Miał być jednorazowym wydarzeniem w czasie hucznego otwarcia Muzeum Polin, a działał prawie dziesięć lat. Każda edycja projektu była gorąco wyczekiwana przez jego stałych uczestników i uczestniczki. Chór POLIN gromadził za każdym razem kilkudziesięciu wykonawców i wykonawczyń, i jeszcze większe grono widzów i widzek. Pracowali z nim wybitni artyści i artystki, m.in. Sean Palmer, Mikołaj Trzaska, Wojciech Blecharz, Bogna Burska, Jaśmina Wójcik, Aleksandra Gryka czy Dominik Strycharski. Przez wysoką i wyjątkową jakość artystyczną stał się rozpoznawalną marką, z której dyrekcja muzeum postanowiła zrezygnować na kilka miesięcy przed obchodami dziesiątych urodzin otwarcia wystawy stałej (zaplanowane na koniec września 2024 roku). A mogła to być okazja to pięknego zwieńczenia działalności.
Rola i program współczesnych muzeów zmieniają się. Coraz częściej forma ich działalności nie ogranicza się jedynie do organizowania wystaw. By przyciągnąć nową publiczność i sprawić, by „stara” powracała, instytucje prześcigają się w tworzeniu warsztatów, spotkań autorskich, spektakli, koncertów, festiwali i akcji społecznych, które wychodzą również poza mury instytucji. Dlatego też tak bardzo popularne w Polsce są w tej chwili projekty partycypacyjne (różnorodnie rozumiane). realizowane są zwykle od kilku dni do kilku tygodni. Być może mają następne edycje w kolejnych latach, ale nigdy nie wiadomo na pewno, bo dyrekcja, finanse, priorytety… Dobrze byłoby jednak przy tym wszystkim nie zagubić ludzi, zwłaszcza tych, dla których są tworzone.
Od początku
Chór POLIN był chórem społecznym, który łączył działanie społeczne z wysoką jakością artystyczną w formie performansów ruchowo-dźwiękowych. Działał przy Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN pod opieką kuratorską Ewy Chomickiej, kierowniczki Laboratorium Praktyk Muzealnych, w latach 2014-2023. W ciągu dziewięciu lat swojej działalności jego członkowie wzięli udział w około dwudziestu projektach. Część z nich powstawała w ramach programu towarzyszącego wystawom czasowym w muzeum. Ale Chór był obecny także m.in. na Biennale Warszawa 2019 z performansem Przejmując scenę. Polifoniczny manifest dla przyszłości z Zorką Wollny oraz w spektaklu i filmie w reżyserii Bogny Burskiej Bunt Głuchych wystawionych w 2018 roku w Zachęcie. Chór starał się również dawać przestrzeń wyrażania emocji w reakcji na bieżące wydarzenia. Tak było w przypadku przedostatniego performansu Boję się teraz tego samego przygotowanego z Aleksandrą Gryką i Barbarą Klicką. Projekt był poświęcony doświadczeniu wojny w Ukrainie i związanych z nim historiach, obrazach, obawach i lękach z różnych stron. Wzięły w nim udział także osoby migranckie z Ukrainy, mieszkające już wcześniej w Polsce, osoby uchodźcze, które po lutym 2022 znalazły schronienie w Polsce, ale też osoby mieszkające w Warszawie, które w różny sposób reagowały na to wydarzenie, przyjmowały gości w swoich domach czy angażowały się w akcje pomocowe.
Charakterystyczne dla Chóru było poszukiwanie eksperymentalnych form pracy z głosem i dźwiękiem wydobywanym często w niestandardowy sposób. Od samego początku istotny był też performatywny aspekt prac w połączeniu z muzyką, przełamujący konwencję klasycznego chóru.
Charakterystyczne dla Chóru było poszukiwanie eksperymentalnych form pracy z głosem i dźwiękiem wydobywanym często w niestandardowy sposób np. przez wykorzystywanie sylab, głosek dźwiękonaśladowczych czy choćby pstrykania i klaskania. Od samego początku istotny był dla twórców i twórczyń performatywny aspekt prac w połączeniu z muzyką, przełamujący konwencję klasycznego chóru. Jak mówi Ewa Chomicka: „Najmniej interesowały mnie audytoria, sale konferencyjne jako przestrzenie klasycznych scenicznych wypowiedzi w naszym muzeum. Oczywiście też z tego korzystaliśmy, ale bardziej to przełamując niż w to wchodząc. […] znakomita większość to są sytuacje chodzone, sytuacje eksplorujące architekturę muzeum, sytuacje wchodzące w dialog z wystawami. I dlatego właśnie pojawiały się tam elementy performatywne”.
Praca z przestrzenią rozgrywała się dwojako – odnoszono się bezpośrednio do miejsca, dla którego performans był komentarzem, jak np. w projekcie Zamenhof z 2017 roku, gdy Chór oddawał dźwięki tytułowej ulicy czy w Mantrze dla Muranowa z pandemicznego 2020 roku – dźwiękowej medytacji rozpisanej na budynek Muzeum. Z drugiej strony Chór był aktywny w przestrzeni, w której rozgrywał się performans – chórzyści i chórzystki poruszali się między widzami a choćby prowadzili ich jako swoiści przewodnicy i swoiste przewodniczki, np. do wystawy Wokół nas morze ognia z 2023 roku, czy wcześniej podczas oprowadzań performatywnych po wystawie Obcy w domu. Wokół marca ‘68 z 2018 roku.
„Obcy w domu. Wokół Marca ‘68” w Muzeum POLIN
Jaka partycypacja?
Od początku ważnym aspektem prowadzenia projektu była otwartość na każdą osobę i jej różnorodne doświadczenie bez oceniania oraz brak specjalnych wymagań przy rekrutacji. Jednocześnie kuratorka Chóru przyznaje, iż zwłaszcza w warunkach pracy instytucjonalnej konieczne jest poddanie się pewnemu rygorowi i wzięciu odpowiedzialności: „Żeby proces się nie posypał, miał jakikolwiek szkielet, trzeba bazować na kontrakcie. Że traktujemy się poważnie, tzn. jeżeli chcę w tym uczestniczyć, to nie mogę mieć więcej niż iluś nieobecności. I iż bierzemy wspólnie odpowiedzialność za ten proces. […] taka grupa wymaga też prowadzenia. To nie jest tak, iż chór społeczny prowadzi się sam i iż jest samonapędzającą się energią. Jest w tym dużo z samonapędzającej się energii, ale to nie wystarcza”.
W rozmowach z uczestniczkami projektu dominującym aspektem pracy w Chórze POLIN jest intensywna praca twórcza, również fizyczna: „Poszłam na moją pierwszą próbę, po której bolały mnie ręce i nogi. Nietypowo, idziesz na chór, a bolą cię ręce i nogi. I stwierdziłam, iż to jest chór dla mnie”[ref]Rozmowa z Dagmarą Siwczyk przeprowadzona 10.04.2024.[/ref].
Ważne dla uczestniczek były również poruszane tematy: „Ja jestem warszawianką od urodzenia. Miałam poczucie, iż przez to miejsce, przez to muzeum, przez to, co robię, wgryzam się bardziej w to bycie stąd, bycie tu. Że wgryzam się trochę jakby w ziemię własną, w której jestem. Trochę tak to widziałam później. Że staję się jakoś poprzez udział w tym Chórze częścią historii tu i teraz. I to było bardzo, bardzo ważne”[ref] Rozmowa z Agnieszką Górską przeprowadzona 8.04.2024.[/ref].
Często przy projektach partycypacyjnych mówi się o tym, iż to proces jest ważniejszy niż efekt. Ewa Chomicka stawia między nimi znak równości.
Ewa Chomicka przyznaje również, iż grupa, w której było około trzydziestu stałych uczestników (a wśród rotujących przewinęło się choćby kilkaset osób) potrzebowała ciągle nowych bodźców do rozwoju. Dlatego udział różnych profesjonalnych artystów i artystek był realną potrzebą i wsparciem bez umniejszania roli twórczej chórzystów i chórzystek. Ważne było bowiem, by każdy z wykonawców czuł się komfortowo w proponowanej formie niezależnie od posiadanego doświadczenia i umiejętności. Uczestniczki przyznają, iż czuły się traktowane jak równoprawne twórczynie, których rozwój artystyczny jest istotny a ich zdanie brane pod uwagę.
Często przy projektach partycypacyjnych mówi się o tym, iż to proces jest ważniejszy niż efekt. Jakby kuratorzy i prowadzący zabezpieczali się i zdejmowali z siebie odpowiedzialność za ewentualne niedociągnięcia w końcowym efekcie pracy. Ewa Chomicka stawia między nimi znak równości: „Owszem, proces jest super ważny, ale nie umniejszałabym ważności efektów w przypadku Chóru POLIN. To, iż udawało się osiągać naprawdę wspaniałe efekty artystyczne, też jest czymś, co sprawiło, iż ten chór się nie zniechęcił i nie wypalił. Bo gdyby to się nie udawało, to nie byłoby tej motywacji, nie byłoby chęci pracy z tą wejściową różnorodnością. […] Postawiłabym na równowagę, iż właśnie dbałość o proces i budowanie wzajemnej uważności na siebie procentowały w końcowych efektach. I to pozwoliło też nam zbudować międzyludzkie, fajne, jakościowe relacje”.
Chór POLIN gromadził wokół siebie coraz większe grono fanów – czy to jako osób uczestniczących w projekcie czy osób oglądających performansy. Była to stała i wierna grupa odbiorców dużej warszawskiej instytucji kultury. Taka, której budowanie zajmuje lata i o którą walczy kilkadziesiąt innych stołecznych organizacji. Chórzystki przyznają, iż w tej chwili nie widzą dla siebie miejsca w muzeum: „Zdecydowanie bardziej czułam się związana z Polinem wcześniej (bo z osobami chórowymi i obecną formą chóru przez cały czas czuję się związana), ale sposób w jaki się odbyło wygaszenie współpracy, budzi we mnie dużą niechęć i rzutuje na zainteresowanie samym muzeum”[ref]Rozmowa z Dagmarą Siwczyk przeprowadzona 10.04.2024.[/ref].
„Środowisko. Retrospektywa na przyszłość” Zorki Wollny w Trafostacji Sztuki
Chór w Ruchu czyli co dalej?
Rok 2023 jest momentem przejścia i szukania własnej tożsamości dla społeczności, która wytworzyła się przez dziewięć lat trwania Chóru POLIN. Kapitał ludzki, w który zostały zainwestowane ogromne ilości czasu i pieniędzy oraz rozwój formy artystycznej i twórczego potencjału samych członków nie chce być przez nich samych zaprzepaszczony. Decyzją dyrekcji muzeum Chór POLIN zakończył swoją działalność tuż przed 10. urodzinami wystawy stałej, którą m.in. Chór otwierał. Dla wielu osób aktywnie biorących udział w kolejnych projektach, a także ich wiernych widzów była to decyzja niezrozumiała i bolesna. Dlatego gwałtownie podjęto starania o kontynuowanie wspólnej pracy poza muzeum. Członkowie byłego Chóru POLIN z Ewą Chomicką i zaprzyjaźnionymi artystami, którzy podali im pomocną dłoń w poszukiwaniach nowego domu, wybrali nową nazwę – Chór w Ruchu. Nazwa symptomatyczna – oddająca nowy etap wędrownego trybu życia grupy, ale także otwarcie na jeszcze większy udział wymiaru performatywnego w wypracowywanej przez nich formie.
Pierwszy performans Chóru w Ruchu odbył się w Komunie Warszawa 14 kwietnia 2024 roku. Pieśń przyszłości. Koncert na budynek i chór zainaugurował nowy etap działalności jedynego w swoim rodzaju chóru społecznego. Pieśń w reżyserii Grzegorza Laszuka, współpracy choreograficznej Weroniki Pelczyńskiej i Moniki Jarosińskiej oraz przy współudziale muzycznym niesamowitej Olgi Mysłowskiej i Daniela Pigońskiego jest manifestem artystycznym poświęconym obronie przed zniszczeniem i realizacją potencjału projektu Kwartał społeczno-kulturalny Emilii Plater 29-31. Uczestnicy i uczestniczki jeszcze odważniej weszli w dialog z tkanką architektoniczną byłej szkoły, dosłownie traktując ją jak instrument, z którego wydobywali dźwięki dzięki pałek, styropianu czy samych okien. Pieśń będzie można ponownie usłyszeć i zobaczyć we wrześniu 2024.
Bez wsparcia instytucjonalnego (i przede wszystkim finansowego) możliwości Chóru są dużo bardziej ograniczone. Mam jednak nadzieję, iż ten wyjątkowy twór będzie się dalej rozwijał. jeżeli tak, to tylko dzięki niesamowitemu samozaparciu twórców i twórczyń Chóru oraz osób im sprzyjającym.