Pierwszy weekend na Croisette przynosi niemal zawsze premiery filmów uznanych już reżyserów, często z gwiazdorską obsadą. Nie inaczej było tym razem – w ostatnich dniach akredytowani na festiwalu mieli okazję zapoznać się z bardzo oczekiwanymi dziełami Yorgosa Lanthimosa i Jacquesa Audiarda. Czy mistrzowie sprostali oczekiwaniom? Na jakie nagrody mogą te filmy liczyć? Na te i na inne pytania spróbuję odpowiedzieć w poniższym tekście.
W ostatnich latach Yorgos Lanthimos zmienił nieco swój styl i zaczął realizować wysokobudżetowe produkcje z udziałem hollywoodzkich gwiazd (Faworyta, Biedne istoty). Wcześniej znany był głównie z surowych w formie i surrealnych fabularnie dzieł, jak Kieł i Zabicie świętego jelenia. Rodzaje życzliwości (ocena: 8) jawią się jako swoisty mariaż wczesnej twórczości Greka z tą niedawną. Nowy film Lanthimosa łączy więc dziwaczność jego pierwszych filmów z seksualnością, transgresją jego najnowszych, i być może dlatego jest to tak interesujące oraz nietypowe dzieło w karierze tego twórcy.
Rodzaje życzliwości to antologia składająca się z trzech nowelek – Śmierć R.F.M., R.M.F. lata i R.M.F. je kanapkę. Pierwsza opowiada o manipulacji drugą osobą, Lanthimos zdaje się pytać jak wiele można zrobić dla osoby, której się zawdzięcza tak dużo, głównie rzeczy materialnych. Jesse Plemons i Willem Dafoe stanowią wyśmienity duet, a ten drugi ma wiele scen, które będą nazywane ikonicznymi.
W drugiej nowelce Plemons jest policjantem, którego żona (Emma Stone) zaginęła podczas wyprawy nurkowej. W końcu zostaje uratowana z bezludnej wyspy, ale jej partner nie jest pewien, czy to ta sama kobieta. Kobieta z kolei robi co może by udowodnić swoją miłość do partnera i ucieka się do najbardziej krwawych i drastycznych rozwiązań jakie chyba tylko istnieją.
Trzecia historia skupia się na przedstawicielach tajemniczej organizacji, którzy szukają kobiety cudotwórcy. To najbardziej nieoczywista i otwarta do interpretacji nowela, ale znowu – niezwykle w stylu Lanthimosa. Podsumowując – nowy film Greka jest przede wszystkim świetną rozrywką, której może przydałby się lepszy montaż (każda z historii trwa blisko godzinę) i w której traktowanie kobiet może wydawać się wątpliwe, szczególnie po bardzo feministycznych Biednych istotach, niemniej wciąż – Rodzaje życzliwości to kolejny udany i jedyny w swoim rodzaju film od Yorgosa Lanthimosa.
Drugim ważnym filmem, który miał premierę w miniony weekend był musical Jacquesa Audiarda – Emilia Perez (ocena: 8), i w momencie zakończenia pokazu stał się głównym (jak na razie) faworytem do Złotej Palmy, co potwierdziły też niezwykle energiczne reakcje dziennikarzy zarówno podczas pokazu prasowego, jak i tuż po jego zakończeniu. Emilia Perez to bowiem musical jakiego dawno nie widzieliśmy – osadzony w świecie karteli narkotykowych opowiada historię Manity (Karla Sofía Gascón), który przy pomocy prawniczki (Zoe Saldana) chce dokonać zabiegu, który sprawi, iż zmieni tożsamość na kobiecą. Film posiada sporo wątków dotyczących świata handlu narkotykami, jednak wszystkie schodzą na drugi plan, gdy dostajemy numery musicalowe, a postacie nagle zaczynają śpiewać – piosenki i muzyka zapadają w pamięć i są niezwykle rytmiczne. Dzieło autora Imigrantów najlepsze jest wtedy, gdy daje się wykazać aktorkom wokalnie i tanecznie – to właśnie muzyczne numery windują Emilię Perez na wyższe rejestry kunsztu filmowego.
Film Audiarda ma czasami charakter wręcz antymusicalowy i mimo obecności Seleny Gomez – zdecydowanie bardziej europejski – próżno szukać tutaj bowiem optymizmu i humoru, które często są nieodzownymi elementami tego gatunku. Emilii Perez bliżej jest do osadzonych w realizmie dzieł typu Tańczący w ciemnościach, a momentami choćby do musicali francuskiego mistrza Nowej Fali – Jacquesa Demy’ego. Tak czy inaczej – Emilia Perez zachwyciła canneńską publikę i wyrasta na wczesnego faworyta do jednej z poważniejszych nagród festiwalu. jeżeli nie Złotą Palmą, Jury może nagrodzić główną aktorkę – Karlę Sofíę Gascón opowiadając się tym samym za wsparciem dla osób chcących zmienić swoją tożsamość i stać się fizycznie tym kim czuli się już od dawna duchowo.