30 listopada Kazik wystąpił z zespołem Kult w hali CRS w Zielonej Górze i pozostawił po swoim występie ogromny niesmak. Po wydarzeniu w sieci pojawiły się opinie, iż artysta był wyraźnie niedysponowany. Miał mylić się w tekstach, a momentami sprawiać wrażenie, iż kompletnie nie panuje nad tym, co dzieje się na scenie. "Tragedia. Zero szacunku dla fanów", "Pan Kazik przyszedł mocno nietrzeźwy do pracy" - pisano w komentarzach na Facebooku pod udostępnionym fragmentem koncertu. 1 grudnia na profilu zespołu pojawiło się oświadczenie wystosowane przez samego Kazika. "Chciałbym złożyć szczere przeprosiny za moją wczorajszą niedyspozycję, która uniemożliwiła mi wykonanie występu na odpowiednim poziomie. Biorę za to pełną odpowiedzialność" - czytamy. Z całością publikacji możecie zapoznać się tutaj. Teraz głos zabrał były menedżer artysty. Wstawił się za wokalistą i podzielił swoją opinią na temat zaistniałej sytuacji.
REKLAMA
Zobacz wideo Kwiat Jabłoni o współpracach z największymi gwiazdami. "Nas też zapraszają"
Były menedżer Kazika komentuje aferę. Tak to podsumował
Paweł Walczak w latach 1990-1992 był menedżerem zespołu Kult i Kazika. Aktualnie współpracuje z grupą Elektryczne Gitary. Walczak postanowił zabrać głos na temat tego, co wydarzyło się na koncercie zespołu Kult w Zielonej Górze. W rozmowie z "Faktem" podkreślił, iż artyści często przed występami odczuwają obezwładniającą tremę i czasem próbuję "dodać sobie odwagi" procentowymi trunkami, co jest bardzo ryzykowne. "Ludzie często nie zdają sobie sprawy, jak ogromny stres wiąże się z wyjściem przed publiczność. Zarówno sportowcy, jak i artyści mają momenty paraliżu. Na próbie wszystko idzie idealnie, a kiedy stają przed 10 tysiącami ludzi i kamerami wycelowane w siebie to dostają paraliżu. To jest taki stres, iż artystę zatyka, czasem nogi same się uginają. Niektórzy biorą wtedy "setkę dla kurażu". Ważne, żeby nie przesadzić, bo wtedy może być katastrofa" - podkreślił.
W dalszej części rozmowy Walczak wspomniał także o ogromnym wysiłku, jakim jest tak długi występ. "Kult gra prawie podwójny koncert od dwóch do trzech godzin. To są długie koncerty. Człowiek ze sceny schodzi wykończony, bo to jest trudne. A pamiętajmy, iż Kazik jest już po sześćdziesiątce. Wielu artystów o tym etapie kariery przestaje wytrzymywać intensywność tras. Zwłaszcza jeżeli gra się wiele dat. Trzyma ich jeszcze adrenalina przez dwie-trzy godziny i często zdarza się, iż wracają od razu do domu, bo nie mogą zasnąć w hotelu" - dodał. Były menedżer Kazika docenił także postawę artysty po niechlubnej wpadce, który potrafił się ukorzyć i przyznał do popełnionego błędu.
Kazik przyznał się do tego, przeprosił i wziął winę na siebie. Ja to szanuję, bo niewielu artystów potrafi się do tego zdobyć
- podsumował Walczak w rozmowie z "Faktem".
Były menedżer Kazika w sprawie alkoholu za kulisami koncertów ma jasno określone zdanie
Paweł Walczak poruszył także temat obecności alkoholu podczas takich wydarzeń. Według niego odpowiedni zakaz sprawiłby, iż sytuacje takie jak w Zielonej Górze nie miałby miejsca. "Dla mnie nie powinno alkoholu być wcale, a szczególnie wysokoprocentowego. A najlepiej, gdyby obowiązywał całkowity jego zakaz" - podsumował.












