Chupa – recenzja filmu. Jak wytresować czupakabrę

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Chupa to dzisiejsza premiera Netflixa, skierowana w założeniu do młodszych widzów. Film familijno-przygodowy skupia się na mitycznym stworzeniu prosto z latynoamerykańskich legend, czupakabrze. Produkcja dołącza do grona filmów o przyjaźni wyobcowanego dzieciaka z jakimś dziwacznym, ale słodkim stworem. Takich produkcji nie brakuje, jak więc wypada najnowsza?

Chupa to historia meksykańskiego chłopca Alejandro (w amerykańskim skrócie Alex), który mieszka z mamą w Stanach. W bliżej nieokreślonych okolicznościach stracił on ojca, a z powodu swoich latynoskich korzeni czuje się obcy w szkole. Matka wysyła go więc na farmę dziadka do Meksyku, aby lepiej poznał rodzinę swojego ojca i pozostał w kontakcie z meksykańską kulturą. Tam Alex trafia na czupakabrę – mityczne zwierzę, które nie powinno istnieć.

Film ma trzy główne motywy, które przeplatają się ze sobą mniej lub bardziej sensownie. Pierwszy – latynoskie korzenie Alejandro i jego tęsknota za ojcem. Drugi – powoli tracący pamięć dziadek, były bokser, który udziela Alexowi życiowych lekcji. Trzeci – ta nieszczęsna czupakabra. Wątki o stracie, przeszłości i tego, jak ważne jest nasze pochodzenie wypadają świetnie i niosą za sobą istotny przekaz. Czupakabra też jest ciekawa, ale nie klei mi się z resztą filmu.

Chupa to przede wszystkich historia młodej czupakabry, w wyniku wypadku oddzielonej od rodziny. Przez lecznicze adekwatności czupakabry (krwi? śliny? mocy? – nie mam pojęcia, mamy o tym jedną scenę) trwa na nie polowanie. Zdeterminowany naukowiec pojawia się tu i znika jako czarny charakter. Czupakabra chroni się na farmie dziadka Alexa, gdzie chłopiec wraz z kuzynostwem nazywa ją właśnie Chupa i obiecuje chronić. Więź Alexa z Chupą jest grubymi nićmi szyta i rozwija się w trzy sekundy, mimo iż mają to być szalenie groźne zwierzęta żywiące się krwią.

Chupa (2023)

Cała relacja ma służyć jako katalizator – Alex przegląda się w młodej czupakabrze, która jest daleko od domu, czuje się samotna i przestraszona. Na dodatek jest wyjątkowa, a więc inna, dziwna – zupełnie jak Alejandro w szkole w USA. Jest to dość czytelne połączenie, wręcz łopatologiczne i brakuje temu trochę elegancji. Relacja chłopca ze zwierzątkiem bierze się niemal z niczego, a potem nagle jest na śmierć i życie. o ile dotykamy tak ważnych w tej chwili tematów jak pochodzenie i dziedzictwo kulturowe, wypadałoby to mocniej podbudować, choćby o ile wszystko opiera się na słodkim lwiątku ze skrzydłami.

Film jest średni pod każdym względem. Fabularnie ostatecznie nie dzieje się tutaj tak dużo. Trochę E.T., którego trzeba odstawić do domu. Relacja chłopca z mitycznym stworzeniem – Jak wytresować smoka robi to lepiej. Meksykański chłopiec tęskniący za ojcem? – włączcie sobie Coco. Aktorsko nie ma też w czym przebierać, ani źle ani dobrze, wypada średnio. Czupakabry wypadają dobrze, póki patrzymy na nie z boku, bo ich pyszczki od frontu pod względem efektów trochę podupadają. Po raz kolejny – średnio.

Chupa jest typowym średniakiem. Ogląda się dobrze, ale po skończeniu seansu w ciągu pół godziny zapomina się połowę. Dzieci pośmieją się na widok czupakabry, ale mogą się znudzić hiszpańskimi dialogami o dziedzictwie kulturowym. Szczerze mówiąc, to jedna z tych produkcji, które niechcący obejrzycie dwa razy, scrollując Netflixa i zapominając, iż Chupę już obejrzeliście. To właśnie ten film – jak rzuci się w oczy na stronie platformy, to można kliknąć i obejrzeć. Jednak nie wybija się na tyle, aby zaplanować sobie z nim wieczór celowo.

Źródło obrazka głównego: San Antonio Current.

Idź do oryginalnego materiału