Nowy serial twórczyni wciąż kultowych „Pamiętników wampirów” teoretycznie ma wszystkie składniki, by poruszyć młode serca. Ale czy „Byliśmy łgarzami” może zapaść widzom w pamięć na dłużej niż jedno lato?
Nie załapałam się na fenomen powieści young adult „Byliśmy łgarzami” („We Were Liars”), gdy zdobywała czytelnicze nagrody po premierze w 2014 roku ani gdy kilka lat później przeżywała nową falę popularności pod wpływem TikToka. I jeżeli ktoś też nie zna twórczości E. Lockhart, lepiej niech nie szuka informacji przed seansem serialowej wersji. Już choćby określenie gatunku „Byliśmy łgarzami” na podstawowych stronach internetowych to bowiem spoiler, który odbiera część przyjemności oglądania.
Byliśmy łgarzami – o czym jest młodzieżowy serial?
A jakaś przyjemność z ośmioodcinkowego „Byliśmy łgarzami” (widziałam przedpremierowo całość) płynie. Za sterami ekranizacji stworzonej dla Prime Video mamy współpracujące już wcześniej Julie Plec („Pamiętniki wampirów”) i Carinę Adly MacKenzie („The Originals”), czyli ekipę, która wie, jak komponować składniki, by trafić w gust młodzieży, łasej na skomplikowane romanse, intrygi, współczesne baśnie – choćby jeżeli tym razem bez wampirzych rodów.

W każdym razie bez wampirzych rodów dosłownie, bo Sinclairowie to całe stado wampirów emocjonalnych. Wydarzenia śledzimy przede wszystkim z perspektywy – oczywiście, przez głos z offu – Cadence Sinclair Eastman (Emily Alyn Lind z nowszej „Plotkary”), pierworodnej wnuczki, która co roku spędza wakacje na prywatnej wyspie Beechwood w Nowej Anglii, razem z kuzynem, Johnnym (Joseph Zada, „Invisible Boys”), kuzynką, Mirren (Esther McGregor, „High School”), i Gatem Patilem (Shubham Maheshwari, „Haven Dust”), bratankiem Eda (Rahul Kohli, „Nawiedzony dwór w Bly”), czyli partnera matki Johnny’ego.
Byliśmy łgarzami, czyli młodzieżowy romans z tajemnicą
Od dzieciństwa bawią się wspólnie, mają swoje rytuały i nazwę paczki, „łgarze”. I długo nic się nie zmienia, aż Cadence nie może już nie zauważać po pierwsze, iż do Gata czuje nie tylko przyjaźń, a po drugie – iż jej obrzydliwie snobistyczna rodzina inaczej traktuje ludzi o anglosaskim rodowodzie niż rodzinę Patilów o indyjskich korzeniach. Najtrafniej ujmie to matka Gata (Karen David, „Galavant”), widząc w działaniach Sinclairów połączenie „Na noże” z „Uciekaj!” .
To przełomowe lato poznamy jednak z rocznego dystansu, gdy bohaterka wraca na wyspę, by rozliczyć się z przeszłością. Ma bowiem amnezję po tajemniczym wypadku. Znaleziono ją samą w nocy na plaży, a Beechwood, dotąd kraina niewinnej młodości, stała się miejscem traumy, które jednak może pomóc Cadence odzyskać wspomnienia. Czemu nikt nie mówi jej prawdy? Czemu straciła kontakt z ludźmi jej najbliższymi?

Będziemy więc na zmianę widzieć dziedziczkę Sinclairów w zakochanej i pod wpływem Gata zgłębiającej klasowe nierówności wersji blond oraz przefarbowaną na czarno, nękaną migrenami, uzależnioną od tabletek wersję zdeterminowaną, by odzyskać pamięć. A poza tą podwójną Cadence poznamy całą plejadę innych postaci, z których każda może według dziewczyny ukrywać sekret zeszłorocznych strasznych wydarzeń.
Żeby i dorośli mieli co oglądać, „Byliśmy łgarzami” proponuje obok nastoletnich romansów i poszukiwań własnej tożsamości także wątki matek „łgarzy”. I chyba niepotrzebnie próbuje być w tym „Sukcesją” w pastelowej wersji z niebiańskiej wyspy. Wprawdzie starsze pokolenia mocno aktorsko obsadzono, ale przy tak z założenia stereotypowych postaciach kilka dało się zrobić. Penny (Caitlin FitzGerald, „Masters of Sex”) ma obsesję trzymania fasonu i tego samego oczekuje od Cadence. Za Carrie (Mamie Gummer, „Żona idealna”) ciągnie się trudna przeszłość z nałogiem, a chronienie Johnny’ego za wszelką cenę zmuszą ją do dramatycznych wyborów. Bess (Candice King, „Pamiętniki wampirów”) odkrywa, iż bycie matką Mirren i dwóch młodszych córek to dla niej za mało. I do tego sekrety, dużo sekretów.
Byliśmy łgarzami – serial ekipy Pamiętników wampirów
Równocześnie wszystkie trzy siostry są absolutnie podporządkowane patriarsze rodu, Harrisowi (David Morse, „Treme”). Matka (Wendy Crewson, „When Hope Calls”) nauczyła je, iż to on ma być zadowolony, a świat powinien widzieć Sinclairów jako uosobienie perfekcji. Walczące o uznanie ojca i o majątek córki gotowe są na wiele intryg, by zająć pierwsze miejsce, a ich dzieciom zajmie trochę czasu odkrycie, iż uleganie dziadkowi to nie jest recepta na udane życie i zdrowie psychiczne. Szkoda tylko, iż wszystkie te przepychanki nie mają w sobie nic, czego nie znalibyśmy z lepszych seriali o uprzywilejowanych „nieszczęśnikach”.

Ewentualnie za interesujący chwyt urozmaicający znane narracje można tu uznać założoną konwencję baśni. Cadence wielokrotnie (może aż za często) porównuje wyspę do królestwa – zmienia się tylko ocena, gdy król okazuje się tyranem, a jego córki – niewolnicami finansowej wygody. Wtedy różne przerysowania przynajmniej wpisane są w pewną ramę, ze wszelkimi uproszczeniami.
Lepiej jednak, gdy „Byliśmy łgarzami” pozostaje na poziomie prostej opowieści o rycerzu Gacie i księżniczce Cadence. Nie wykracza wtedy wprawdzie poza standardowy młodzieżowy romans o pozornie niepasujących do siebie i kochających się wbrew rodzinie nastolatkach, ale tę konwencję realizuje co do joty (i co do jednego długiego spojrzenia w oczy). Kto wzdychał na iluś podobnych historiach, może sobie powzdychać i tu, niezależnie od własnej metryki. Oczywiście jak już przestanie się załamywać, iż jego rówieśniczki, zapamiętane jako nastoletnie bohaterki, grają matki szesnastolatek – przypadek Candice King.
Nie uważam, żeby portrety nastoletnich postaci jakoś szczególnie wychodziły poza standard. Pozornie idealna Cadence, rycerski Gat, niesforny Johnny, wycofana Mirren… Każde ma swoje osobne przeżycia, ale nie bardzo jest się w co zagłębiać. Najlepiej wypadają grupowe sceny związane z wieloletnią przyjaźnią paczki, która może być ostoją w trudnych chwilach, a może prowadzić do tragedii. Klimat lata, niewinnej młodości, a wszystko w pastelach i z akompaniamentem popularnych hitów. „Byliśmy łgarzami” to młodzieżowy serial, którego twórczynie świetnie wiedzą, iż nie ma takiej sceny, której nie dałoby się podkręcić montażem z muzycznym przebojem.
Byliśmy łgarzami – czy warto oglądać serial Prime Video?
Produkcję Pelc i MacKenzie ogląda się bez większego bólu, choćby gdy nie ma się siedemnastu lat. Można trochę przewracać oczami na różne naiwności, sceny w slow motion i powtarzanie po parę razy tego samego, żeby nikomu nie umknęło, na czym polega konflikt, czym są zasady Sinclairów, kto co zrobił i kogo kocha/nienawidzi. Ale to wpisane w konwencję i „wchodzi” naprawdę lekko, choćby mimo nieco za długich (każdy ponad 50 minut) odcinków.

Poziom ogólnej satysfakcji w dużej mierze zależeć może jednak od oceny naczelnej tajemnicy, czyli tego, co przydarzyło się Cadence. Ja domyśliłam się dość późno, chociaż przed tym, jak spraw została w serialu ujawniona. I wzruszyłam ramionami, dochodząc do wniosku, iż wszystko się zgadza, jak już się wie – ale widziałam podobne zwroty akcji w lepszych produkcjach. Nie zdziwię się jednak, jeżeli młodsza widownia podzieli się w skrajnych opiniach, albo czując, iż to trochę oszustwo, skoro finał to niemal inny serial (i mnie chyba bardziej niż samo rozstrzygnięcie drażniło to, jak słaby był ostatni odcinek, gdy już poznaliśmy prawdę), albo doceniając element zaskoczenia i wpisanie się tytułu w popularne w YA międzygatunkowe trendy.
Ostatecznie „Byliśmy łgarzami” to sprawnie zrealizowany, miejscami tylko wywołujący znudzenie lub zgrzytanie zębami serial. Nastoletnia solidna opera mydlana z nieco łopatologicznym wątkiem nierówności społecznych. Młodzieżówka vibe’em przywodząca na myśl produkcje z okolicy roku 2010 („Plotkarę”, „Słodkie kłamstewka”, choć najbardziej może, mniej młodzieżową, „Zemstę”), tyle iż ze streamingowym budżetem. Słowem: w sam raz na beztroskie lato, jeżeli nie ma się lepszych pomysłów.
Serial, mimo nagromadzenia „trudnych spraw”, lekki. Pastelowy, jak cała ta okropna rodzinka, ale jednak nie tak okropny. Tyle iż jutro o nim zapomnę – choćby jeżeli szczęśliwie nie z powodu takiej traumy, przez jaką zapomniała o kluczowym lecie główna bohaterka. I istnieje obawa, iż mimo paru zalet omawianej produkcji zapomnę obejrzeć jej zapowiedziany już prequel.