem nadawanym na żywo w internecie. Od tego momentu widzowie śledzą poczynania całej ekipy od pierwszych prób scenariuszowych do finalnego nagrywania. Cięcie! podzielone jest na trzy części. Pierwsza to efekt końcowy, czyli widziany „oczami” kamery obraz, który został zrealizowany przez ekipę. Druga to przygotowania do projektu, a trzecia to zakulisowe wyjaśnienie, co się działo w trakcie nagrywania.
Nie jest łatwo być filmowcem – takie zdanie powinno przewodzić całości. Problemy w produkcji bohaterowie napotykają już od pierwszych momentów, a samo kręcenie filmu na jednym ujęciu okazuje się finalnie przygodą, którą każdy zapamięta na całe życie. Nie brakuje tutaj groteskowego podejścia do przedstawienia poszczególnych członków ekipy. Influencerka, która po raz pierwszy gra w filmie, skupia się przede wszystkim na tym, żeby dobrze wyglądać. Popularny aktor wytyka błędy scenariuszowe i wszędzie chce wcisnąć swoje dodatkowe trzy grosze na temat kapitalizmu. Producent, skupiony tylko na zarobku, wiele problemów zamiata pod dywan. Reżyser, starając się ogarnąć całość, coraz bardziej popada w rozpacz, ale mimo wszystko się nie poddaje.
Cięcie! jest komedią idealnie wpasowującą się w moje poczucie humoru. Nie brak tu żartów niezbyt smacznych, a wręcz dość obrzydliwych. Jednak najbardziej rozśmieszają sytuacje, które zmuszają bohaterów do improwizacji. Poza solidną dawką śmiechu oraz wielkim ukłonem w stronę ekipy, Cięcie! porusza też temat trudnej relacji między ojcem a dorastającą córką. On chciałby, żeby wciąż była dzieckiem. Ona uważa go za całkowitą porażkę.
Jedyne nad czym ubolewam to fakt, iż Cięcie! jest grane w niewielu kinach. o ile macie możliwość to koniecznie idźcie go zobaczyć, bo jest to perełka, wyprodukowana z czystej miłości do kina, która rozśmieszy do łez oraz wzruszy.
Chwała ekipie! Cięcie!