Brytyjskie media ostro zjechały 6. sezon "The Crown". "Mydlany skok w otchłań", "duch Diany pośród ruin"

serialowa.pl 11 miesięcy temu

Gdybyście uznali, iż Serialowa była zbyt surowa dla 6. sezonu „The Crown”, zapraszamy do lektury brytyjskich recenzji. Tamtejsi krytycy nie pozostawili suchej nitki na duchu Diany i innych tabloidowych pomysłach serialu.

„The Crown” powróciło w tym tygodniu z pierwszymi czterema odcinkami finałowej serii, które w całości zostały poświęcone księżnej Dianie (Elizabeth Debicki) i jej tragicznej śmierci. I bardzo gwałtownie okazało się, iż taki podział sezonu nie był najlepszym rozwiązaniem – o ile jeszcze po drugiej stronie oceanu dominują opinie, iż sezon 6A jest po prostu średni, brytyjscy krytycy zmieszali go praktycznie z błotem.

The Crown – sezon 6A krytykowany w Wielkiej Brytanii

Z czym mają problem brytyjscy krytycy? Mniej lub bardziej z tym, co podkreślała Serialowa w naszej recenzji sezonu 6A „The Crown”: intrygujący dramat historyczny przemienił się w tandetną operę mydlaną, skupiając się na plotkach i półprawdach otaczających ostatnie dni księżnej Diany i Dodiego Fayeda (Khalid Abdalla).

The Independent” już w tytule recenzji wymienia główne wady sezonu 6A „The Crown”: duch Diany, tabloidowy ton i królowa zepchnięta na dalszy plan.

Serial zwykle przedkłada plotki nad rezonans emocjonalny: uwzględnione zostały wysoce spekulatywne rozmowy pomiędzy Dianą i Dodim – które napędzają fabułę – podczas gdy Karol przekazuje księciu [Harry’emu] informację o śmierci Diany w scenie, której nam jako widzom nie wolno podsłuchać. Tabloidowy ton spycha królową graną przez [Imeldę] Staunton do roli postaci pobocznej, podczas gdy księżniczka Małgorzata (Lesley Manville) prześlizguje się zupełnie niezauważona.

„The Crown” (Fot. Netflix)

Recenzent „The Independent” Nick Hilton szczególnie krytykuje sceny rozmów królowej Elżbiety (Imelda Staunton) i księcia Karola (Dominic West) ze zmarłą księżną, a zwłaszcza przemowę ducha Diany o tym, iż królowa nauczyła naród, co to znaczy być Brytyjczykami.

„The Crown” również nauczyło świat, co to znaczy być Brytyjczykiem w XX wieku. Ale też wyczerpało już możliwości – wyczerpało historię do opowiedzenia – i, ledwie już trzymając się na nogach, ma mniej niż kiedykolwiek do powiedzenia na temat tego, co to znaczy teraz być Brytyjczykiem.

Jeszcze bardziej złośliwy jest „The Guardian„, którego recenzentka Lucy Mangan zarzuca twórcy „The Crown” Peterowi Morganowi obsesję na punkcie Diany, porównuje ten sezon do tandetnego filmu Hallmarku i dodaje, iż „to jest tak złe, iż to praktycznie jak doświadczenie wyjścia z własnego ciała”.

Ta mająca obsesję na punkcie Diany seria jest praktycznie definicją złego scenariusza. Pomimo genialnej obsady jest to prymitywny, mydlany skok w otchłań – zwłaszcza w okropnych scenach z Dianą Duchem.

„The Crown” (Fot. Netflix)

Recenzentka cytuje kropka w kropkę sceny, w których „Diana Duch” mówi Karolowi i królowej Elżbiecie dokładnie to, co chcą usłyszeć, wyśmiewając bezlitośnie te fragmenty i dodając, iż to tylko symptom większej choroby, na jaką „The Crown” zaczęło coraz bardziej cierpieć, zbliżając się do naszych czasów.

Ale Diana Duch to tylko część tego, co jest teraz po prostu prymitywnym, ugrzecznionym dziełem filmowym, którego scenariusz ledwie aspiruje do bycia rzemiosłem, nie mówiąc już o sztuce. (…) Pomijając już wszelkie formalne porażki, „The Crown” z późnego okresu jest również niewiarygodnie ograniczone, ponieważ to jest dobrze osadzone w żywej pamięci. choćby gdyby tam było w co się zaangażować, wspomnienia i wynikające z nich pytania, które tłoczą się w umyśle widza na każdym etapie, uniemożliwiają to.

Recenzentka „The Guardian” zauważa iż Karol raczej nie był tak przenikliwy, aby od początku wiedzieć, co śmierć Diany będzie oznaczać w szerszym kontekście, a Filip na pewno nie tłumaczył Harry’emu rzeczywistości podczas konduktu pogrzebowego („Oni nie płaczą z jej powodu. Oni płaczą z waszego powodu”), bo zostałoby to zauważone, w końcu były tam tłumy ludzi i mnóstwo kamer. „Duch Diany tańczy pośród ruin” – kończy „The Guardian”, nazywając to, co obejrzeliśmy, po prostu niewiarygodnym.

„The Crown” (Fot. Netflix)

Dziennik „i” zauważa, iż „The Crown” kiedyś było mistrzowskim dramatem, a dziś stawia na „gorączkowe uwielbienie celebrytów”, dodając, iż wczesne odcinki były pełne emocji i zabawne, a teraz serial zamienił się w śmiertelnie poważny, jadący na jednej nucie dramat o Dianie. Recenzentka Francesca Steele przyznaje, iż nie może już doczekać się końca serialu, ale bynajmniej nie dlatego, iż jest interesująca finału.

— Być może romans Williama i Kate będzie zastrzykiem nadziei. Ale na razie całe to ćwiczenie wydaje się bezcelowe i smutne, bardziej skupione na odwzorowywaniu postaci niż na rozrywce. Gdy „The Crown” wreszcie dobiegnie końca, podejrzewam, iż nie poczujemy żalu, tylko ulgę.

Jeśli chcecie sprawdzić, czy jesteśmy choć trochę łagodniejsi niż brytyjscy krytycy, zajrzyjcie tutaj: The Crown sezon 6A – recenzja. Tymczasem do grona krytykujących dołączył również dawny rzecznik prasowy Mohameda Al-Fayeda, według którego pokazane w serialu kulisy romansu Diany i Dodiego to zwykłe bzdury.

The Crown – sezon 6A już dostępny na Netfliksie

Idź do oryginalnego materiału