Brigitte Bardot napisała list do Ewy Kopacz. Nie kryła w nim oburzenia

gazeta.pl 2 godzin temu
Brigitte Bardot walczyła o prawa zwierząt. W 2014 roku napisała list do premierów Polski i Węgier. To w nim apelowała o zakończenie praktyki oskubywania gęsi i kaczek.
Brigitte Bardot była jedną z legend francuskiego kina. 28 grudnia przekazano wieści o jej śmierci. Gwiazda tuż przed ukończeniem 40. roku życia zrezygnowała z grania w filmach. Poświęciła się działalności na rzecz zwierząt, których los nie był jej obojętny. W 2014 roku zdecydowała się napisać list do premierów Polski i Węgier. Nie kryła irytacji tym, co dzieje się na fermach gęsi i kaczek.


REKLAMA


Zobacz wideo Małgorzata Tracz: Do Polski ściągnęli hodowcy z Danii i Holandii, bo tam mają zakaz hodowli


Brigitte Bardot się wściekła. Taki list otrzymała od niej Ewa Kopacz
Po reportażu w telewizji France 2, który ujawnił okrucieństwo wobec zwierząt, Brigitte Bardot postanowiła działać. W 2014 roku wysłała listy do premierów Polski i Węgier - Ewy Kopacz i Viktora Orbána. Pisała w nich o okrutnych praktyka wobec gęsi i kaczek. "Ta barbarzyńska czynność, która przynosi ciężkie rany oraz cierpienie ptakom, powtarza się choćby cztery razy do roku! Rany pospiesznie zaszywają na żywo osoby odpowiedzialne za wyskubanie jak największej ilości piór w jak najkrótszym czasie. Takie postępowanie jest niegodne cywilizowanych krajów" - czytamy.
Bardot oskarżyła państwa Europy Środkowej o to, iż poprzez przyzwalanie na tę praktykę, łamią konwencję ochrony zwierząt z 1999 roku. "Drodzy premierzy, trzeba zakazać tej haniebnej i niedopuszczalnej praktyki, ponieważ Unia Europejska powinna dawać dobry przykład w tym zdehumanizowanym świecie. Bardzo liczę na waszą reakcję. Wszyscy jesteśmy gęśmi" - podkreślała w liście.


Brigitte Bardot nie mogła przejść ulicą niezauważona. Sama była jednak nieśmiała
Sama Bardot przyznała przed wielu laty w wywiadzie dla "France-Observateur", iż ludzie odwracali się za nią na ulicach. - Na ulicy, gdy przechodzę, ludzie odwracają się, zatrzymują, robią uwagi najczęściej głośno, tak, aby ich słyszano. Stwierdzają, iż jestem mniej ładna niż na ekranie: za chuda, za stara, zbyt umalowana. Przyczepiają się do moich pończoch, czerwonych lub czarnych; słowem - mszczą się - opisywała, co cytował portal złotascena.pl. Aktorka zapytana o to, czy może przejść ulicą niezauważona, podkreślała, iż nie ma na to szans. - To jest zupełnie niemożliwe. Kiedyś we Włoszech w nocy przyjechałam do jakiejś zapadłej wsi; miałam chustkę na głowie, ciemne okulary. Zaledwie wysiadłam z samochodu, ktoś krzyknął: "La Bardot!", wywołując poruszenie w całej wsi. Niech Pan nie myśli, iż mnie to bawi. Jest to nie tylko podziw - ile zwykła chęć skonfrontowania wyobrażeń z rzeczywistością. Nienawidzę tych skutków mojej popularności. Jestem nieśmiała - przyznała.
Idź do oryginalnego materiału