CHOPIN. PRAGNIENIE MIŁOŚCI. Polski Amadeusz?

film.org.pl 2 godzin temu

Czym jest Chopin. Pragnienie miłości? Filmem o miłości, muzyce, tęsknocie za ojczyzną, a może o geniuszu, którego osobowość budziła równie wielkie emocje, jak jego dzieła? Obraz Jerzego Antczaka próbuje opowiedzieć o wszystkim po trochu, popadając przy tym w męczący schematyzm, a czasem niezamierzoną śmieszność.

Rok 1830, Warszawa w przededniu wybuchu powstania listopadowego. Dwudziestoletni Chopin jest ulubionym muzykiem księcia Konstantego, na którego napady szału jedynym lekarstwem jest muzyka, muzyka Chopina dodajmy. Ojciec artysty, obawiając się o jego przyszłość w okupowanym kraju, wysyła go do Paryża. Tam udaje mu się podbić salony dzięki protekcji baronowej Rotschild, która zaprasza go na jeden z organizowanych przez siebie słynnych wieczorków muzycznych, dzięki którym sławę osiągnęli pianiści pokroju Franciszka Liszta. Na jednym z koncertów pojawia się najsłynniejsza wówczas pisarka, a jednocześnie skandalistka Paryża George Sand, która urzeczona mistrzowską grą Chopina postanawia go nakłonić do przyjazdu do jej wiejskiej posiadłości w Nohant. Młody Fryderyk po pierwszych oporach przyjmuje jej propozycję.

Film Antczaka skupia się na latach spędzonych przez Chopina wspólnie z George Sand i jej dziećmi na Majorce i w jej posiadłości w Nohant. Jaki portret wielkiego kompozytora wyłania się z historii opowiedzianej nam przez twórców? Ano niezbyt pochlebny. Według Antczaka osobowość Chopina pozostawała daleko w tyle za jego genialną twórczością. Widzimy człowieka próżnego, zapatrzonego w siebie, w gruncie rzeczy infantylnego egoistę, który nie liczył się z nikim i niczym. Oczywiście samo w sobie nie jest to niczym zdrożnym, a pokazuje raczej człowieka z krwi i kości, irytującego wprawdzie, ale prawdziwego ze wszystkimi swoimi ułomnościami zarówno fizycznymi, jak i charakterologicznymi.

Sposób zarysowania bohaterów jest chyba najmocniejszą stroną Chopina. Cztery główne postaci dramatu, a więc oprócz samego kompozytora jego miłość George Sand, jej córka Solange i syn Maurycy są oddane w sposób zdecydowanie nie pozostawiający wątpliwości co do ich miejsca w całej historii. Nie pozostawia niestety również wiele miejsca na niuanse i wieloznaczność. Daje się zauważyć niezdecydowanie w podejściu samego reżysera i autora scenariusza do postaci Sand. Poznajemy ją jako pierwszą skandalistkę dziewiętnastowiecznego Paryża, by później skonstatować, iż cała wieloznaczność tej jakże ciekawej przecież postaci zupełnie się ulatnia. Mocną stroną filmu jest również aktorstwo i to zarówno postaci głównych bohaterów, jak i drugiego planu. Nie ratuje to jednak całości.

Niestety negatywnych stron film ma znacznie więcej. Należałoby się domyślać, iż oglądając obraz oparty na biografii jednego z największych kompozytorów wszech czasów dowiemy się czegoś nie tylko o nim samym, ale przede wszystkim o jego inspiracjach, motywach jego twórczości. I owszem, Jerzy Antczak próbuje pokazać nam, co kierowało Chopinem przy komponowaniu tego czy innego utworu, ale dokonuje tego w sposób tak schematyczny i szablonowy, iż urąga tym inteligencji przeciętnego widza. Jaki to obraz wyłania się z fresku wymalowanego nam przez reżysera? Otóż do znudzenia pokazuje się nam sielskie obrazki z polskiej wsi, a to wiejską zabawę, a to żyzne pola z wszechobecnymi wierzbami w tle. Wszyscy wiemy, iż muzyka Chopina jest bardzo polska, nie przeszkadza nam to, mało, jesteśmy z tego dumni. Przypominanie jednak widzowi w co drugim ujęciu, jaki to przemożny wpływ wywarła na kompozytora polska rzeczywistość, po kilku minutach zaczyna przyprawiać o ataki senności. Nikt nie lubi, kiedy powtarza się mu rzeczy oczywiste i nie budzące żadnych wątpliwości, choć przyznać trzeba, iż Amerykanie jako chyba jedyni potrafią od lat wciskać widzowi te same banały, a ich produkcje i tak cieszą się niesłabnącą popularnością na całym świecie.

Amerykanie jednak robią to zwykle w sposób lekki i przyjemny. Tej lekkości, niestety, zabrakło filmowi Antczaka. Na schematyzmie nie kończy się lista „błędów i wypaczeń” Chopina. Zastosowane rozwiązania dramaturgiczne powodują momentami wybuchy niekontrolowanej wesołości wśród widowni zaludnionej przecież przez widzów odrobinę bardziej wyrafinowanych niż przeciętni odbiorcy amerykańskich produkcji spod znaku szybkiej akcji i łatwego humoru. Postać Maurycego, syna George Sand, zamiast wzbudzać współczucie swoim wyalienowaniem i nikłym w porównaniu z Chopinem talentem (malarskim) zaczyna śmieszyć, gdy reżyser pokazuje go po raz n-ty w sytuacji, która sugeruje, iż jest nałogowym podglądaczem. Brzmi to groteskowo, ale to Maurycego widzimy za każdym razem, gdy George Sand wchodzi do pokoju Chopina, to Maurycy wpada do sypialni kompozytora, zastając swoją matkę w niedwuznacznej sytuacji, w końcu to również on informuje jej o ekscesach swojej siostry, robiącej nieprzyzwoite propozycje w nieprzyzwoitych okolicznościach. Takie sytuacje można mnożyć i nie przyczyniają się one bynajmniej do odbioru filmu zgodnego z zamierzeniami twórców.

Kolejnym grzechem, jaki popełnił reżyser, jest złe prowadzenie dobrych przecież aktorów. Powoduje to, iż w wielu scenach są zdecydowanie nadekspresyjni, co przejawia się podniesionym niemal do krzyku głosem. Oczywiście aktorzy odegrali tę nadekspresję, można by rzec, śpiewająco, ale po kilku takich scenach widz ma ochotę po prostu zatkać sobie uszy. Nie wiedzieć czemu również tutaj prym wiedzie postać Maurycego, którego niezamierzenie tragikomiczny wizerunek znajduje tutaj swoje dopełnienie. Największym, tym bardziej iż niemal szkolnym błędem jest jednak pozbawienie obrazu kręgosłupa w postaci tego, co zwyczajowo nazywamy punktem czy też punktami zwrotnymi. Efektem tego „filetowania” jest niemal całkowity brak stopniowania napięcia, które było nie było w największym stopniu decyduje o „przyswajalności” filmu.

Znajdujemy w Chopinie również cytaty i nawiązania do arcydzieła gatunku – Amadeusza Miloša Formana, szczególnie w scenie parodiowania przez Fryderyka pianistycznej maniery Franciszka Liszta czy sekwencji ucieczki z Polski, przypominającej stylem scenę poprzedzającą śmierć Mozarta zilustrowaną słynnym Requiem. Porównania do dzieła Formana narzucają się same: genialny kompozytor o osobowości dziecka, wczesna śmierć jeszcze przed osiągnięciem wieku średniego, a w końcu fikcyjna historia oparta luźno na faktach z życia obu twórców. Niestety (dla filmu Antczaka) podobieństwo tych dwóch obrazów kończy się na tych kilku wspólnych punktach. Nie ratuje sytuacji pobrzmiewająca w tle nastrojowa muzyka Chopina, która przez analogię do arcydzieła Formana wydaje się być requiem dla… filmu, a może jego twórców.

Idź do oryginalnego materiału