CAMERIMAGE 2024: Reżyser "Zniewolonego" powrócił z kolejnym oscarowym hitem?

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


Najnowszy film Steve'a McQueena ("Głód", "Wdowy") właśnie zadebiutował na festiwalu EnergaCAMERIMAGE. Maciej Satora już go widział i dzieli się swoimi wrażeniami. Jak pisze w recenzji: Mija pierwsza minuta i już wiesz: ambitny artysta postanowił nakręcić widowisko. Czy opowieść o losach matki i syna (Saoirse Ronan i Elliott Heffernan) rozdzielonych przez wojenną pożogę dorównuje jego najlepszym dziełom?

Wojciech Tutaj natomiast obejrzał w Toruniu mroczny film Veroniki Franz i Severina Fiali "Kąpiel diabła". czym tym razem straszą twórcy "Widzę, widzę"? Autor pisze, iż to przede wszystkim "horror kobiecego doświadczenia".


Więcej przeczytacie poniżej.

***


Recenzja filmu "Blitz", reż. Steve McQueen


Lepszy "Blitz" niż nic
autor: Maciej Satora

Steve McQueen zaczyna swój film od spojrzenia w ogień. Jest rok 1940. Płomienie wypełzające ze zrzuconych na Londyn bomb zajmują kolejne dzielnice mieszkalne. Całe dobytki, życia i wspomnienia tlą się jak wysuszone gałązki wrzucone w ognisko. Dzielni ochotnicy troją się w wysiłkach poskromienia pożaru, choć woda wypluwana ze strażackich węży zamiast gasić, tylko rozwściecza żywioł. Pewnie będą tak walczyć do rana, strażacy i ogień, razem w wojennej demonstracji siły charakterów. Mówię "pewnie", bo gdy już skończą, nie będzie z nimi kamery Steve'a McQueena. Jego "Blitz" to bowiem, zgodnie z tytułem, film błyskawiczny, skaczący między bohaterami, osiami czasowymi i tonacjami z naturalną wprawą Kangurka Kao. Sekwencję gaszących pożogę strażaków twórca dynamicznie montuje najpierw z panoramą londyńskiego nieba, potem z abstrakcją spadających z ekranu pionowych kresek, na koniec z czarno-białym ujęciem na muskane wiatrem bratki w ogródkowych grządkach. Mija pierwsza minuta i już wiesz: ambitny artysta postanowił nakręcić widowisko.



Zaznajomionych z twórczością McQueena zapewniam, iż słowo "widowisko" użyte jest tu bez cienia ironii. Na pierwszy rzut oka "Blitz" to dzieło wielkiej skali i niewielkiej subtelności, a przy tym z ducha wiktoriańska przeprawa przez gęstwiny zaułków i uliczek, składających się na metropolitalny labirynt Londynu. Na jego obrzeżach zbiorowa tragedia wojny pomału rozpada się na tysiące osobistych dramatów, często bliźniaczo do siebie podobnych, ale, przez brak poczucia społecznego zjednoczenia, z rzadka współodczuwanych. Spadające na miasto niemieckie bomby stają się dla wielu mieszkańców impulsem do odesłania dzieci na bezpieczne tereny wiejskie. To właśnie decyduje się zrobić Rita (Saoirse Ronan), matka, która po deportacji swojego czarnoskórego partnera do Grenady, samotnie wychowuje dziewięcioletniego syna, George'a (Elliott Heffernan). Ten jednak nie jest zadowolony z wizji rozłąki. Podskórnie czując rym z historią własnego ojca, wyskakuje z pędzącego w kierunku angielskiej prowincji pociągu i rozpoczyna samotną wędrówkę z powrotem do domu. Od tego czasu fabuła "Blitz" podążać będzie dwutorowo, przeplatając tułaczkę chłopca epizodami z życia matki ukrywającej się w podziemnych schronach.

Wróćmy na moment do filmowego otwarcia, do strażaków, abstrakcji i czarno-białych bratków. Sam należę do tych, którzy po tej pierwszej minucie pełni nadziei usiedli w tzw. "pozycji zaangażowanej" – z polegiwania na fotelu przeszedłem do pochylenia się do przodu i oparcia rąk na kolanach. Odruch bezwarunkowy, adekwatny sytuacjom, gdy polska reprezentacja przeprowadza składną akcję ofensywną, ale i tym, gdy film zaskakuje wiązane z nim oczekiwania. W obu przypadkach często się zawodzę. Niechętnie wracam wtedy do pozycji pierwotnej, obrażony na zbudowane we mnie, a niezaspokojone nadzieje. Ze smutkiem wyznaję, iż "Blitz" wpisuje się w tę długą tradycję fotelowych rozczarowań. Artystowskie wstawki z pierwszych chwil filmu gwałtownie okazują się efekciarskim gimmickiem, przypominającym autorskie maźnięcia na blockbusterowym monolicie takich owoców negocjowanej podmiotowości, jak "Aladyn" Guya Ritchiego, "Doktor Strange" Sama Raimiego czy "Dumbo" Tima Burtona. Z tą jednak różnicą, iż McQueenowi nikt przecież nie wchodził w paradę.

Całą recenzję filmu "Blitz" znajdziecie POD LINKIEM TUTAJ.

***


Recenzja filmu "Kąpiel diabła", reż. Veronika Franz i Severin Fiala


Kobieta samotna
autor: Wojciech Tutaj

Filmowcy lubią ubarwiać przeszłość, ale zupełnie inną szkołę reprezentują Veronika Franz i Severin Fiala. Twórcy oparli "Kąpiel diabła" na źródłach historycznych i akademickich pracach Kathy Stuart, co owocuje rzadkim autentyzmem i surowością w rekonstruowaniu minionej epoki. Film przenosi nas do 1750 roku, na teren Austrii. Nie tylko alpejskie szczyty górują nad małymi wioskami rozsianymi po malowniczych dolinach. Życie społeczne i prywatne dominuje religia katolicka, którą symbolizują kościoły, kapliczki i wieszane w domach krzyże. Ubodzy mieszkańcy trudnią się rolnictwem i rybołówstwem, skazani na wyroki przyrody. Trudno mówić tu o prawdziwej wspólnocie, bo kamienne chałupy są od siebie wyraźnie oddalone i pochowane w głębi lasu. Tylko kościelne rytuały i ciężka fizyczna praca łączą ludzi. Do tego hermetycznego świata niespecjalnie pasuje Agnes, pobożna i skromna kobieta, która bierze ślub z Wolfem. Jej piękny melodyjny głos i czułość wobec natury sprawiają, iż wydaje się osobna. Robi jednak wszystko, by stać się idealną żoną i gospodynią wedle twardych katolickich reguł. Niespodziewana przeprowadzka, dziwna oschłość męża i niechęć teściowej powoli doprowadzą ją do alienacji i obłędu. Jak samotna cierpiąca kobieta, która boi się wiecznego potępienia, zdoła ukrócić swoje męki?



Franz i Fiala zasłynęli dotąd wyrafinowanymi horrorami, "Widzę, widzę" i "The Lodge", ale "Kąpiel diabła" tylko momentami zahacza o kino grozy. Losy Agnes układają się przede wszystkim w rozdzierające emocjonalnie i gęste psychologicznie studium depresji i szaleństwa. Sceny wizyjne można policzyć na palcach jednej ręki, bo twórcy wybierają mroczny realizm i wierność historycznym detalom. Posępną atmosferę determinują raczej problemy bohaterki, opresyjna kultura i spartańskie warunki życia niż gatunkowe zabiegi. Znaczna część akcji toczy się jesienią i zimą, gdy wnętrza domostw są niemal odcięte od światła. Ta wszechogarniająca ciemność rymuje się z coraz gorszym stanem Agnes. Odpowiedzi na jej apatię i milczenie szuka się w religijnych naukach, które nie mają wiele wspólnego z psychologią i medycyną. Każdego, kto odstaje od normy, podejrzewa się o jakieś grzechy i złe wypełnianie swoich powinności. Skrajnie konserwatywna teściowa narzeka, iż Agnes znika gdzieś całymi dniami, nie gotuje i nie daje synowi potomka. Impotencja Wolfa zostaje przemilczana, bo ciało i seksualność należą do sfery tabu. Rządy patriarchatu i katolickiej tradycji ustalają jasną hierarchię i podział ról, który wspierają nie tylko mężczyźni. Strażniczkami religijnego i społecznego ładu bywają też matki i żony. Największą władzę dzierżą jednak księża głoszący z ambony, iż samobójstwo jest gorsze od morderstwa i odbiera szansę na zbawienie. Agnes słucha tych słów z mieszaniną lęku i niepewności – czuje się zagubiona w małżeństwie, chce wrócić do rodziny i zerwać z izolacją. W tym sensie "Kąpiel diabła" można nazwać horrorem kobiecego doświadczenia. Bohaterka nie znajduje pomocy choćby u matki i brata, nic nie dają jej wiejskie metody leczenia, a ciągłe modlitwy zakrawają na akt desperacji.

Całą recenzję filmu "Kąpiel diabła" znajdziecie POD LINKIEM TUTAJ.
Idź do oryginalnego materiału