Zendaya nigdy nie grała w tenisa. Kiedy podczas zdjęć do "Euforii" wpadł jej w ręce scenariusz Justina Kuritzkesa, błyskawicznie zaiskrzyło. Takiej bohaterki do tej pory nie grała – nie nastolatki, tylko młodej kobiety. niedługo do projektu dołączył Luca Guadagnino. Z powodu strajków w Hollywood premierę przesunięto jednak o niemal pół roku. W efekcie od końca trasy promującej "Diunę 2" (2024) do światowej premiery "Challengers" (2024) minął kilka ponad miesiąc.
Followersi Zendai mieli w tym czasie używanie. Jeszcze w lutym oglądali ją w lśniącej zbroi nawiązującej do granej przez nią Chani z Arrakis (projekt Muglera). Za to w kwietniu aktorka pojawiała się na ściankach w tenisowych spódniczkach, pastelowych sukienkach polo i złotym bobie w stylu old money.
Włosy spalone prostownicą
Droga Zendai do sławy nie była usłana różami. Jako dziecko regularnie jeździ z tatą na przesłuchania do Los Angeles – minimum sześć godzin jazdy w jedną stronę z rodzinnego Oakland. W końcu on rzuca pracę, żeby przeprowadzić się z nią bliżej epicentrum filmowych wydarzeń. W tym czasie mama dziewczynki pracuje na dwa etaty jako nauczycielka. Zendaya jest uparta, w końcu jako dwunastolatka zdobywa jedną z głównych ról w serialu Disneya "Taniec rządzi" (2010-2013). Dzięki temu gwałtownie stanie się główną żywicielką rodziny. W 2024 powie brytyjskiemu "Vogue'owi": "To, co przechodzę teraz, jest niemal jak nastoletni bunt. Po prostu wcześniej nie miałam na to czasu. Musiałam gwałtownie dorosnąć".
W 2010 na planie "Taniec rządzi" kręcone włosy nastolatki stanowią duży problem. Stylistki namiętnie traktują je gorącą prostownicą. Po skończeniu zdjęć będą odrastać jeszcze dwa lata. Wtedy mówiono, iż w branży (zdominowanej przez białych twórców i aktorów) takie rzeczy po prostu się zdarzają. Do kolejnego incydentu dochodzi na ceremonii Oscarów w 2015 roku, kiedy jedna z dziennikarek mówi, iż dredy Zendai muszą pachnieć jak zioło i olejek z patchouli. Tym razem aktorka reaguje, zabierając głos na temat wykluczenia i dyskryminacji w przemyśle filmowym. Bo włosy aktorki to opowieść o Fabryce Snów sprzed dekady: z jednej strony zaczątki polityki różnorodności i raczkująca refleksja nad obecnym w branży systemowym rasizmem, z drugiej – pielęgnowanie stereotypów i prymat klasycznego kanonu piękna.
Brokat i dragi
Na spotkaniu z przedstawicielami HBO Sam Levinson pokazuje moodboard do swojego nowego projektu. Wśród wielu inspiracji jest też twarz Zendai, bo jak mówi reżyser: "Jest w niej jakaś zagadka. Zarazem wielka kruchość i nieustępliwa hardość". Rue to postać z zupełnie innego uniwersum niż bohaterki, które aktorka grała do tej pory. Wejście w rolę wymaga od niej pracy z ekstremalnymi emocjami – w końcu serialowa nastolatka walczy nie tylko z uzależnieniem od narkotyków, ale również nieprzepracowaną żałobą po śmierci ojca.
Jeśli mainstreamowy sukces "Euforii" rozsławił cały szereg nowych twarzy, w przypadku Zendai była to raczej kwestia legitymizacji jej kariery jako aktorki dramatycznej. Szczególnie, iż wiele widzów wciąż widziało w niej disneyowską gwiazdę, ewentualnie – kolejne nazwisko z marvelowskiej franczyzy. O kreacji Rue można by napisać wiele, ale dwie wygrane statuetki Emmy (2020, 2022: za pierwszy i drugi sezon) mówią chyba same za siebie. Jeden z najbardziej brawurowych popisów Amerykanki można oglądać w piątym odcinku drugiego sezonu, gdzie breakdown na narkotycznym głodzie doprowadza do szaleńczej ucieczki przed policją. Jako Rue Zendaya porusza się płynnie między hajem a wyniszczeniem, miłością i (auto)destrukcją.
Nic dziwnego, iż przed wybuchem pandemii aktorka interesuje się przygotowaniami do "Diuny" (2021) Denisa Villeneuve'a. Choć początkowo nie jest brana pod uwagę do roli Chani, wystarcza jedno przesłuchanie, aby razem z Timothéem Chalametem zagościła na tle pustynnego pejzażu Arrakis. W 2021 roku trudno wyobrazić sobie ładniejszy duet do promocji filmu. On – aktorska sensacja i twarz nowej męskości (tytuł kultowego wydania i-D z 2018 brzmi "Mad About The Boy"), ona – ulubienica Ameryki, z którą po drugiej stronie telewizora dorastało pokolenie Z.
Mimo zbliżającej się trzydziestki (rocznik 1996) Zendaya wciąż grywa nastolatki. Scenariusz "Challengers" pojawia się więc w idealnym momencie jej kariery (znowu dobry timing!). Bo o ile Levinson ocalił Zendayę przed Disneyem, Guadagnino raz na zawsze pomaga jej odciąć się od wizerunku licealistki. Zresztą, sama rola Tashi zawiera w sobie podobną biograficzną transgresję – poznajemy ją, kiedy ma 18 lat, a przed sobą ocean możliwości, aby po chwili skonfrontować się z obrazem złamanej i zgorzkniałej trzydziestolatki, której życie przepływa gdzieś obok niej. Pod pozorami rezerwy i beznamiętności Tashi chowa brzydką ranę po złamanej karierze – niezaleczoną mimo upływu lat.
Aktorka buduje tę bohaterkę na skrajnościach: brawurze i wycofaniu, pasji i kalkulacji, wreszcie – cierpieniu i pożądaniu. Ostatecznie w filmie liczy się jedynie to, co w miłosno-przyjacielskim trójkącie. A w nim tak buzuje od namiętności i resentymentu, iż po seansie trudno przypomnieć sobie, czy ktokolwiek poza Zendayą, Mikiem Faistem i Joshem O'Connorem wypowiedział choć jedno słowo.
Skórzany gorset, metalowa zbroja
Na Intagramie Zendayę obserwuje 184 milionów osób. To niemal pięciokrotność polskiej populacji lub ponad połowa Amerykanów. Co pracuje na aktorski fenomen tego kalibru? Czy to kwestia dorastania na oczach setek tysięcy widzów? Naturalności poza ekranem? A może magnetyzującego uroku, który nie pozwala kamerze oderwać od niej cyfrowego oka?
Myślę, iż to splot tych wszystkich okoliczności. Bo choć w wywiadach Zendaya sprawia wrażenie bezpretensjonalnej, czarującej i zabawnej osoby, jej wystąpieniom na czerwonym dywanie daleko od obrazu "dziewczyny z sąsiedztwa". Zresztą aktorka jest w tej chwili jedną z najlepiej ubranych osób w branży. Od czasów nastoletnich za jej wizerunek odpowiada Law Roach (stylista Celine Dion, Anne Hathaway czy Anyi Taylor-Joy). Oboje weszli do branży w tym samym czasie, oboje zderzyli się z systemem, w którym na osoby niebiałe wciąż patrzono z podejrzliwością. Jak wspomina Roach: "Nikt nie chciał wypożyczyć mi ubrań. Nikt nie chciał jej stylizować, bo w tamtym czasie gwiazdy Disneya nie były uznawane za prawdziwe aktorki. Więc przysięgliśmy sobie, iż zrobimy to razem". Architekt wizerunku (tak lubi się określać) odpowiada za wszystkie kreacje aktorki z Met Gali (m.in. za inspirowany Joanną D'Arc strój-kolczugę od Versace), futurystyczne stroje z trasy promującej "Diunę" (to on załatwił dla aktorki skórzaną sukienkę Balmain na premierę w Wenecji) czy stylizacje w majowym Vogue'u (Dolce & Gabbana w kształcie ogromnej róży). Dzięki długoletniej współpracy, która z czasem przerodziła się w przyjaźń, aktorka wyrosła na współczesną ikonę mody.
Followersi Zendai mieli w tym czasie używanie. Jeszcze w lutym oglądali ją w lśniącej zbroi nawiązującej do granej przez nią Chani z Arrakis (projekt Muglera). Za to w kwietniu aktorka pojawiała się na ściankach w tenisowych spódniczkach, pastelowych sukienkach polo i złotym bobie w stylu old money.
Zendaya podczas promocji "Challengers"
Ale Film Guadagnino nie jest dla dwudziestosiedmiolatki tylko kolejnym przełomem modowym (spojler: Zendaya jest mistrzynią zmiany wizerunku). Rola Tashi Duncan to dla Amerykanki ostateczne zerwanie z image'em disnejowskiej gwiazdki i wiecznej licealistki, ale przede wszystkim kamień milowy na ścieżce niemal piętnastoletniej kariery. Może nie nauczyła się do tej roli grać w tenisa, ale sportowe sekwencje opanowała jak choreografię. Włosy spalone prostownicą
Droga Zendai do sławy nie była usłana różami. Jako dziecko regularnie jeździ z tatą na przesłuchania do Los Angeles – minimum sześć godzin jazdy w jedną stronę z rodzinnego Oakland. W końcu on rzuca pracę, żeby przeprowadzić się z nią bliżej epicentrum filmowych wydarzeń. W tym czasie mama dziewczynki pracuje na dwa etaty jako nauczycielka. Zendaya jest uparta, w końcu jako dwunastolatka zdobywa jedną z głównych ról w serialu Disneya "Taniec rządzi" (2010-2013). Dzięki temu gwałtownie stanie się główną żywicielką rodziny. W 2024 powie brytyjskiemu "Vogue'owi": "To, co przechodzę teraz, jest niemal jak nastoletni bunt. Po prostu wcześniej nie miałam na to czasu. Musiałam gwałtownie dorosnąć".
W 2010 na planie "Taniec rządzi" kręcone włosy nastolatki stanowią duży problem. Stylistki namiętnie traktują je gorącą prostownicą. Po skończeniu zdjęć będą odrastać jeszcze dwa lata. Wtedy mówiono, iż w branży (zdominowanej przez białych twórców i aktorów) takie rzeczy po prostu się zdarzają. Do kolejnego incydentu dochodzi na ceremonii Oscarów w 2015 roku, kiedy jedna z dziennikarek mówi, iż dredy Zendai muszą pachnieć jak zioło i olejek z patchouli. Tym razem aktorka reaguje, zabierając głos na temat wykluczenia i dyskryminacji w przemyśle filmowym. Bo włosy aktorki to opowieść o Fabryce Snów sprzed dekady: z jednej strony zaczątki polityki różnorodności i raczkująca refleksja nad obecnym w branży systemowym rasizmem, z drugiej – pielęgnowanie stereotypów i prymat klasycznego kanonu piękna.
Zendaya w "Taniec rządzi"
Z Disneyem jest związana jeszcze parę lat. W tym czasie robi trzy sezony "Taniec rządzi!", dwa filmy niskich lotów ("Nie-przyjaciele" (2012), "Zaplikowani" (2014)) i "Nastoletnią agentkę" (2015-2018). Jest klasycznym produktem fabryki księżniczek – tańczy, gra i śpiewa. Pomiędzy sezonami "Nastoletniej agentki" na horyzoncie pojawiają się dwa duże projekty – "Król rozrywki" (2017) z Hugh Jackmanem, Michelle Williams i Zakiem Efronem oraz rola MJ w "Spider-Man: Homecoming" (2017) z Tomem Hollandem (późniejszym partnerem aktorki). Po zrobieniu tych filmów powrót na plan trzeciego sezonu sitcomu jest jak kubeł zimnej wody – powtórka z liceum po zasmakowaniu uroków studenckiego życia. Zendaya ma już 22 lata i czuje, iż znalazła się w impasie. I właśnie w tym momencie w jej ręce trafia scenariusz "Euforii" (2019-). Brokat i dragi
Na spotkaniu z przedstawicielami HBO Sam Levinson pokazuje moodboard do swojego nowego projektu. Wśród wielu inspiracji jest też twarz Zendai, bo jak mówi reżyser: "Jest w niej jakaś zagadka. Zarazem wielka kruchość i nieustępliwa hardość". Rue to postać z zupełnie innego uniwersum niż bohaterki, które aktorka grała do tej pory. Wejście w rolę wymaga od niej pracy z ekstremalnymi emocjami – w końcu serialowa nastolatka walczy nie tylko z uzależnieniem od narkotyków, ale również nieprzepracowaną żałobą po śmierci ojca.
Jeśli mainstreamowy sukces "Euforii" rozsławił cały szereg nowych twarzy, w przypadku Zendai była to raczej kwestia legitymizacji jej kariery jako aktorki dramatycznej. Szczególnie, iż wiele widzów wciąż widziało w niej disneyowską gwiazdę, ewentualnie – kolejne nazwisko z marvelowskiej franczyzy. O kreacji Rue można by napisać wiele, ale dwie wygrane statuetki Emmy (2020, 2022: za pierwszy i drugi sezon) mówią chyba same za siebie. Jeden z najbardziej brawurowych popisów Amerykanki można oglądać w piątym odcinku drugiego sezonu, gdzie breakdown na narkotycznym głodzie doprowadza do szaleńczej ucieczki przed policją. Jako Rue Zendaya porusza się płynnie między hajem a wyniszczeniem, miłością i (auto)destrukcją.
"Malcolm i Marie"
Twórczy duet z Samem Levinsonem owocuje nie tylko nagrodami (dwiema Emmy oraz Złotym Globem), ale i pierwszym pełnym metrażem o arthouse’owym charakterze. Czarno-biały "Malcolm i Marie" (2021) powstaje w pierwszych miesiącach pandemii. Na planie jest trochę ponad dwadzieścia osób, a zdjęcia realizowane są zaledwie dwa tygodnie. Przy tym filmie Zendaya debiutuje jako producentka: "Tu my byliśmy decyzyjni. Ta zespołowość, autentyczna energia płynąca ze wspólnej pracy ukształtowały film. Nigdy czegoś takiego wcześniej nie doświadczyłam". W innym wywiadzie przyznaje, iż marzy jej się też reżyserski stołek. Praca z topowymi twórcami pozwala aktorce podglądać rzemiosło. Jeszcze nie wiadomo, kiedy doczekamy się jej w nowej roli – przy okazji trzeciego sezonu "Euforii" czy raczej za dekadę? Patrząc na dotychczasową karierę Zendai, jedno jest pewne – do pracy podchodzi z rozwagą, a do podjęcia ryzyka przekonuje ją przede wszystkim wartość artystyczna projektu. Nowe wyzwania pojawiają się na horyzoncie jakby sprzężone z rozwojem życiowych wypadków. Nic dziwnego, iż przed wybuchem pandemii aktorka interesuje się przygotowaniami do "Diuny" (2021) Denisa Villeneuve'a. Choć początkowo nie jest brana pod uwagę do roli Chani, wystarcza jedno przesłuchanie, aby razem z Timothéem Chalametem zagościła na tle pustynnego pejzażu Arrakis. W 2021 roku trudno wyobrazić sobie ładniejszy duet do promocji filmu. On – aktorska sensacja i twarz nowej męskości (tytuł kultowego wydania i-D z 2018 brzmi "Mad About The Boy"), ona – ulubienica Ameryki, z którą po drugiej stronie telewizora dorastało pokolenie Z.
"Diuna: Część druga"
Na aucie
Mimo zbliżającej się trzydziestki (rocznik 1996) Zendaya wciąż grywa nastolatki. Scenariusz "Challengers" pojawia się więc w idealnym momencie jej kariery (znowu dobry timing!). Bo o ile Levinson ocalił Zendayę przed Disneyem, Guadagnino raz na zawsze pomaga jej odciąć się od wizerunku licealistki. Zresztą, sama rola Tashi zawiera w sobie podobną biograficzną transgresję – poznajemy ją, kiedy ma 18 lat, a przed sobą ocean możliwości, aby po chwili skonfrontować się z obrazem złamanej i zgorzkniałej trzydziestolatki, której życie przepływa gdzieś obok niej. Pod pozorami rezerwy i beznamiętności Tashi chowa brzydką ranę po złamanej karierze – niezaleczoną mimo upływu lat.
Aktorka buduje tę bohaterkę na skrajnościach: brawurze i wycofaniu, pasji i kalkulacji, wreszcie – cierpieniu i pożądaniu. Ostatecznie w filmie liczy się jedynie to, co w miłosno-przyjacielskim trójkącie. A w nim tak buzuje od namiętności i resentymentu, iż po seansie trudno przypomnieć sobie, czy ktokolwiek poza Zendayą, Mikiem Faistem i Joshem O'Connorem wypowiedział choć jedno słowo.
"Challengers"
Ale rola Tashi wymaga też morderczego treningu. Przez dwa miesiące Zendaya i Faist ćwiczą po cztery godziny dziennie pod okiem byłego tenisisty i olimpijczyka Brada Gilberta. Aktorka nie tyle uczy się grać w tenisa, co przyswaja choreografię ruchów swojej dublerki. Pomaga jej w tym dwudziestoletnie doświadczenie tancerki – jeżeli coś łączy wszystkie występy Zendai, to jest to niemal wirtuozerska kontrola nad każdym mięśniem (jako siedemnastolatka zajęła drugie miejsce w "Dancing with the Stars"). Wystarczy przypomnieć sobie chociażby "Króla rozrywki", gdzie sama wykonuje wszystkie akrobatyczne popisy na trapezie. Albo drugą część "Diuny", w której sceny akcji z jej udziałem to skomplikowane sekwencje walki wręcz. Ciało aktorki jest zawsze zaangażowane w proces filmowy. choćby jeżeli to tylko ruch noża krojącego ser i przecedzanie makaronu do Mac’n Cheese ("Malcolm i Marie"). W "Challengers" emocje Tashi widać właśnie w fizycznych reakcjach: skuleniu ciała, zaciśnięciu dłoni czy wirującym w sportowym tańcu warkoczu. Skórzany gorset, metalowa zbroja
Na Intagramie Zendayę obserwuje 184 milionów osób. To niemal pięciokrotność polskiej populacji lub ponad połowa Amerykanów. Co pracuje na aktorski fenomen tego kalibru? Czy to kwestia dorastania na oczach setek tysięcy widzów? Naturalności poza ekranem? A może magnetyzującego uroku, który nie pozwala kamerze oderwać od niej cyfrowego oka?
Myślę, iż to splot tych wszystkich okoliczności. Bo choć w wywiadach Zendaya sprawia wrażenie bezpretensjonalnej, czarującej i zabawnej osoby, jej wystąpieniom na czerwonym dywanie daleko od obrazu "dziewczyny z sąsiedztwa". Zresztą aktorka jest w tej chwili jedną z najlepiej ubranych osób w branży. Od czasów nastoletnich za jej wizerunek odpowiada Law Roach (stylista Celine Dion, Anne Hathaway czy Anyi Taylor-Joy). Oboje weszli do branży w tym samym czasie, oboje zderzyli się z systemem, w którym na osoby niebiałe wciąż patrzono z podejrzliwością. Jak wspomina Roach: "Nikt nie chciał wypożyczyć mi ubrań. Nikt nie chciał jej stylizować, bo w tamtym czasie gwiazdy Disneya nie były uznawane za prawdziwe aktorki. Więc przysięgliśmy sobie, iż zrobimy to razem". Architekt wizerunku (tak lubi się określać) odpowiada za wszystkie kreacje aktorki z Met Gali (m.in. za inspirowany Joanną D'Arc strój-kolczugę od Versace), futurystyczne stroje z trasy promującej "Diunę" (to on załatwił dla aktorki skórzaną sukienkę Balmain na premierę w Wenecji) czy stylizacje w majowym Vogue'u (Dolce & Gabbana w kształcie ogromnej róży). Dzięki długoletniej współpracy, która z czasem przerodziła się w przyjaźń, aktorka wyrosła na współczesną ikonę mody.
Zendaya podczas promocji "Diuny 2"
Filmowe kreacje Zendai są równie zróżnicowane, co jej stylizacje. To całe spektrum postaci – od słodkich trzpiotek przez ironiczne nerdki, nieustępliwe wojowniczki aż po złamane kobiety. I nieważne co ma na sobie: znoszone conversy, wieczorową suknię czy strój pustynnej koczowniczki. Levinson, Villeneuve i Gudagnino pomogli widzom zobaczyć Zendayę nie jako produkt dziecięcego showbiznesu, tylko doświadczoną w swoim rzemiośle artystkę. Nie żeby aktorka potrzebowała do tego męskiej protekcji – jej praca broni się sama. A co będzie dalej? Był już Disney, Marvel i art house; cyrk czerwie i tenis. Zalecę banałem, ale trudno – w jej przypadku sky is the limit.