W niedzielę, 8 czerwca media obiegła smutna informacja o śmierci wspaniałej aktorki. Ewa Dałkowska miała 78 lat. Była ikoną polskiej sceny teatralnej, filmowej i telewizyjnej, cenioną za niepowtarzalny styl gry, wyrazistą osobowość. W jej życiu prywatnym równie mocno co pasja do sztuki, obecna była miłość – ta, która przetrwała wszystko. Nie każdy wie, iż aktorka dwukrotnie wychodziła za mąż za tego samego mężczyznę.
Ewa Dałkowska – życie uczuciowe, relacja z pierwszym mężem
Choć los obdarzył ją wielką miłością życia, nie od razu trafiła na adekwatną osobę. Pierwszy raz powiedziała „tak” jeszcze jako młoda dziewczyna – studentka polonistyki, marząca o pracy nauczycielki. To właśnie podczas beztroskich wczasów z mamą w Bułgarii poznała Andrzeja. Zauroczona, pozwoliła, by to on namówił ją na radykalny zwrot – porzuciła plany i zdecydowała się zdawać do szkoły teatralnej. Tak trafiła do PWST w Warszawie. Zakochani wzięli ślub, ale wpsólne życie nie było im pisane.
W jednym z wywiadów dla magazynu Pani tak opisywała towarzyszące jej emocje: „Miał piękny głos i śpiewał piosenki z Czerniakowa, kawałki Grzesiuka, aż oko się szkliło. To mój pierwszy facet był... Bo ja, panienka z dobrego domu, byłam nieco zapóźniona w "tych'" sprawach. […] To był uroczy i serdeczny człowiek. Architekt, ale artystowska dusza. Pisał piosenki do kabaretu i to dzięki niemu poznałam środowisko warszawskich kabareciarzy ”. Z perspektywy czasu przyznała bez goryczy: byli młodzi, niedoświadczeni, a ich związek – choć intensywny – okazał się błędem. „Okazało się, iż to była pomyłka. Byliśmy zbyt młodzi i lekko do instytucji małżeństwa podeszliśmy. A może za mało go kochałam?”, pytała.

Jak poznali się Ewa Dałkowska i Tomasz Miernowski?
Drugą – i jak się okazało, prawdziwą – miłość swojego życia Ewa Dałkowska poznała w chwili, gdy nikt się tego nie spodziewał. Na planie kultowej produkcji - „Noce i dnie” los postawił na jej drodze Tomasza Miernowski, kierownika produkcji, człowieka, który stał się jej opoką, partnerem, powiernikiem i największą miłością życia.
Podczas jednej z pierwszych wspólnych chwil, gdy ekipa świętowała pierwszy klaps na planie, Ewa zebrała się na odwagę. W wirze muzyki i świateł poprosiła go do tańca. Zatańczyli tylko raz. Żadna iskra nie eksplodowała, nie narodziła się jeszcze wielka namiętność. Ot, jeden utwór i cisza. Potem on zaczął jej unikać. A jednak właśnie od tego jednego tańca zaczęła się historia, która zmieniła ich życie na zawsze.
Potem to on zrobił kolejny krok. „Zapytał, czy wytrzymam z nim dwa lata”, relacjonowała na łamach Pani. Zapytał o to, ponieważ zdjęcia do ekranizacji powieści właśnie tyle trwały. Ewa Dałkowska była wówczas jeszcze mężatką. „Odpowiedziałam, iż tak i zostaliśmy parą. Pojechałam wyjaśnić sprawy z Andrzejem do Katowic, bo tam wtedy mieszkaliśmy, ale spotkaliśmy się w hotelu. Do naszego domu już nigdy nie wróciłam. To był koniec”, opowiadała w Pani.
Ewa Dałkowska i Tomasz Miernowski dzielili życie, miłość i codzienność – bez formalności. Nie planowali brać ślubu, ulegli dopiero po namowach bliskich. Zakochani wzięli ślub cywilny. Wspólnie pielęgnowali swoją relację, będąc dla siebie wsparciem i inspiracją. Doświadczyli również uroków rodzicielstwa. A owocem ich miłości jest syn, Ksawery.

Ślub kościelny po 40 latach – potrzebna była zgoda biskupa
Choć przez lata żyli razem w zgodzie, z czasem w sercu Ewy pojawiło się ciche pragnienie – by ich miłość została pobłogosławiona również przed ołtarzem. Chciała to zrobić dla Tomasza. Niestety, droga do tego była kręta. Bez unieważnienia pierwszego małżeństwa, sąd biskupi nie mógł wydać zgody na ślub kościelny. „Złożyłam pozew do Sądu Metropolitalnego o uznanie mojego małżeństwa kościelnego za nieważne. jeżeli uzyskam taki wyrok, będzie wesele”, opowiadał szczęśliwa w rozmowie z Dobrym Tygodniem. Czekali cierpliwie. I w końcu – udało się. Na ślubnym kobiercu stanęli po w 40-lecie ślubu cywilnego.
Miłość Ewy Dałkowskiej i Tomasza Miernowskiego była nienaruszalna. Ich wspólna droga to opowieść o zaufaniu, akceptacji i głębokim oddaniu. Choć nieczęsto mówili o swoim życiu prywatnym, ich relacja była pełna głębi. Jak przyznawała, zdarzało się, iż dochodziło między nimi do nieporozumień czy spięć, ale nigdy nie mieli cichych dni. „Oboje mamy takie temperamenty, iż moglibyśmy się niekiedy pozabijać. To jest jak wybuch wulkanu, kompletnie niepohamowany. Ale on gwałtownie gaśnie. Kiedy to się dzieje publicznie, ludziom szczęka opada jeszcze przez kolejne pół godziny, a my już dawno o naszym spięciu nie pamiętamy. Czasem nie jest grzecznie ani różowo, ale za to nie mamy cichych dni. Każdemu polecam, bo dzięki temu ciągle jesteśmy dla siebie intrygujący”, relacjonowała w Pani z 2015 roku.
Czytaj też: Omenaa Mensah i Rafał Brzoska przeszli samych siebie. Zebrali imponującą sumę. Padł rekord rekordów
