Bulwersujące działania ochrony na poznańskich dworcach.

codziennypoznan.pl 5 godzin temu

Zaczęło się od dwóch filmów, które profesor obejrzał na kanale „policyjnekatharsis”. Zarejestrowano na nich brutalne sceny z udziałem pracowników ochrony działających na poznańskich dworcach – zarówno Głównym, jak i Zachodnim. Na nagraniach widać m.in. kopanie, duszenie, szarpanie i uderzanie osób, które nie stanowią widocznego zagrożenia. Szczególnie poruszające jest nagranie, na którym kobieta leży bezradnie na ziemi, a nikt z obecnych ochroniarzy nie udziela jej pomocy.

W odpowiedzi na to, co zobaczył, prof. Lapis 1 maja wystosował pierwszy list do Dyrektora Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP S.A., domagając się wyjaśnień i informacji o krokach podjętych wobec opisanych zdarzeń. Do wiadomości przesłał go także prezydentowi miasta. 6 maja skierował kolejny list, wskazując, iż brutalne działania nie są incydentalne, ale powtarzające się i systemowe.

Jak zaznacza profesor, odpowiedź z PKP przyszła, ale w jego ocenie była powierzchowna i niewiarygodna. Spółka zakwestionowała rzetelność nagrań, sugerując, iż mogą być zmanipulowane i niepełne, a także iż nie posiada wystarczających materiałów źródłowych do oceny sytuacji. Zarzuty sformułowano w sposób sugerujący, iż autorzy filmów działają „dla zasięgów”. Tymczasem, jak informuje Lapis, autor nagrań dysponuje oryginalnymi materiałami i opublikował kolejny film, w którym punktuje nieprawdziwe informacje zawarte w odpowiedzi PKP.

Największe rozczarowanie profesor wyraża wobec braku reakcji ze strony prezydenta Poznania. Jak się okazuje, urząd miasta nie podjął żadnych działań, tłumacząc, iż list został przesłany jedynie „do wiadomości”. Lapis nie kryje frustracji. Jego zdaniem w mieście, które deklaruje troskę o standardy obywatelskie, nie można przechodzić obojętnie wobec tak jaskrawego łamania zasad etycznych i praw człowieka.

W liście końcowym profesor apeluje do dziennikarzy i opinii publicznej, by nie pozwolili tej sprawie przejść bez echa. – Nie może być tak, iż w Poznaniu porządek wprowadza się bandyckimi metodami, a potem się tym jeszcze chwali. To już nie porządek – to przemoc. A skoro władze lokalne i zarządcy PKP milczą, być może czas, by sprawą zajęły się media – pisze.

Z treści listów, nagrań i reakcji – lub ich braku – wyłania się obraz niepokojący. To nie tylko kwestia etyki pracy służb ochrony, ale także test na wrażliwość instytucji publicznych na krzywdę obywatela. Czy Poznań wyjdzie z tego testu obronną ręką? Czy głos profesora zyska wsparcie szerszego grona mieszkańców i decydentów?

Redakcja poprosiła PKP oraz Urząd Miasta Poznania o oficjalne stanowisko w sprawie. Do momentu publikacji niniejszego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Do tematu będziemy wracać.

Idź do oryginalnego materiału