Osadzenie akcji filmu na północno-wschodnim wybrzeżu USA wydaje się nieprzypadkowe. To właśnie tam po wojnie kształtowało się najsilniejsze środowisko nowoczesnej architektury, także brutalistycznej. Adrien Brody gra tak przekonująco, iż aż chciałoby się dalej pogrzebać w biografii głównego bohatera. I choć – o czym wielokrotnie zapewniał reżyser filmu Brady Corbet – nie jest to opowieść o historycznej postaci, to jednak można się doszukać pewnych inspiracji. Przede wszystkim w osobie Marcela Breuera. Ten również był żydowskim architektem o węgierskich korzeniach, silnie związanym z modernizmem, tworzył jego fundamenty w ramach słynnego Bauhausu. Początkowo hołdował w architekturze stylowi tzw. międzynarodowemu, z czasem zbliżył się do brutalizmu. Wiele więc się zgadza.
Istotna różnica między rzeczywistym Breuerem a fikcyjnym Tóthem jest taka, iż ten pierwszy, uciekając przed grozą nazizmu, trafił do USA jeszcze przed wojną, w 1937 r. Ten drugi wylądował na ziemi amerykańskiej dopiero w 1947 r. Gdyby jednak abstrahować od życiorysów, to budowla grająca w filmie centralną rolę chyba najbardziej kojarzy się ze stylem Louisa Kahna – także architekta żydowskiego, choć pochodzącego z Estonii. Wystarczy choćby rzut oka na jego realizacje, takie jak Instytut Nauk Biologicznych w La Jolla czy siedziba parlamentu Bangladeszu, wystarczy przypomnieć o jego słabości do przepuszczających światło szczelin, by odnaleźć najsilniejsze inspiracje scenografów filmu.