Call Super – A Rhythms Protect One

nowamuzyka.pl 2 dni temu

W kompaktowym formacie.

Kiedy na przełomie lat 80. i 90. doszło do gwałtownej eksplozji mody na nowoczesną muzykę klubową, w naturalny sposób jej największymi gwiazdami stali się didżeje. Ci co bardziej kreatywni zaczęli więc prześcigać się w oryginalnych miksach, z miejsca zwracając na siebie uwagę wytwórni płytowych. W efekcie w 1993 roku dwie tłocznie rozpoczęły publikację specjalnie przygotowanych dla nich didżejskich setów. Była to firma Journey By The DJ w Wielkiej Brytanii i !K7 w Niemczech.

Ta pierwsza zasłynęła z miksów Coldcut czy Paula Oakenfolda, a ta druga – najpierw z cyklu „X-Mix” (płyty i kasety VHS), a potem „DJ-Kicks”, gdzie swe legendarne miksy umieścili choćby Kruder & Dorfmeister czy Smiths & Mighty. Potem ważne serie didżejskich setów podjęły firmy Fabric w Anglii i Ostgut Ton w Niemczech. Idealnym nośnikiem dla tych zestawów była wówczas płyta kompaktowa, mieszcząca niespełna półtorej godziny muzyki. I do tych właśnie legendarnych wydawnictw odwołuje się teraz Call Super na krążku „A Rhythms Protect One”.

Pod pseudonimem tym kryje się brytyjski producent Joseph Richmond-Seaton z Londynu. Głośno stało się o nim na początku minionej dekady, kiedy zaserwował za sprawą takich tłoczni, jak Throne Of Blood, Houndstooth czy Dekmantel serię klubowych EP-ek, objawiających niekonwencjonalne ujęcie techno i house’u. Jeszcze ciekawsze okazały się jego albumy „Suzi Ecto” i „Arpo”, na których z powodzeniem penetrował on klasyczny IDM, przefiltrowując go przez doświadczenia estetyki click’n’cuts i nasycając brzmieniami rodem z bass music.

Call Super gwałtownie zyskał też renomę znakomitego didżeja. Stało się to za sprawą jego finezyjnych setów w takich klubach, jak londyński Fabric, berliński Panorama Bar czy hamburski Golden Pudel. Nic więc dziwnego, iż jeden z jego miksów trafił w 2017 roku do popularnej serii, publikowanej przez wytwórnię współpracującą z pierwszym z nich. Osiem lat później Anglik powraca niespodziewanie do formuły didżejskiego miksu, tym razem splatając go wyłącznie z własnych nagrań.

Jak przystało na wytrawnego didżeja, rozpoczyna powoli od zmysłowego downtempo podrasowanego dubowym basem, jazzowym klarnetem i latynoską wokalizą – to dwie części „Blue Sun”. W „Scarlet Fever” i „Fever Yolk” rozbrzmiewa już minimalowy house, łącząc poszatkowane na modłę click’n’cuts głosy i dźwięki z hipnotycznym pulsem i psychodeliczną elektroniką. „Water Ways” i „Lululu” przynoszą natomiast minimalowe techno, wymodelowane na dawne produkcje Ricardo Villalobosa.

Za sprawą „Limelight” dostajemy ekstatyczny afro-house, podszyty na kontrastową modłę plemiennymi congami i orkiestrowymi smyczkami. W „Milkways” i „The Argosy” do tych rozwibrowanych dźwięków dołączają glitchowe efekty i jasna elektronika. Najważniejsze pozostają tu jednak melodyjne basy, które rezonują też w „Same Battles”, wnoszącym do zestawu tech-house’owe uderzenie w stylu Matthew Jonsona. Na koniec Anglik sięga po bass music. Są to dwa killery w stylu UK garage – „Suede” i „Mother Time”.

Joseph Richmond-Seaton firmuje nagrania z „A Rhythms Protect One” kilkoma pseudonimami – nie tylko Call Super, ale też Conny Slip, Scarletina, Cleo, Louis Lupin, Ondo Fudd czy DJ Flowerdew. My nie dajemy się jednak zmylić, bo wyraźnie słychać, iż muzyka z albumu wyszła spod palców tego samego artysty. Nie ma tu jakichś stylistycznych szaleństw, generalnie miks przypomina didżejskie sety z pierwszej dekady XXI wieku, łączące minimalowe bity z glitchową obróbką dźwięku. A iż muzyka ta świetnie sprawdzała się na parkiecie – nie inaczej jest z zestawem przygotowanym przez brytyjskiego didżeja.

Dekmantel 2025

www.dekmantel.com

www.facebook.com/dkmntl

Idź do oryginalnego materiału