W 2025 roku mija 20 lat od premiery filmu Batmana: Początek. I choć dziś Christopher Nolan rządzi filmowym światem, dwie dekady temu to nie on stawiał warunki wielkim studiom filmowym. Zanim wszedł na reżyserski Olimp dzięki Mrocznemu Rycerzowi i Incepcji, kręcił filmy mroczne, kameralne, takie jak Memento czy Bezsenność. Dziś pierwszy z tytułów uważany jest za absolutny klasyk, ale w pierwszych latach XXI wieku nie dawał reżyserowi wielkich możliwości negocjacyjnych. To Nolan musiał się liczyć z wymogami studia. A przy Batmanie: Początku wymóg był jeden – film musi mieć kategorię PG-13.
Na początku nowego stulecia wytwórnia Warner Bros. bardzo chciała otrzepać się po klapie kampowego Batmana i Robina i ogólnej kompromitacji, jakiej doznał Batman w drugiej połowie lat 90. Początkowo włodarze studia myśleli o Darrenie Aronofskym i scenariuszu pisanym z Frankiem Millerem – brutalnym, mrocznym filmie w kategorii R, opartym na Batman: Year One (na którym później w dużej mierze swojego Batmana oparł Matt Reeves). gwałtownie jednak zrezygnowano z tej wizji. Producenci chcieli czegoś mrocznego, ale bezpiecznego.
Kiedy Christopher Nolan dostał propozycję wyreżyserowania filmu o Mrocznym Rycerzu, który mogą oglądać 12-latki, było to bardzo dalekie od jego ówczesnej twórczości. Nolan nie zaczynał w świecie blockbusterów. Nie bawił się w filmy dla nastoletniej widowni. A jednak dostrzegł w tej propozycji gigantyczną szansę, jaką faktycznie okazała się dla niego realizacja Batmana: Początku.
– To był film, który chciałbym zobaczyć jako 11-latek, więc w mojej głowie zawsze był PG-13 – mówił w wywiadach.
Jak pokazała historia kina, kategoria PG-13 nie przeszkodziła Nolanowi w realizacji czegoś, co zmieniło reguły gry kina superbohaterskiego. Twórca Prestiżu nie tylko odczarował Batmana, ale wyznaczył też kierunek dla całego nurtu, przy okazji osiągając dla siebie zupełnie nowy status w Hollywood.