Anna Walter samotnie wychowuje trzech synów: 18-letniego Fabiana, 9-letniego Janka z poprzedniego związku oraz 4,5-letniego Filipa. Po śmierci Tomasza Komendy w 2024 roku rodzina znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Kobieta utrzymuje się z pomocy państwa oraz wsparcia bliskich, ponieważ nie może podjąć pracy zarobkowej ze względu na stan zdrowia swoich dzieci.
W rozmowie z dziennikiem "Fakt" wyznała, iż starszy syn z poprzedniego małżeństwa, Janek, cierpi na ADHD i wymaga specjalistycznej opieki, którą trudno zapewnić. Pierwszy dostępny termin wizyty u psychiatry w ramach NFZ wyznaczono na początek 2026 roku.
Była partnerka Tomasza Komendy w trudnej sytuacji
Kobieta wskazała, iż w tej sytuacji musi być "cały czas pod telefonem". Zdarza się, iż kilka razy w tygodniu otrzymuje telefony ze szkoły i musi wcześniej odebrać chłopca ze szkoły. Powodem są napady złości.
Anna Walter korzysta z programu 800 plus oraz alimentów z funduszu alimentacyjnego. Sporadycznego wsparcia finansowego udziela jej także brat Tomasza Komendy. Jednak to niestety nie wystarcza na pokrycie wszystkich potrzeb.
– Dostaję 800 plus na dwóch synów oraz alimenty na chłopców z funduszu alimentacyjnego po 500 zł. Ale można powiedzieć, iż jestem uwięziona w domu, bo Filip dosyć dużo choruje. Tak naprawdę od stycznia może miesiąc był w przedszkolu. Ale najgorzej jest z moim średnim synem, Jankiem, który przeżył śmierć Tomka. Bardzo się do niego przywiązał. Nie rozumiał, dlaczego się rozstaliśmy, a śmierć Tomka to wszystko pogorszyła i mam z nim spore problemy – mówiła Faktowi.
Anna Walter założyła zbiórkę internetową
Na początku czerwca Anna Walter założyła zbiórkę na jednym z portali internetowych. W jej opisie napisała, iż przez długi czas wstydziła się prosić obcych ludzi o pomoc, ale w tej chwili nie widzi innego wyjścia. Jak zaznaczyła:
"Nie proszę o luksusy. Wiemy, co to znaczy nie mieć gdzie mieszkać czy żyć w skromnych warunkach i liczyć każdą złotówkę przed jej wydaniem. Proszę o to, by moje dzieci mogły się uśmiechać częściej, widząc spokojniejszą mamę, a nie w kolejnym dole depresyjnym, płacząca po kątach, by nie zauważyli. Byśmy nie bali się jutra".