Burger za 82 zł i "istny cyrk" za kulisami. Książulo i była kelnerka o kulisach lokalu w Krakowie

natemat.pl 5 godzin temu
Na pierwszy rzut oka — lokal w samym sercu Krakowa, tuż przy Rynku Głównym. Wnętrza przyciągające turystów, otoczenie pełne historii, a w menu ceny, które mogłyby sugerować wyjątkową jakość. Niestety, jak wynika z niedawnej recenzji popularnego youtubera Książula oraz szokującego świadectwa byłej pracowniczki, rzeczywistość okazuje się znacznie mniej apetyczna.


Książulo zjadł burgera za 82 zł w Krakowie – była kelnerka ujawnia kulisy


Książulo, znany z recenzji restauracji z całej Polski, odwiedził ostatnio kontrowersyjny lokal w Krakowie. Zamówił kilka dań – tatar za 67 zł, rosół w cenie 32 zł, klasycznego schabowego za 59 zł, pierogi z mięsem (osiem sztuk) za 49 zł, a także cheeseburgera z frytkami za zawrotne 82 zł. Jego wnioski były jednoznaczne: cena nie odzwierciedla jakości.

– To są zwykłe kotlety, hurtowniane, usmażone na wiór. Trochę sera, ketchup, majonez i siemano. To jest podłe, jak za tę cenę. To jest do zjedzenia, ale ja takiego burgera, choćby lepszego, bo w lepszej bułce, jem na Łodygowej w sklepie 24 h na dobę w zwykłym alkoholowym pani to smaży, za 20 zł – skwitował Książulo.

Na zakończenie dodał, iż nie wróciłby tam za nic.

Była kelnerka ujawnia kulisy: „Smród, pajęczyny, niekompetecja"


Po publikacji recenzji youtubera, redakcja KR24.pl otrzymała wiadomość od kobiety, która w przeszłości pracowała w tym lokalu. Jej relacja rzuca światło na niepokojące praktyki i atmosferę panującą za kulisami restauracji.

"Pracowałam tam przez jeden sezon. Najgorsze miejsce na rynku. Właściciele mają żyłę złota na samym środku Krakowa i nie umieją jej prowadzić. To, co się tam działo, to był istny cyrk" – relacjonowała była kelnerka.

Według niej, lokal nastawiony jest przede wszystkim na płatności gotówkowe, co nie jest przypadkowe.

"Interesuje ich tylko gotówka, z której się nie rozliczają. Aż dziwne, iż nikt nie boi się żadnej kontroli" – zdradza kobieta, sugerując celowe wyłączanie terminali płatniczych i kas fiskalnych.



Jak opisuje była pracowniczka, za fasadą stylowego wnętrza kryją się zaniedbania sanitarne i brak odpowiedniego zarządzania personelem.

"Wszechogarniający smród, brud i ubóstwo. Piękne wnętrza, a w każdym rogu pajęczyny. Właściciele szczycą się tym, iż odwiedzają ich znane osobistości… Ciekawe, czy wiedzą, co naprawdę dostają do jedzenia?" – komentuje.

Zatrudnieni tam pracownicy to w większości studenci prestiżowych uczelni, którzy nie mają doświadczenia w gastronomii. To, zdaniem kobiety, również odbija się na jakości obsługi.

Chociaż relacje Książula i byłej kelnerki dotyczą konkretnego miejsca, wiele komentarzy internautów sugeruje, iż podobne sytuacje nie są wcale rzadkością. Zawyżone ceny, kiepska jakość i nieetyczne praktyki mogą być szerszym zjawiskiem w turystycznych miastach Polski.

Czy kolejna kontrola sanepidu lub urzędu skarbowego zmieni coś w podejściu takich restauracji? A może potrzeba większej świadomości wśród klientów, by takie miejsca przestały żerować na turystach i przypadkowych gościach?

Jedno jest pewne – burger za 82 zł i opisane kulisy działalności restauracji z pewnością jeszcze długo będą tematem dyskusji wśród internautów i miłośników jedzenia.

Idź do oryginalnego materiału