Call of Duty: Modern Warfare III – recenzja gry. Makarow, Makarow, ty…

popkulturowcy.pl 11 miesięcy temu

Ostatni raz w Call of Duty grałam chyba jeszcze w gimnazjum. Teraz zaś przyszła pora na mój wielki powrót do serii. Tylko czy nowe Modern Warfare III na pewno było dobrym wyborem na start?

W Call of Duty: Modern Warfare III Władimir Makarow, rosyjski terrorysta, ucieka z więzienia i na powrót aktywizuje swoją grupę przestępczą. Wtedy problemy zaczynają piętrzyć się w błyskawicznym tempie. Zamachowcy dokonują coraz to kolejnych zbrodni, zaś winą za nie obarczają Siły Wyzwoleńcze Urzykistanu, dowodzone przez znajomą kapitana Price’a, Farah. Żołnierze SAS muszą powstrzymać Rosjanina za wszelką cenę – i to jak najszybciej. Najpierw wysadzenie samolotu, potem broń chemiczna… Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak daleko Makarow może się jeszcze posunąć, jeżeli drużyna Price’a zawiedzie.

Czytając powyższy opis, część z was prawdopodobnie mogła pomyśleć sobie: „Fabuła? A kogo w CoDach obchodzi fabuła?”. No więc, mnie. Co więcej – nazwijcie mnie głupią, jeżeli chcecie, ale wzięłam tę grę tylko i wyłącznie dla kampanii singlowej, rozgrywek sieciowych choćby nie tknęłam. Absurd? Może. Ale hej, skoro stuprocentowy multik z tej serii – Warzone – jest darmowy, to miałam podstawy sądzić, iż w Modern Warfare III płacę jednak w sporej mierze za fabułę. A skoro wycenili ją sobie na trzy i pół stówki, to musi być porządnie rozbudowana, prawda?

Prawda?…

Ano okazuje się, iż niekoniecznie. Nie wiem, ile dokładnie zajęło mi przejście całości, ale na pewno grubo poniżej dziesięciu godzin. Biorąc poprawkę na moje fantastyczne umiejętności, zgaduję, iż zaprawiony gracz byłby w stanie to zrobić o połowę szybciej, w jakieś dwie czy trzy. Trochę cienko jak na taką kwotę. A choćby trochę bardzo. W trakcie samej rozgrywki wprawdzie bawiłam się świetnie, ale w dalszym ciągu – kilka godzin? Tylko na tyle was stać, Activision? Na szczęście dostałam kod do gry od wydawcy, ale gdybym faktycznie za niego zapłaciła, czułabym się koncertowo wydymana. Może i dla chętnych na multiplayer zakup opłaca się bardziej (opinia moich kumpli, którzy faktycznie go używają), ale dla kampanii fabularnej absolutnie nie warto. Może za parę lat, jak stanieje tak chociaż o połowę.

Na pocieszenie dla tych, którzy już zdążyli kupić MW III i również nie są zbytnio zainteresowani meczami wieloosobowymi – tak jak wspomniałam mimochodem w poprzednim akapicie, misje fabularne, choć nieliczne, dostarczają całkiem niezłej rozrywki, a pod koniec nawet, o dziwo, szczypty emocji. Trochę parkuru, trochę snajperowania, doza otwartych konfrontacji i skradania oraz nieco zabawy w pilotowanie śmigłowca. Do wyboru, do koloru. Zadania były dosyć różnorodne, a wykonywanie ich satysfakcjonujące. Doprawdy szkoda, iż nie było ich więcej, ech…

Fot. materiały promocyjne (Activision)

Jeśli chodzi o mechanikę, to raczej nikt tu koła na nowo nie odkrył – ale za to dzięki temu Modern Warfare III jest bardzo intuicyjne w obsłudze również dla kogoś, kto ma z tą serią styczność po raz pierwszy od dawna. Feeling strzelania też bardzo przyjemny, a walka z powietrza to mój ulubiony element niezmiennie już od czasów gimnazjalnych (to jedna z niewielu rzeczy, które rzeczywiście pamiętam ze swojej poprzedniej styczności z CoDem). Krótko mówiąc, pod tym względem nie mam chyba nic do zarzucenia. Gdzieś mi się wprawdzie przewinęło, iż MW III jest łudząco podobne technicznie do MW II, ale jako iż nie grałam w drugie z wymienionych, to wolę się nie wypowiadać. O tym niech lepiej opowiedzą wam osoby, które mają informacje z pierwszej ręki.

Podobne opinie widziałam także zresztą o grafice. Nie zmienia to jednak faktu, iż moim zdaniem wygląda ona naprawdę ładnie, przyjemnie się na nią patrzy. Lokacje są całkiem klimatyczne, nie brak w nich również detali. No i w jednej z nich mogłam choćby pogłaskać pieska. Podstawowy wymóg spełniony, gra zaaprobowana.

Fot. materiały promocyjne (Activision)

Call of Duty: Modern Warfare III, choć ładne w obrazku i przyjemne w rozgrywce, sromotnie zawodzi pod względem długości fabuły. Bawić bawiłam się dobrze, ale cóż z tego, skoro po zaledwie paru godzinach nie miałam już co robić? jeżeli nie ciągnie was więc do rozgrywek sieciowych, zdecydowanie odradzam kupowania gry za pełną cenę. Nie jest jej warta. Jeden, może maksymalnie dwa wieczory i po zabawie, a gracz zostaje jedynie z niedosytem i portfelem lżejszym o ponad trzy stówki. Jednak kiedy stanieje – w sumie czemu nie? Bądź co bądź choćby tych kilka godzin to wciąż całkiem jakościowa rozrywka.


Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
lub klikając w grafikę

Powyższa recenzja powstała we współpracy z firmą Cenega.
Grafika główna: materiały promocyjne (Activision)

Idź do oryginalnego materiału