Jacques Audiard od dawna lubi chadzać własnymi ścieżkami. Raz podkręci realizm i wrzuci w kino gatunkowe („Prorok”), raz zachwyci pastelową baśnią o złoczyńcach z miękkim sercem („Bracia Sisters”). Tym razem reżyser postanowił nałożyć mariachi-sombrero i zatańczyć na granicy musicalu i kina gangsterskiego. „Emilia Pérez” to jednakże film równie efektowny, co dezorientujący – coś jakby „Narcos” spotkało „Chicago”, a potem razem poszli na drag show.