Chwile grozy podczas awaryjnego lądowania samolotu LOT w Warszawie. "Panie się modliły"

natemat.pl 4 godzin temu
W niedzielę 15 grudnia około godziny 12:20 na Lotnisku Chopina awaryjnie lądował samolot LOT lecący z Kopenhagi. Na jego pokładzie było 112 osób. Z powodu awarii hamulców w Embraerze wstrzymano ruch na lotnisku, a w stan gotowości postawiono wszystkie służby. To wiedziały media. Z perspektywy pasażerów wyglądało to jeszcze gorzej.


Tej podróży z Kopenhagi do Warszawy pasażerowie nie zapomną najpewniej nigdy. Wśród osób na pokładzie była także pani Julia, która opowiedziała, jak cała sytuacja wyglądała z perspektywy osób na pokładzie. Lot zaczął się normalnie, a o problemach podróżni dowiedzieli się na ok. 30 minut przed lądowaniem. Wtedy zaczęły się szybkie, choć nie chaotyczne przygotowania do awaryjnego lądowania.

"Chciałam mieć przy sobie swój dowód, paszport, żeby szybciej zidentyfikowali moje ciało"


Swoją relację pasażerka LOT-u udostępniła na TikToku i po jej wysłuchaniu z jednej strony należy docenić załogę narodowego przewoźnika, z drugiej jednak nie da się uniknąć emocji. Kiedy okazało się, iż samolot ma problemy techniczne, poinformowano o tym podróżnych i zaczęły się działania na pokładzie.

Jak opowiedziała kobieta, w rzędach ewakuacyjnych usadzono osoby, które w razie potrzeby byłyby w stanie otworzyć drzwi na skrzydłach. Następnie załoga ponownie poinstruowała wszystkich podróżnych w kwestii zasad bezpieczeństwa. Pasażerowie mieli schylić głowy i po lądowaniu w razie potrzeby opuścić pokład najbliższym wyjściem.

– Nie było chaosu, każdy zastanawiał się, co się dzieje, ale jednocześnie nie było jakiejś wyraźnej paniki. Czułam się jak w filmie, ale w takim negatywnym sensie – przyznała tiktokerka. Dodała też, iż była przerażona. – Rzeczywiście bałam się o swoje życie i byłam na maksa zestresowana. Dosłownie się trzęsłam – przyznała.

– Chciałam mieć przy sobie swój dowód, paszport, jakby znaleźli moje ciało, żeby po prostu byli w stanie je gwałtownie zidentyfikować – dodała. Tiktokerka wspomniała także o innych pasażerach. Sama rozmawiała z kobietą, która siedziała z nią w jednym rzędzie. – Starsze panie za mną modliły się – relacjonowała.

Ostatecznie jednak wszystko skończyło się dobrze. Samolot wylądował na Lotnisku Chopina w asyście straży pożarnej i karetek pogotowia. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

LOT miał awarię hamulców. Wstrzymano ruch na lotnisku Chopina


Przyczyną awaryjnego lądowania samolotu PLL LOT lecącego z Kopenhagi była awaria hamulców. Zanim piloci Embraera podeszli do lądowania, najpierw zrobili kilka kółek nad Mińskiem Mazowieckim.

Na czas lądowania na Lotnisku Chopina wstrzymano wszystkie starty i lądowania. Na szczęście załoga podołała wyzwaniu i bezpiecznie wylądowała, a pasażerowie mogli spokojnie opuścić pokład maszyny. Ostatecznie po ok. 10 minutach ruch na lotnisku wrócił do normy.

Idź do oryginalnego materiału