– Miejsce to tętniło życiem, w najlepszym momencie miałem 15 tys. tytułów, a kolejka wychodziła za drzwi. W weekendy i w święta pracy było najwięcej – wspomina pan Jan Jeż właściciel wypożyczalni kaset wideo.
Z miłości do kina?
Jan Jeż : Zawsze kochałem kino. Jako dziecko nie odpuściłem niczego, co można było zobaczyć na dużym ekranie. Zbierałem bilety i wklejałem je do zeszytu na pamiątkę. Czasy były ciężkie, a rzeczywistość mniej kolorowa niż teraz, więc dla dzieciaków jakimi wtedy byliśmy, kino było oderwaniem się od rzeczywistości i zanurzeniem w ten magiczny, nieznany świat.
,,Rzym” Federico Felliniego z 1972 roku, ,, Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciech Hasa z 1973 roku, a potem ,,Gwiezdne wojny” Georga Lucasa. W ciągu roku byłem na ponad 70 filmach, a w zeszycie skrupulatnie notowałem datę. Nie mogłem nic opuścić. Wylewałem łzy na “Ostatniej walce”, gdy umierał Winnetou. To wtedy pokochałem kino, zwykłą dziecięcą miłością.
To zresztą do dziś we mnie zostało, bo kino jest niesamowite.
A wypożyczalnia, kiedy zdecydował się Pan ją otworzyć?
To nie było takie oczywiste. Założyłem rodzinę i tak jak prawie każdy Polak w tamtych czasach kombinowałem z handlem. Wyjeżdżałem za granicę do Turcji, Bułgarii czy na Węgry. Handlowało się kryształami, dżinsami, prześcieradłami, ale oczywiście wszystko w miarę rozsądku. Prowadziłem też firmę budowlaną, malowałem, remontowałem mieszkania, ale jakoś nie czułem tej pracy. Pod koniec lat 80. postanowiłem, iż wyjadę na rok do rodziny do Chicago. Zarobię jakiegoś grosza i wrócę. Zresztą, żeby kupić bilet sprzedałem swojego malucha. Bardzo tęskniłem za żoną i dziećmi, telefonów komórkowych nie było, więc kontakt był ograniczony. To był wyjątkowo długi rok.
To właśnie w Stanach spotkałem się po raz pierwszy z wypożyczalniami kaset video, na przykład sieci Blockbuster. Plakaty filmowe wisiały na ulicach, witrynach i jeździły poprzyklejane na autobusach. Wtedy zacząłem myśleć o tym poważniej.
Po moim powrocie postanowiliśmy z żoną, iż spróbujemy. Na początek chcieliśmy kupić około 100 kaset oraz zakupić licencję w Komitecie Kinematografii. Kosztowała wtedy 20 tys. złotych.
I tak ruszyliśmy w lokalu 30 m2. W sąsiadującym lokalu żona prowadziła sklep obuwniczy z porządnym polskim obuwiem prosto z Kalwarii. gwałtownie się okazało iż brakuje miejsca na kasety, więc zamknęliśmy sklep i przebiliśmy ścianę. Lokal się powiększył. Po jakimś czasie, gdy zwolniło się mieszkanie, które wynajmowaliśmy to o nie też powiększyliśmy wypożyczalnię kaset. Od samego początku mieliśmy komfort, bo kamienica w której prosperujemy należała do nas, więc odpadały nam kwestie wynajmu. Na ulicy Kalwaryjskiej w tamtych czasach ludzie licytowali się i przebijali z cenami za wynajem. Był to wówczas największy bum na wypożyczalnie w Polsce, powstawały jak grzyby po deszczu. choćby obok w mięsnym była półka z kasetami i napis wypożyczalnia. Kupując kiełbaskę można było również skorzystać z oferty wypożyczenia filmu. Konkurencja była ogromna. Wypożyczalnie na targach czy z tak zwanych ,,bagażników” miały swój zloty czas. Ludzie zachłysnęli się wolnością i w przypadku filmów niewielu myślało o prawach autorskich. Pojawiało się dużo piratów a ustawa o prawach autorskich weszła dopiero w 1994 roku.
Otworzyłem wypożyczalnię Video-Film 33 lata temu.
Miejsce to tętniło życiem, w najlepszym momencie miałem 15 tys. tytułów a kolejka wychodziła za drzwi. W weekendy i w święta pracy było najwięcej pracy.
Od samego początku kierowaliśmy się profesjonalizmem. Wszystkie kasety były na licencji i starałem się mieć jako pierwszy wszystkie nowości. Odbywały się kontrole rachunków, księgowości i przede wszystkim kaset. Funkcjonariusze przeglądali wszystko, otwierali i dokładnie sprawdzali, czy nie mamy żadnych piratów. Oczywiście nigdy nic nie znaleźli bo działaliśmy uczciwie. Otwarcie sieci dystrybutorów Beverly Hills , którzy mieli w Krakowie dwa punkty, nie przeszkadzało mi w prowadzeniu biznesu. U nich klient miał drożej, bo taka była filozofa dystrybutorów. Ja będąc na swoim kupowałem filmy z droższą, jednorazową licencją po 140-150 zł, ale nie musiałem już tego monitorować. Na przełomie lat 80. i 90. magnetowidy były już w Polsce dostępne w rozsądnej cenie, więc coraz więcej ludzi mogło sobie pozwolić na taki zakup. Miałem taki ruch, iż w 1994 roku musiałem zainwestować w komputer, bo już nie wyrabiałem z dokumentacją. Kupiłem go pod zastaw poloneza. Pracowałem początkowo na systemie bazującym na kartach bibliotecznych, ale klientów było prawie 7 tysięcy i nie dało się tego tak robić. Zakupiłem program na system DOS i pracuję na nim do dziś.
Lata 2000 to już czas powolnego wypierania kaset VHS na rzecz DVD i Blue-Ray do czego wypożyczalnia musiała się dostosować więc coraz mniej kupowałem na licencję na rzecz płyt. Pierwsze odtwarzacze i zmiana asortymentu na płyty. Kupowałem po kilka kopi, bo zawsze szły. Pierwsze hity to oczywiście ,,Shrek”, “Król Lew”.
Dziś mam wyznaczone godziny i przychodzi po kilka osób głownie pooglądać ostatnią wypożyczalnię. Kasety już tylko sprzedaję na miejscu i przez Internet. Powoli pozbywam się kolekcji chodź niektórych egzemplarzy z wielkim bólem serca. Zarówno VHS, DVD i Blue-ray. Pierwsze poszły erotyki, które miały swoje specjalne miejsce ukryte za rogiem.
Wypożyczalnia już nie funkcjonuje. Pan Jan sprzedaje swoją kolekcję.
Sklep na ulicy Kalwaryjskiej 20 czynny jest od poniedziałku do piątku od 15:00 do 19:00.
Kontaktować się można również przez stronę internetową.
Wypożyczalnia Video kraków Video Film Kraków Kalwaryjska (wypozyczalnia-video.pl)
***