Zdjęcie: Jacek Kucharczyk
Zapomniana, prawie dzika, dla wielu choćby święta. Nie chcieli tego zepsuć. Poszukiwali projektu domu, który wyrazi ich zachwyt Dolnym Śląskiem i zaznaczy niecodzienną, bo artystyczną obecność.
Zdziwienie na twarzach Patrycji i Krzysztofa Masiewiczów w reakcji na przygotowany dla nich przez architekta Roberta Koniecznego projekt, uchwycił na zdjęciu (rok 2018) Filip Springer, autor książki „Miedzianka. Historia znikania”, od której wszystko się zaczęło. Patrycja i Krzysztof, dziś właściciele Szybu Miedzianka, przeczytali ją i zafascynowała ich tajemnica miejscowości z siedmiowiekową tradycją górniczą. Zaczęli tutaj regularnie przyjeżdżać, poznawać ludzi, zbierać historie. A te są niesamowite. Podczas wojny w Miedziance nie spadł ani jeden pocisk, za to po 1945 roku miasteczko zaczęło znikać pod powierzchnią ziemi. Do końca nie wiadomo dlaczego. Być może winne są zniszczenia spowodowane rabunkowym wydobyciem rud uranu przez Rosjan, prowadzonym tu w latach 1948–1952. Inna wersja głosi, iż władza szukała pretekstu do wyburzenia Miedzianki, by ukryć niewygodne zdarzenia.
Masiewiczowie – on ekonomista, ona socjolożka – wielbiciele historii, sztuki i nieskażonej natury, znaleźli tutaj spokój i wymarzoną przestrzeń do działań artystycznych. Na co dzień mieszkają i pracują w Warszawie. Odskocznię od tempa stolicy mieli już od dłuższego czasu w planach, a decydując się na zakup działki w Miedziance i budowę domu, postanowili dzielić tę przyjemność z innymi kreatywnymi osobami. Za namową przyjaciół zgłosili się do Roberta Koniecznego, „wizjonera, artysty, ale i precyzyjnego rzemieślnika”, by obstalować u niego projekt, który uwzględni mieszkanie pracy twórczej z osobnym wejściem, lokum dla nich i księgarnię z książkami, jakie sami chcieliby czytać (ostatecznie zorganizowali w niej również stoisko z ceramiką wypalaną w warszawskim piecu studia „Patpottery”, założonego przez Patrycję).